Dzisiaj koncerty w grach wideo, wkrótce wirtualny Opener? Tak będzie wyglądać przyszłość rozrywki

Kacper Peresada
Najpierw Marshmello, potem Travis Scott, Diplo i Steve Aoki. To nie gwiazdorski lineup popularnego festiwalu muzycznego. To lista megagwiazd muzyki, które w ostatnim czasie zaliczyły koncerty w świecie gry "Fortnite". Oglądały je miliony ludzi.
Występ Travisa Scotta w świecie gry "Fortnite" był wydarzeniem bez precendensu. Starszym fanom muzyki coś takiego nie mieści się w głowie, dla nastolatków to rzecz naturalna. fot. Youtube / Travis Scott
Te występy oglądały miliony ludzi na całym świecie, w planach są kolejne eventy tego typu. Chętnych nie zabraknie ani wśród artystów, ani wśród widzów gotowych oglądać awatary swoich ulubionych wykonawców.

Pandemia jedynie przyspieszyła to, co było i tak nieuniknione. Rozrywka przenosi się tam, gdzie są fani, do świata gier.

Twoje drugie życie w grze komputerowej

Gdy w 2008 roku premierę miała gra "Grand Theft Auto 4", jej twórcy zapewniali graczy, że realizm rozgrywki rzuci ich na kolana. Dla mnie jedną z najbardziej ekscytujących opcji, które pojawiły się w tej grze, był obecny w niej klub komediowy, a w nim moje ulubione gwiazdy stand-upu, Frankie Boyle, Ricky Gervais i Katt Williams.


Czytaj też: Szachy wracają w wielkim stylu: dzieciaki chcą w nie grać. Wszystko za sprawą Twitcha i Youtube'a

Dla mnie było to coś niesamowitego, pierwszy krok, który pokazywał, że rozrywka niebawem może przenieść się do świata gier komputerowych, że granice między tym, co jest częścią gamingu, a co przynależy do "realu", zacierają się i niedługo będziemy zapominać o różnicach dzielących te dwa światy.
Oczywiście ucieczka do świata gier i tworzenie w nich drugiego, równoległego świata, nie jest dla graczy niczym nowym.

Tytuły takie, jak "Second Life" już ponad dekadę temu pozwalały ludziom przenosić swoje internetowe alter ego do sieci. Tam kupowali domy, mieli pracę, partnerów, przyjaciół i wiedli życie, które często bardziej ich interesowało niż to "prawdziwe".

W uzależnieniu od "Second Life" było jednak coś sekciarskiego, co odrzucało wiele osób. W ostatnich latach gry komputerowe sprawiły, że świat online stał się po prostu miejscem, w którym lubimy spędzać czas.

Nie tylko po to, aby grać, ale po to, aby spotkać się ze znajomymi, wspólnie oglądać koncerty, filmy, a nawet występować na scenie z własnym stand-upem.

Widać to zarówno w grach takich jak "GTA: Online", "World of Tanks" czy w tytułach VR-owych, których celem od początku do końca jest po prostu stworzenie wirtualnej przestrzeni, w której ludzie będą mogli się ze sobą spotykać.

Wyspa gwiazd

Gdy zapowiedziano w zeszłym roku, że w "Fortnite" wystąpi DJ Marshmello, wydawało się to logicznym następstwem działań twórców gry.

Przez lata firma Epic Games często wykorzystywała znanych artystów do promocji swoich tytułów. W "Fortnite" oficjalnie grali Joe Jonas czy Drake.

Dlatego przeniesienie ich do świata gry było nie tylko promocją samej gry, ale też interesujący PR-owym zabiegiem promocyjnym ze strony artystów.
Pierwszy w historii "Fortnite’a" koncert Marshmello przerósł jednak najśmielsze oczekiwania i przyciągnął do gry 11 milionów ludzi.

Nie powinno więc nikogo dziwić, że zarówno szefowie Epic Games, jak i inni producenci gier zdecydowali, że koncerty czy organizowanie wydarzeń online to idealny sposób na promocję.

W ciągu ostatnich miesięcy online’owe koncerty dali m.in. Korn czy The Offspring, występowali odpowiednio w "AdventureQuest 3D" i "World of Tanks". Możemy zakładać, że w najbliższych miesiącach takich występów będzie coraz więcej.

Jednak to twórcy "Fortnite’a" jako pierwsi dostrzegli, jak wielki (i dziewiczy) rynek stanął przed nimi otworem.

Gigantyczna zmiana nastąpiła pod koniec kwietnia, gdy w "Fortnite'cie" wystąpił Travis Scott. Twórcy gry zdecydowali się stworzyć specjalną wyspę o nazwie Party Royal, któa była jednym wielkim klubem tanecznym połączonym z outdoorowym kinem, a przede wszystkim — miejscem spędzania czasu ze znajomymi.

Zmiana była bardzo istotna: wcześniej w tej grze także zdarzały się koncerty, czy pokazy zwiastunów premier filmowych, ale ich zakończeniu gracze natychmiast musieli wracać do rozgrywki, żeby nie zginąć.

Tym razem Epic Games zdecydowało się zapewnić użytkownikom komfortowe warunki spędzania czasu w świecie, w którym nic im nie grozi. Mogą w skrócie, po prostu czilować.
Według wielu obserwatorów Party Royal jest w stanie zapewnić "Fortnite’owi" kolejne miesiące na pozycji numer jeden wśród gier typu Battle Royal.

Zapraszamy do gry na premierę filmu

Mimo premiery nowego sezonu "Apex Legends" i gigantycznej popularności "Call of Duty: Warzone", koncert Travisa Scotta w świecie "Fortnite'a" obejrzało ponad 12 milionów fanów.

Kolejne wydarzenia, w których udział brali Diplo i Steve Aoki były już bardziej kameralne i przyciągnęły mniej fanów, ale dowiodły, że Party Royal nie będzie musiało się opierać na pojedynczych wielkich wydarzeniach. Fortnite będzie mógł oferować występy online mniejszym artystom, tworząc coś w rodzaju muzycznego Twitcha obecnego wewnątrz gry.

Niektórzy sugerują, że w najbliższych miesiącach fani będą mogli w "Fortnite'cie" oglądać zwiastuny filmów, seriali czy gier komputerowych. Jest to kolejny krok w stronę zmiany modelu konsumpcji rozrywki.

Zacieranie granic między telewizją, kinem, clubbingiem i grami komputerowymi to przyszłość. Tak, jak dekadę temu oglądałem moich ulubionych komików w świecie gry "GTA 4", tak teraz w “GTA: Online” mogę chodzić na sety DJ-skie grane przez moich ulubionych DJ-ów.

Mogę słuchać moich ulubionych raperów i oglądać ich koncerty w "Fortnite'cie" albo zastanawiać się, dlaczego kiedyś wydawało mi się, że Korn to dobry zespół.

Nie ma w tym nic dziwnego. Obecność w świecie wirtualnym i prowadzenie tam życia przestało być czymś, co robią jedynie dziwacy z "Second Life". Robimy to wszyscy i trzeba iść z duchem czasu.