Na grupie rodzicielskiej zapytałam kiedyś o ciekawe zajęcia dla syna – opowiada mi Kasia.
– Napisałam, że trenuje piłkę i chodzi na basen, ale poza tym nie ma żadnych zainteresowań, a czas spędza głównie przed komputerem.
W odpowiedzi jeden z rodziców na grupie zasugerował, że skoro jej syn lubi grać, może warto spróbować przekształcić tę fascynację w coś większego. Kasia myślała na początku, że to żart.
Michał, jej nastoletni syn, gra głównie w "League of Legends". Codziennie spędza kilka godzin przy komputerze. Długo się tym martwiła, w końcu każdy powtarza, że gry komputerowe odmóżdżają dzieciaki. Jednak, gdy zaczęła się zagłębiać w temat e-sportu, zmieniła zdanie.
– Początkowo nie sądziłam, że może z tego wyniknąć cokolwiek dobrego – mówi mi Kasia. Po rozmowach z innymi rodzicami zaczęła żałować, że tak późno się zdecydowała na wysłanie syna na treningi gamingowe.
– Dzieciaki trenują, wymieniają się informacjami, mają instruktorów, którzy pomagają im poprawiać umiejętności w danej grze – opowiada.
Grasz w Fortnite'a i jeszcze ci za to płacą
– Na Youtubie można znaleźć tysiące filmików, dzięki którym dzieci mogą stawać się lepszymi graczami – tłumaczy mi Tomasz. Jego syn od roku ma indywidualne treningi gamingowe.
Tomasz na początku martwił się, że trening gamingowy skutecznie "zamorduje" zainteresowania jego syna. – Nawet ulubiona rozrywka przestać się podobać, gdy zmienia się w lekcję – mówi. Nic takiego nie nastąpiło, po pierwszych kilku zajęciem z trenerem jego 13-letni syn Antek był jeszcze bardziej zafascynowany gamingiem.
– W "League of Legends" jest 148 postaci. Żeby je ogarniać, trzeba spędzić setki godzin na nauce – wyjaśnia mi Tomasz.
Ma świadomość tego, czym jest e-sport i jak błyskotliwe kariery robią najlepsi gracze. Wie, że dla niektórych młodych ludzi granie na komputerze w przyszłości może stać się zawodem.
– Wiele dzieciaków marzy o tym, by w przyszłości płacono im za to, że będą siedzieć przed komputerem i grać w "Fortnite’a" – mówi. Gdy miał 10 lat, też o tym marzył. Problem polegał na tym, że ponad dwadzieścia lat temu nikt nie płacił za bycie dobrym w "Quake’a".
– Teraz najlepsi gracze zarabiają duże pieniądze, dlatego rodzice powinni zacząć postrzegać gry jako normalną ścieżkę kariery ich dzieci.
Syn Tomasza ma jeden albo dwa treningi tygodniowo. Obecnie zajęcia odbywają się tylko online, przed pandemią trener przychodził do nich do domu.
Dla niego ważny jest fakt, że podobnie, jak w wypadku piłki nożnej czy sportów walki, trenując gaming, jego syn się rozwija. – Poznaje nowych ludzi, uczy się nowych technik – wylicza.
– Nie miałem pojęcia, że gry komputerowe wymagają czasami bardzo złożonych obliczeń matematycznych. Zdarza się siedzieć w Excelu i wyliczać jakieś współczynniki.
Tomek kilka razy próbował grać w LoL-a, z marnym skutkiem, dlatego nie stara się zagłębiać w temat. – Wolę pograć w "Apex Legends" albo w Fifę.
Raz piłka nożna, raz "League of Legends"
– Nie sądzę, aby mój syn został zawodowcem – mówi Tomek. – Jeśli jednak mogę mu pomóc spełnić marzenia, dlaczego miałbym go ograniczać?
Podkreśla też, że ostatecznie na zawodowstwo decyduje się mały odsetek graczy, a mimo to świat gamingu daje młodym ludziom gigantyczne możliwości, jeśli chodzi o ich kariery.
Wielu rodziców "grających" dzieci chętnie posyła je również na zajęcia z programowania. – Mój młodszy syn od roku chodzi na zajęcia z programowania. Jest zafascynowany "Minecraftem", chciał stworzyć własną grę komputerową.
Najpierw planował zrobienie "Minecrafta 2", z dodatkiem samochodów i pistoletów. – Jędrek chciał dodać do swojej ulubionej gry elementy z innych, w które na razie nie może jeszcze grać, bo jest za mały.
Możliwe, że w przyszłości dołączy do starszego brata i będą wspólnie trenować. – Na razie woli robić własne gry, to go bardziej ekscytuje. Chce być po drugiej stronie ekranu komputera i lubi opowiadać interaktywne historie.
W opinii Tomka niczym się to nie różni od jego dziecięcych fascynacji, czyli rysowania komiksów. – Jędrek opowiada historie, używając do tego komputera, ja to robiłem za pomocą ołówka.
Tomek już dawno przestał postrzegać gry komputerowe jako coś złego. Tak jak Kasia, która, chociaż nigdy nie była "gamerką", doszła do wniosku, że powinna wspierać swojego syna. – Daje radę łączyć treningi piłkarskie i gamingowe. Ma dobre oceny, lubi czytać. Nie ma powodu, abym miała demonizować zajęcie, które jest częścią życia milionów ludzi na całym świecie.
– Mój syn nigdy nie będzie piłkarzem, a mimo to chodzi na treningi piłkarskie, bo to lubi. Czemu miałabym nie dać mu takich samych możliwości, jeśli chodzi o gry?
– Spędzał godziny na graniu, czytał fora i analizował taktykę, chciał poprawić swoje umiejętności. Doszedłem do wniosku, że skoro i tak poświęca na to czas, może warto wspomóc jego zainteresowania.
– Nie widzę w tym nic dziwnego. Zespoły e-sportowe mają managerów. Są to często emerytowani zawodnicy, którzy wspierają młodszych graczy swoją wiedzą i doświadczeniem. Dzięki pomocy znajomych udało mi się znaleźć trenera.