"Kocham cię, tato". Setki ojców w Polsce nie dostaną szansy, by w Święta usłyszeć te słowa

Aneta Zabłocka
Oni zasiądą do wigilijnego stołu sami. Ich prezentów nikt nie odpakuje. Nie usłyszą dziecięcego śmiechu i marudzenia przy stole. Choć w święta oddaliby wszystko, aby móc przytulić swoje dzieci. Ten tekst napisał dla nas Michał Jasiewicz, prezes Fundacji "Kocham Cię, Tato".
Alienacja rodzicielska w święta. Tak matki skazują ojców na samotne Boże Narodzenie Fot. Nicole Michalou/Pexels
Święta to czas dla rodziny, przyjaciół i najbliższych. To jest wartość nadrzędna, a nasza przynależność do Kościoła ma tu znaczenie znikome. Święta to miłość i nic poza tym.


Czytaj też: 88 dni bez taty. Sąd przyznał Andrzejowi opiekę nad synem, więc była żona zabrała go i się ukrywa

Bez względu na wszystko, Boże Narodzenie to piękny czas. Czas wzmożonej sympatii ludzi do ludzi, czas wybaczania win popełnionych i chwilowego zwolnienia się z pędu po bogatsze życie. Dla niektórych.

Czym jest alienacja rodzicielska?

Setki moich rozmów telefonicznych, stosy notatek spraw oraz historie ojców, które poznałem w pracy w Fundacji "Kocham Cię, Tato", pokazały mi skalę zjawiska, jakim jest alienacja rodzicielska.

Żadna cyfra nie odda upokorzenia i totalnej bezsilności, jaką odczuwa dorosły człowiek, będący w sytuacji pominięcia go w najwartościowszej misji życia – w rodzicielstwie. Żadna tabelka nie pokaże nam głębokiej depresji i niezgody na zastany stan rzeczy. Pokaże jedynie okrucieństwo i niesprawiedliwość. To jednak rzeczy oczywiste. Gdyby nawet nie była to plaga, tylko jednostkowy przykład – nadal warto byłoby o tym mówić.

Alienacja rodzicielska to nie tylko barykadowanie się w domu i blokowanie wizyt dzieci z ich ojcem. Okrucieństw jest więcej. To przede wszystkim przemycanie w rozmowach negatywnych treści na temat ojców, dyskredytowanie ich działań, umiejętności oraz intencji. To budowanie nieprawdziwego obrazu bliskiego dziecku człowieka, fundowanie niepewności i niejednokrotnie stawianie przed wyborem: bardziej kochasz mamusię czy tatusia?

Święta bez taty

W mojej pracy widzę zaangażowanych ojców, którzy wszystkie siły poświęcają na udowadnianie swojej miłości do dzieci przed sądami. Którzy wyczekują pod drzwiami, aż ktoś otworzy im drzwi. Oni nie zobaczą swoich dzieci w te święta.

Znam ojców, dla których to trzecie święta bez dzieci.

Kasia ma 3 lata – nie zobaczy taty w Święta. Konrad, lat 6 – nie zobaczy taty w Święta. Paulina, lat 9 – nie zobaczy taty w Święta. To nie są dzieci przemocowych ojców. To nie są dzieci patologicznych, agresywnych facetów. To nie są dzieci narkomanów, alkoholików, czy ojców, którzy nie dorośli do tej roli.

To dzieci, które kochają tatę. To dzieci, dla których tata zatrzymałbym kulę ziemską. To dzieci, dla których ojcowie przed rozstaniem rodziców byli wzorem do naśladowania.

Grudniowe Święta są oczywiście tylko pretekstem do zwrócenia uwagi na problem. To się dzieje codziennie i przybiera skalę niewyobrażalną. Jeżeli nie zaczniemy na to reagować społecznym potępieniem, to czeka nas dorastanie pokolenia okaleczonego przez własnych rodziców. Pokolenia z deficytem emocji, bez poczucia własnej wartości oraz permanentnie zestresowanego. Młodzieży, dla której słowo "rodzina" będzie tylko pustym sloganem, a stworzenie własnego świata z bliskimi ludźmi może okazać się niemożliwe.

Niesprawiedliwy system

Konflikt rodziców nie powinien kończyć funkcjonowania w rodzinie. Może to zgubne myślenie, ale znam dziesiątki przykładów, kiedy dorośli ludzie po zakończeniu związku – niejednokrotnie nie pałając do siebie sympatią – stworzyli swoim dzieciom idealne warunki do życia i prawidłowego rozwoju. Dali im wolność i poczucie totalnego oddania z dwóch stron.

Nie przyszło im do głowy, żeby wyrywać sobie dziecko z objęć, żeby maszerować z zacietrzewieniem korytarzami sądowymi, zapominając tym samym o najważniejszych sprawach. Nie dziwi mnie, że walczący o swoje prawa ojcowie widzą winy w systemie prawnym – ja też je widzę. Nie dziwię się, że widzą kompletną znieczulicę w sądach – też ją dostrzegam. Nie robię zdziwionej miny, kiedy ojcowie załamują ręce, kiedy w perfidny sposób są wyrzucani na margines – rozumiem ich.

Spędzam z moim synem każdą wolną chwilę. Jego obecność daje mi wiele sił i jest niewątpliwą motywacją. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak wyglądałoby moje życie, gdybym wiedział, że jest gdzieś w przestrzeni, ale nie mogę się z nim zobaczyć.

Do Was matek

Marzy mi się, drogie mamy, żebyście obrały inny kurs. Żebyście zaakceptowały fakt, że dzieciaki potrzebują taty w dokładnie takiej samej proporcji jak Was. Byście nie oceniały wszystkich mężczyzn przez pryzmat swoich jednostkowych doświadczeń. Jesteśmy kompletnie spolaryzowanym społeczeństwem i na własne życzenie tworzymy podziały, grupy i podgrupy, a przecież jesteśmy w jednej. Jesteśmy rodzicami.

Kończąc, życzę na zbliżające się święta i Mamom i Tatom wpatrzenia się w swoje dzieci, czerpania najlepszych emocji z ich codzienności, wspólnego podróżowania po krainach oddalonych i tych bliższych, nieingerowania w naturalne ich potrzeby i odrzucenia małostkowych pobudek do kłótni. W szczególności ojcom życzę natomiast wytrwałości i niegodzenia się na niesprawiedliwość.