Tato, musisz obejrzeć ten film. "Czego nauczyła mnie ośmiornica?" to przyrodniczy hit Netflixa

Aneta Zabłocka
Czy można oswoić ośmiornicę żyjącą dziko w oceanie? Okazuje się, że tak. W dodatku można nawiązać z nią więź odpowiadającą tej, która potrafi łączyć jak najbliższe więzy krwi.
O czym jest film "Czego nauczyła mnie ośmiornica?". Recenzja Fot. "Kadr z filmu "Czego nauczyła mnie ośmiornica?"
Craig Foster jest w emocjonalnym kryzysie. Nie cieszy go praca ani rodzina. Po dwóch latach lawirowania wśród własnych myśli postanawia wrócić do RPA, kraju jego dzieciństwa, i poszukać ukojenia.

Znajduje tam nie tylko spokój, ale i nawiązuje niezwykłą znajomość.

Czytaj też: To miały być hity, ale coś nie wyszło. 7 filmów, które trzeba obejrzeć, bo są tak złe, że aż dobre

Hit przyrodniczy

Film "Czego nauczyła mnie ośmiornica" dostał osiem nominacji do Jackson Wild Media Awards, odpowiednika przyrodniczych Oscarów.

Zasługuje na to z pewnością ze względu na zdjęcia i montaż. Niesamowite jest z jak bliska oko kamery śledzi ośmiornicę, niemal naruszając jej prywatność. Zwierzę igra z widzem, raz po raz zmieniając kamuflaż i kryjąc się w muszlach czy piasku.


Ponadto jest przejmująco zimny, jak Przylądek Burz, w którym był kręcony. Zanurzamy się z las wodorostów i nawet kolorowe życie pod wodą, tchnie smutkiem.

Ośmiornica jak dziecko

Na początku badała stojącą przed jej jamą kamerę mackami. Czasami bawiła się, przewracając ją. Craig odwiedzał ją codziennie, by się do niego przyzwyczaiła.

Oglądając scenę z pierwszego kontaktu badacza z mięczakiem, przyszedł mi na myśl "Mały książę" Antoine'a de Saint-Exupery'ego i rozmowa Księcia z lisem, który objaśniał mu, na czym polega oswojenie. O tym, że jeśli będzie przychodził codziennie o tej samej godzinie, lis pozna cenę szczęścia.

Oswojenie ośmiornicy było dla badacza w pewnym stopniu szukaniem miłości zastępczej, szczęścia, które odebrało mu wypalenie zawodowe. Przez cały film oglądamy niejako kolejne etapy zakochania się Fostera w zwierzęciu.

Widzimy przywiązanie, lekką obsesję, niepokój, gdy nie może znaleźć jej w legowisku. Punktem kulminacyjnym jest atak rekinów na ośmiornicę. Craig niemalże przeżywa załamanie. Chciałby interweniować, ale nie może ingerować w ekosystem.

To aż nadto przypomina wychowywanie dziecka. Gdy obserwujemy jego rozwój, zachwycamy się ich dzikością, inteligencją, zabawy, ale i podejmowanie ryzyka.

Pułapka metafory

Ośmiornica wykorzystała Craiga w swoich polowaniach, popisywała się przed nim. W końcu "zdradza" go z inną ośmiornicą, spółkuje i wydaje jaja.

Tym, co mnie niepokoi w tym filmie jest obsesja Fostera na punkcie swojego "dziecka-ośmiornicy". Filmowiec traktuję przyrodę jak osobę, nie metaforę, przestrzeń, w której mógłby zajrzeć w głąb siebie.

W całym filmie tylko dwa razy pojawia się syn operatora. Gdy mówi on o trudnościach w zbudowaniu relacji, a potem, gdy wspomina, że zapoznał go ze swoją ośmioramienną sympatią.

Śmierć ośmiornicy otwiera Fosterowi drogę do zrozumienia rodzicielskiego poświęcenia. Mięczak wyrzuca z siebie ikrę tuż przed śmiercią. "Żyj szybko, umieraj młodo", mówi Foster. Czy to nauka, którą chciałby przekazać synowi?

Dobry film z jednym minusem

Nie jestem wyzuta z emocji, ale na wskroś ckliwa muzyka, która jest podkładem historii, po prostu mnie irytowała. Bez niej historia niezwykłej przyjaźni chwyciłaby mnie za serce bardziej.

Film jest dobry. Moim zdaniem przesadzone są oceny na 9+. Ale rozumiem, że wynikają one z hype'u na pokazywanie dzikości natury z bliska, okazywanie jej szacunku i przestrzeganie przed niszczeniem środowiska naturalnego.

Dla mnie "Czego nauczyła mnie ośmiornica?" jest filmem o dojmującej samotności i szukaniu uczuć zastępczych w świecie, w którym najlepszy przyjaciel przeżywa rok. To szukanie ekscytacji, romansu, które pobudzą do życia, ale są skazane na porażkę.