Miękkie buły i pantoflarze? Faceci wychowani bez ojców obalają krzywdzący mit

Aneta Zabłocka
Empatyczne, ciepłe kluchy, które nie potrafią przykręcić żarówki. Podobno tacy są mężczyźni wychowywani wyłącznie przez kobiety. Zderzamy się z mitem, który pokutuje od lat i pytamy facetów dorastających w ramionach matek czy odczuwali brak męskiego wzorca w życiu.
Brak ojca w życiu chłopca. Czy tata jest potrzebny? Fot. Boston Public Library/unsplash
– Nie wszyscy ludzie są gotowi, aby zostać rodzicami – mówi 33-letni Maciej. – Ani moja matka, ani mój ojciec nie udźwignęli takiej odpowiedzialności. Tata po prostu zniknął, mama wprowadziła się do rodziców, zostawiła mnie u nich i wróciła do miasta, by kontynuować studia.

Czytaj też: "Nigdy tego nie zapomnę". Faceci wspominają chwile z ojcami, które zmieniły ich życie

Start bez utrudnień

W Polsce bez ojców wychowuje się nawet 25 procent dzieci. To nie tylko wina mężczyzn, którzy porzucili swe rodziny. Także długoletnich zaniedbań ze strony polskiego sądownictwa, które przyznawało władzę rodzicielską po rozstaniach wyłącznie matce, odsuwając mężczyzn na dalszy plan wychowania.


Dawid Blankenhorn, autor książki "Ameryka bez ojców" w rozmowie z Instytutem Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego mówi, że chłopcy wychowywani bez ojców tracą poczucie bezpieczeństwa, szansę na łatwiejszy start w życiu i możliwość lepszej edukacji.

Maciek mówi, że rozumie decyzję swojej matki o porzuceniu go w pierwszych latach życia. Nic z tego okresu nie pamięta, więc nie ma żalu. – Dzięki temu znalazła dobrze płatną pracę. Nigdy nie prosiła mojego ojca o alimenty, nie musieliśmy żyć z zasiłków. To dało jej niezależność.

Pierwszym i najważniejszym mężczyzną jego życia był dziadek. Dlatego Maciej nie zauważa, aby dotyczył go mit "pantoflarza", którego matka przekonała, że wszyscy mężczyźni są źli, a kobiety to delikatne istoty dręczone przez facetów. – Nie brakowało mi męskiego wzorca. Mój dziadek przekazał mi całą wiedzę o niezbędnych naprawach w domu, jaką miał. Często zapraszał mnie, gdy naprawiał babcine radio, żebym popatrzył – opowiada Maciej. – I przede wszystkim pokazał, co to znaczy kindersztuba. To może wydawać się przestarzałe w XXI-wiecznym świecie, ale ja nie pozwalam moim randkom płacić za siebie, zawsze otwieram drzwi, a na pożegnanie całuję w rękę.

Zamknięci w sobie?

Według badań kanadyjskiego uniwersytetu McGill mężczyźni wychowujący się bez wsparcia ojca są mniej otwarci na nawiązywanie nowych relacji i charakteryzują się niską pewnością siebie.

Zdaniem Maćka chłopiec wychowywany tylko przez matkę ma wiele szans na spotkanie w swoim życiu męskiego przewodnika. Dla niego o wiele większe znaczenie ma to, jakie wychowanie odebrał z domu, niż z determinacji psychobiologicznej.

– Problem ze stereotypami dotyczącymi "miękkich chłopców" wychowywanych przez samotne matki wynika z tego, że ludzie zakładają, że w swoim życiu nie rozmawiamy z żadnymi innymi ludźmi, szczególnie mężczyznami, a jedynie z matką – tłumaczy Robert.

To jakim będziesz człowiekiem, zależy od tego, jaka jest samotna matka, która cię wychowuje. Czy ona jest pewna siebie i niezależna oraz z kręgu znajomych, jakimi się otaczasz.

Jego zdaniem męskość, jej rozumienie i wzorce, u każdego chłopaka kształtują się w wieku nastoletnim i na studiach. Od kolegów, nauczycieli, upatrywanych męskich autorytetów.

Ojcowie bywają bezużyteczni

Jako dziecko wychowywane bez ojca, Robert, nie miał okazji przejąć "pierwszego modelu mężczyzny". – Nie żałuję. Jak patrzyłem na bezużyteczność ojców w domach moich kolegów, to nawet cieszyłem się, że swojego nigdy nie poznałem – wyznaje. Uważa, że jego matka nauczyła go o wiele więcej, niż zrobiłby to jakikolwiek facet. – W naszym społeczeństwie jeszcze dominuje patriarchalne spojrzenie na rodzinę, w której to mężczyzna przynosi do domu pieniądze. Gdy tymczasem coraz więcej jest rozbitych rodzin, w której to kobiety przejmują funkcję żywiciela rodziny. Są o wiele bardziej zdeterminowane, wytrzymałe na stres oraz odpowiedzialne, niż jakikolwiek mężczyzna – mówi Robert.

Jego matka nauczyła go zmieniać koło w samochodzie, przepychać zlew, razem remontowali i odnawiali jego pokój, z mamą na fotelu pasażera uczył się jeździć samochodem.

Robert nie uważa się za maminsynka. Samotne wychowanie przez kobietę zdecydowanie uruchomiło w nim większe pokłady empatii niż w jego kolegach dorastających w pełnych rodzinach. Jest także uważniejszym ojcem. Pamięta chwile, w których zjeżdżał na sankach albo dostawał dobrą ocenę w szkole i rozmyślał o tym, jakby zareagował jego tata, jak cieszyłby się razem z nim. To czyni z niego lepszego ojca teraz.

– Jestem uważny. W roli taty realizuję się w stu procentach. Czy moje dzieci mają szczęście, że dorastają z dwójką rodziców? Tego chyba nie da się tak ocenić. Mają podwójne źródło miłości.

– Czy potrzebowałem ojca? Na pewno za nim tęskniłem, kumple nie wypełnią tego braku. Ale czego mógłbym oczekiwać od faceta, który nie wziął odpowiedzialności za swoje dziecko? Nawet nie chciałbym od niego usłyszeć przeprosin.