Niewielu chorób mężczyźni wstydzą się tak, jak tej. Najczęstszą reakcją są żarty i "dobre rady"

Kacper Peresada
W teorii to bardzo proste: zaburzenia odżywiania dotyczą kobiet, faceci jedzą "stejki", bo chcą, żeby rosła im "łapa". To teoria, która niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Fakty są takie: co trzecia osoba mająca problemy z odżywianiem to mężczyzna.
Fot: Victor Freitas/Unsplash
Tu pojawia się problem, bo mężczyźni nie szukają pomocy, a nawet jeśli idą do lekarza z zaburzeniami odżywiania, ich problemy są bagatelizowane. Zwycięża myślenie: "przestań się mazać, bądź facetem".

– Często sam w ten sposób podsumowywałem mój problem – wyjaśnia Janek, który z zaburzeniami odżywiania zmaga się od 10 lat. – Powtarzałem sobie, że zachowuję się jak baba i powinienem wziąć się w garść – dodaje.

Atak paniki z powodu szpinaku

Ta choroba u mężczyzn często zaczyna się od dysmorfofobii, zaburzenia, które charakteryzuje się przekonaniem chorego o tym, że wygląda nieestetycznie. – Zacząłem chodzić na siłownię, gdy skończyłem 18 lat – mówi Janek.


Początkowo jedynie ćwiczył, potem zaczął zwracać coraz większą uwagę na diecie. – Marzyłem o idealnej formie i robiłem wszystko, aby to osiągnąć. Mało kto widział, że coś jest ze mną nie tak – opowiada. Jego potrzeba kontrolowania tego, co zjada rosła z każdym miesiącem, aż w końcu zaczęła panować nad jego życiem.

Czytaj też: Zanim staniesz się mężczyzną, najpierw jesteś chłopcem – a to droga przez mękę. Powiem wam dlaczego

– Musiałem jeść określoną liczbę kalorii o określonej porze. Każdy posiłek ważyłem i sprawdzałem, czy przypadkiem nie przekraczam normy, którą sobie postawiłem – opowiada Janek.

Miał zdrową dietę, rozpisaną co do ostatniej kropli zupy i każdego kawałka warzywa, które pojawiało się na jego talerzu. Jeśli cokolwiek nie spełniało ustanowionych przez niego norm, dostawał ataków paniki.

– Jeśli wieczorem okazywało się, że nie mam w domu pełnoziarnistego chleba, nie mogłem zasnąć. Jeśli nie miałem szpinaku albo dressing do sałatki w knajpie był niewłaściwy, trudno było mi opanować przerażenie. W końcu zdał sobie sprawę, że jego życie wymknęło mu się spod kontroli.

Czipsy od rana do wieczora

Zaczął chodzić do psychologa, ale pierwsze wizyty nic nie dały. Tłumaczył, że ma zaburzenia odżywiania, terapeuta prosił, żeby pokazał mu swój plan żywieniowy, po czym stwierdzał, że przecież wszystko wygląda świetnie. – Wiele osób oceniało mnie po wyglądzie, a wyglądałem jak okaz zdrowia. Byłem w świetnej formie fizycznej, ale nie psychicznej.

Według mojego rozmówcy ludzie nie rozumieją, na czym polegają zaburzenia odżywiania. – Wszystkim się wydaje, że anoreksja i bulimia to wszystko, co może człowieka spotkać i że jest to najczęściej problem młodych kobiet, a to nieprawda – tłumaczy Janek.

W trakcie terapii spotkał "normalnie" wyglądających chłopaków, którzy żywili się jedynie czipsami. Nie wyglądali niezdrowo, ale taka dieta powodowała, że byli skrajnie niedożywieni.

Przyznaje, że w pewnym momencie jego choroba wynikała z potrzeby kontrolowania swojego życia, a przynajmniej tego małego wycinka, które działo się w siłowni. Nie było istotne, czy miał wygląd greckiego półboga, chodziło o to, aby w ten sposób pokazać, że nie musi się martwić innymi problemami w życiu. Gdy w końcu udało mu się znaleźć terapeutę, który rozumiał jego problem, postawił sobie za cel przestać przejmować się tym, co je i zrezygnować z siłowni.

– Przestałem pracować nad ciałem, a zacząłem pracę nad wnętrzem – tłumaczy Janek. Przyznaje też, że gdy pierwszy raz usłyszał słowo "ortoreksja" był w szoku, że jego choroba ma nazwę.

Świetnie wyglądasz, przestań się przejmować

Ortoreksja została opisana po raz pierwszy przez Stevena Bratmana w 1997 roku. To zaburzenie, które powoduje lęk przed złamaniem zasad spożywania wyłącznie zdrowej żywności. Chorzy nie tylko boją się jeść niektóre produkty, nie zgadzają się też na "niezdrową" obróbkę żywności. Wynika to z przekonania, że nieprzestrzeganie zasad żywieniowych spowoduje, iż będą negatywnie oceniani przez otoczenie.

Chodząc na siłownię, Janek miał wrażenie, że wielu świetnie zbudowanych facetów miało podobny problem. – Obsesyjne sprawdzanie każdej kalorii nigdy nie jest zdrowe – stwierdza mój rozmówca. Przypomina też, że nawet Arnold Schwarzenegger przyznawał, że gdy wygrywał kolejne tytuły w zawodach bodybuilderów, miał poczucie, że jest za mały i w słabej formie.

Na terapii grupowej Janek najczęściej spotykał osiłków i chłopaków bardzo wychudzonych. Według niego ta pierwsza grupa najbardziej potrzebuje pomocy. – Nikt nie bierze na poważnie tego, co mówią. Wszyscy powtarzają, że wyglądają świetnie i nie ma się czym przejmować. Tymczasem ci ludzie są poważnie chorzy i wstydzą się, że stracili kontrolę nad własnym życiem, a kompulsywny trening i obsesyjne pilnowanie diety stało się przymusem, z którym nie umieją walczyć.

Zaburzenia odżywiania nie są czymś zjawiskiem czarno białym. Nie da się ocenić, czy ktoś ma problemy, patrząc jedynie na jego budowę. – Od sześciu lat chodzę na terapię. Spotkałem dziesiątki chłopaków i facetów, którzy mogliby wrócić do zdrowia o wiele szybciej, gdybyśmy nie lekceważyli ich problemów – mówi Janek.

Podkreśla też, że najgorsze co może spotkać ludzi to szufladkowanie ich na podstawie wyglądu. – Jesteś gruby? To pewnie jesteś leniwy. Jesteś chudy? Zapewne próbujesz zwrócić na siebie uwagę, pokazując innym, że jesteś w formie, a twoje życie jest świetne i poukładane – stwierdza.