Nigdy nie jest za późno, by zrozumieć swój błąd. Ten model BMW pomógł mi przekonać się do diesli

Andrzej Chojnowski
Te wakacje są inne niż wszystkie. Wolelibyśmy Bali, a jest Hel. Wolelibyśmy Fuerteventurę, a są Mazury. Wolelibyśmy samolot, a jest samochód.
Fot: Andrzej Chojnowski
Lubimy powtarzać, że Polska jest piękna, ale dopiero w tym roku możemy przekonać się, że to nie pustosłowie i naprawdę mieszkamy w kraju pełnym uroczych miejsc.

Nagle zaczęliśmy doceniać to, co mamy i przy okazji przekonujemy się, że w niektórych przypadkach zdjęcia na Instagramie naprawdę nie przekłamują, a zachody słońca w Chałupach czy panorama Tatr na Podhalu naprawdę robią wrażenie.

Samochód, pojazd na co dzień dowożący nas do pracy i po zakupy, stał się nieoczekiwanie azylem bezpieczeństwa, maszyną, w której czujemy się pewnie nie tylko ze względu na systemy bezpieczeństwa chroniące kierowcę i pasażerów, ale po prostu dlatego, że jest. Co zrobić, takie czasy.


Szorstka przyjaźń z Zakopanem

Ja tegoroczne wakacje zacząłem od podróży do Zakopanego za kierownicą BMW 220d Gran Coupe. W związku z tym mam trzy refleksje.

Po pierwsze – Tatry naprawdę są piękne, ale wcale nie w Zakopanem. Zakopiańską panoramę wszyscy znamy tak dobrze, że profil "Śpiącego Rycerza" z Giewontu możemy rysować z pamięci, ale w sąsiednich miejscowościach widok na Podhale i Tatry jest jeszcze piękniejszy. W odległości kilku minut jazdy samochodem od Krupówek znalazłem kilka miejsc, które są idealne na zdjęcie pocztówkowe, ale też na działkę. Widok z okien będzie lepszy niż tapety w Macbookach.
Fot: Andrzej Chojnowski
Po drugie – przez lata żyłem w nienawiści do Zakopanego, ale okazuje się, że nienawidziłem głównie tłumów turystów, a nie samego miasta. W tym roku stolica polskich Tatr na początku wakacji była skromnie zaludniona przez przyjezdnych. To na pewno irytowało miejscowych, którzy woleliby zarabiać pieniądze. Tyle że zadeptane miasto nie może podobać się turystom, a przynajmniej nie wszystkim.

Nadal nie jest to moje ulubione górskie miasteczko w Polsce, ale muszę przyznać, że mój brak sympatii do Zakopanego nieco osłabł, bo zobaczyłem to miejsce nieco z innej strony. Spora w tym zasługa hotelu Villa 11 Folk and Design w Zakopanem, w którym mieszkałem. Widok na Giewont był tak imponujący, że co rano, pijąc kawę, mogłem liczyć zmarszczki śpiącemu rycerzowi.
Fot: Andrzej Chojnowski
A może to po prostu efekt endorfin, bo po 20 kilometrach treningu biegowego na terenach Tatrzańskiego Parku Narodowego spodobałaby mi się nawet kopalnia odkrywkowa pod Bełchatowem? Trudno powiedzieć.

No i refleksja trzecia – polubiłem silniki Diesla.

Diesel to nie znaczy zawsze to samo

To zawsze był problem w moim przypadku. Od lat zarzekałem się, że wolałbym pojazd parowy niż Diesla. Nie znosiłem aut z silnikami wysokoprężnymi. W sumie nadal za nimi nie przepadam, ale tego lata przekonałem się, że auta z silnikami Diesla mogą być różne i niektóre z nich można polubić.
Fot: Andrzej Chojnowski
Przede wszystkim pogodziłem się z myślą, że to, jaki silnik pracuje pod maską ma czasami mniejsze znaczenie od tego, jaki to samochód i co oferuje kierowcy, jeśli chodzi o wyposażenie, komfort i przyjemność jazdy. Czasami ten komfort jest na tyle duży, że można przestać zastanawiać się, czy pod maską coś warczy czy może jednak mruczy jak benzyniak.

Wspominałem już, że pierwszy weekend wakacji spędziłem w towarzystwie BMW 220d Gran Coupe. To kompakt i tym ujął mnie już na początku. Jeśli mam jakiś problem ze współczesnymi samochodami to głównie taki, że wszystkie za bardzo urosły. Dzisiaj nawet Toyota Yaris to przestronne auto, którym można planować spore zakupy w Ikei, choć pierwsza generacja pozwalała planować jedynie wyprawę do warzywniaka.

Gran Coupe w nazwie BMW sugeruje, że to jakieś potężne auto, ale tak nie jest. Ten samochód to bardzo przyjemny kompakt. Ma po prostu właściwe rozmiary, takie w ludzkiej skali. Nie przytłacza kierowcy rozmiarem.

Samochody dla kierowców

Druga rzecz – stylizacja. BMW miało gorszy czas, gdy projekty nowych aut tworzył zespół pod kierownictwem Chrisa Bangle'a. Tamte samochody były dyskusyjne, nawet gdy były nowe. Czas pokazał, że ich design kiepsko się starzeje.

Na szczęście od kilku lat auta BMW wyglądają zupełnie inaczej. 220d Gran Coupe ma ciekawą linię i agresywną sylwetkę, wydłużony przód i wyraźnie zadarty tył podkreślający sportowe aspiracje tego modelu.
Fot: Andrzej Chojnowski
Mój egzemplarz miał też mnóstwo smaczków z pakietu M, łącznie pięknymi 18-calowymi obręczami V-Spoke i niebieskimi zaciskami na tarczach hamulcowych, które budziły respekt u innych kierowców (true story, zaobserwowane!). Nawet ta słynna oversize'owa atrapa chłodnicy, w przypadku mniejszych modeli BMW wygląda całkiem, całkiem (duże auta z Bawarii to osobna historia).

Projektanci BMW uspokoili stylizację wnętrza, niegdyś w męczący sposób postmodernistyczną. Teraz jest spokojniej, za to ultraergonomicznie i wciąż z tym charakterystycznym dla BMW "skrętem" całego kokpitu w stronę kierowcy.

Za to bardzo lubię BMW, właśnie takimi drobiazgami Bawarczycy od wielu dekad pokazują, że ich samochody tworzone są z myślą o kierowcy i jego komforcie. To widać także w przypadku 220d Gran Coupe. Aha, dodatkowy punkt leci za drzwi bezramkowe.

Wnętrze pełne niespodzianek

Moja wersja BMW miała też sporo dodatkowych smaczków w środku. Był więc świetny system audio Harman Kardon Surround Sound (przepraszam wszystkich przechodniów zmuszonych słuchać mojej playlisty), szklany dach panoramiczny, hotspot WiFi i obsługę za pomocą gestów.

Kolejna fajna rzecz – aplikacja BMW do zarządzania autem. Mimo wszystkich moich obaw związanych z rozwiązaniami smart nie sposób odmówić im wygody, bo jest to przyjemne, gdy na dworze temperatura sięga 30 stopni, a ty możesz zdalnie włączyć klimę w aucie, dzięki czemu wiesz, że gdy wsiądziesz do samochodu, wewnątrz będzie po prostu przyjemnie.

Aplikacja ma więcej zalet, wśród których możliwość zdalnego zamknięcia i otwarcia zajmuje szczególne miejsce w moim sercu człowieka który *ZAWSZE* wraca, by sprawdzić, czy zamknął auto.

Co jeszcze? Wyświetlacz Head Up Display, który naprawdę ułatwia jazdę, zwłaszcza jeśli ktoś, tak jak ja, nie przepada za wirtualnymi zegarami.

System multimedialny – w tej dziedzinie BMW jest naprawdę dobre i doceni to każdy kierowca. Integracja z telefonem dzięki Apple CarPlay i Android Auto sprawia, że gdy zajmujesz miejsce za kierownicą, samochód przejmuje wszystkie funkcje telefonu, co jest po prostu bezpieczne.
Fot: Andrzej Chojnowski

Od Tatr do Bałtyku

I wreszcie – silnik, wysokoprężna jednostka o mocy 190 KM i bardzo umiarkowanym zużyciu paliwa (wiadomo, diesel). Jego największa zaleta? Znalazłem nawet dwie – po pierwsze BMW 220d Gran Coupe jest bardzo żwawe, a po drugie w czasie jazdy nie słychać, że jedziesz dieslem. Auto słucha kierowcy, daje świetny komfort oraz bardzo dużo frajdy podczas jazdy na autostradzie. Gdy przełączasz auto w tryb sport i czujesz, jak precyzyjne stają się manewry kierownicą, ponownie dociera do ciebie, że to auto stworzone z myślą o kierowcy.

Przyspieszenie? 7,5 sekund do setki. Zaręczam, że nie potrzeba więcej, ten model w tej wersji daje poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu, łącznie z kierowcą, który ma tu specjalne prawa i przywileje.
Fot: Andrzej Chojnowski
BMW 220d Gran Coupe dowiozło mnie z Podhala do Warszawy wprost na pierwszą turę wyborów. Gdyby nie obywatelski obowiązek, nie zatrzymałbym się, tylko pojechał dalej autostradą A1 nad morze.