Jeden film dokumentalny, nawet poruszający, nie zmieni świata, ani tego jak traktujemy środowisko. Mimo tego, powinniście go zobaczyć. To historia człowieka, który całe życie poświęcił na zrozumienie tego, w jaki sposób każdego dnia, krok po kroku, niszczymy planetę.
Film "Można panikować" w reżyserii Jonathana Ramseya to jedna z najważniejszych premier tegorocznego festiwalu filmowego Docs Against Gravity. Został udostępniony przedpremierowo na YouTube i jeszcze przez parę dni można oglądać go za darmo na Youtubie.
To monolog 62-letniego fizyka atmosferycznego, prof. Szymona Malinowskiego, który od lat zajmuje się obserwacją zmian klimatycznych zachodzących na Ziemi.
Jego wnioski są proste – nieuchronnie zbliżamy się do katastrofy ekologicznej, która nieodwracalnie zmieni życie na Ziemi. W sumie to nic odkrywczego, ale mówi to Polak, pokazując, jak zmiany środowiska i klimatu wpływają na życie w naszym kraju.
Wreszcie można posłuchać autorytetu z polskiego podwórka, który wskazuje, gdzie popełniamy błędy i co musimy zmienić, by uratować planetę, właściwie — nasze życie na niej, bo planeta przetrwa niemal wszystko.
Szymon Malinowski jest autorem świetnej strony Nauka o klimacie, która nawet laikom potrafi wyjaśnić, o co w tej całej ekologii chodzi oraz autorytetem w sprawie ochrony klimatu.
Malinowski odwiedza między innymi elektrownię w Kozienicach. A tak naprawdę staje na wyspie piachu na środku Wisły obok martwego ptaka. To genialna ilustracja tego, czym płacimy za prąd w gniazdkach. – Jeśli zabraknie wody, zabraknie prądu także w chłodniach, które przechowują jedzenie i szpitalach – ostrzega z łachy piachu profesor.
Film jest szansą na zrozumienie oblicza katastrofy, która nas czeka. Bo to nie "amerykańscy naukowcy", a polski badacz ostrzega, że każda decyzja podjęta w każdego z nas ma wpływ na środowisko. "Realizując ten film, wyemitujemy określoną ilość dwutlenku węgla do atmosfery. Pytanie, czy było warto?" - pyta profesor, jadąc samochodem.
– Ludzie mają nie wiedzę, a poglądy – mówi Malinowski. Opowiada, że po jego występach w telewizji, gdy mówi o zagrożeniach klimatycznych, podchodzą do niego ludzie i mówią, że widzieli go w programie śniadaniowym. Tyle że on wolałby być "wysłuchany", a nie jedynie "obejrzany".
Ten film jest silny w obrazach. Widok budującej się nieustannie Warszawy, zabetonowany Radom, wysychające rzeki, Skierniewice, które w 2019 roku musiały borykać się z brakiem wody. Malinowski zwraca uwagę, że to negatywne konsekwencje rozwoju.
"Można panikować" jest filmem sentymentalnym. Przypomina rachunek sumienia i sprowadza się do smutnej refleksji: edukuję, ale nikt mnie nie słucha.
W filmie przewijają się zdjęcia i wspomnienia z życia Malinowskiego. – Żyjąc w systemie komunistycznym, wierzyliśmy, że już zawsze świat będzie tak wyglądał. Ale każdy system może upaść – mówi naukowiec. – Także system dobrobytu, w którym żyjemy obecnie.
W oczy rzuca się tło filmów, których nie wiadomo czy dane będzie zobaczyć naszym dzieciom – śnieżna zima, aleje miejskie pełne drzew. Do tych widoków sprzed kilkudziesięciu lat powinniśmy dążyć. – Współcześnie zużyliśmy czterokrotnie więcej zasobów, niż w czasach mojego dzieciństwa – tłumaczy profesor.
– Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które miało lepiej. O ile będą przyszłe pokolenia – zastanawia się Malinowski, stojąc na wiadukcie nad trasą szybkiego ruchu w Warszawie.
Film ma jeden minus, profesor, który jest jego narratorem, mówi monotonnie. To niektórych może usypiać albo irytować. Z drugiej strony - jest profesorem fizyki, a nie lektorem.
Reżyserem filmu "Można panikować" jest Jonathan Ramsey, Amerykanin od 10 lat mieszkający w Polsce. Na koncie ma dwa dokumenty dotyczące naszego kraju: "Living with Warsaw" i "One Man's Brexit" oraz film o problemie zanieczyszczenia powietrza - "Smog Wars".
Film "Można panikować" będzie dostępny na Youtubie do 7 czerwca. Potem zostanie wyświetlony na festiwalu Docs Against Gravity.