"Traktują nas jak ludzi ósmej kategorii". Kosmetyczkom i fryzjerom wolno pracować, a im nie. Bo nie!
– Jesteśmy traktowani jak przedsiębiorcy nie drugiej, a ósmej kategorii – wkurza się Iza, moja znajoma tatuażystka. Trwa odmrażanie gospodarki, ale tatuatorzy w Polsce wciąż nie mogą wrócić do pracy. Ona przestała się łudzić, że rząd w końcu zainteresuje się ludźmi, którzy wykonują tatuaże.
Iza to nie jej prawdziwe imię, ale woli używać pseudonimu. Twarzy też nie chce pokazać. Zależy jej natomiast na tym, by pokazać zjawisko, które dla niej i dla wielu osób z branży jest całkowicie niezrozumiałe – obecne przepisy dyskryminują tatuażystów.
Nie, bo tatuaże to coś dziwnego
W salonach tatuażu od zawsze przestrzegano bardzo rygorystycznych zasad higieny. W marcu, gdy ludzie zabijali się o choćby butelkę płynu do dezynfekcji, każdy tatuażysta miał w swoim w studiu przynajmniej kilka litrów. Podobnie było z zapasami rękawiczek jednorazowych i maseczek.– Każdy poważny tatuażysta jest pedantyczny do bólu i bardzo uważny przy pracy – dodaje moja rozmówczyni. Większość z nich używała maseczek jeszcze przed pandemią, wszyscy zawsze pracują w rękawiczkach, nawet po najmniejszym tatuażu dezynfekcji poddawane są wszystkie przyrządy, zużyte igły trafiają do utylizacji, czyszczone są krzesła, stoły i maszyny – Nie ma miejsca na niechlujność w tym zawodzie – mówi.
Dlatego trudno jest zrozumieć, czemu ponowne otwarcie salonów tatuażu odkładane przez rząd na później. Z drugiej strony nietrudno domyślić się, co stoi za taką decyzją. – W rządzie siedzą ludzie, którzy nie mają najmniejszego pojęcia o tatuażach – irytuje się Iza.
Według niej rządzący myślą, że skoro w ruch idzie igła i dotyka się nią skóry, to ryzyko zarażenia się przez taką osobę jest większe, niż gdy dotykasz czyjejś głowy podczas strzyżenia. Ale jest to dalekie od prawdy.
– Między mną a klientami nie ma bezpośredniego kontaktu. Mam rękawiczki i non stop maseczkę. Psikam wszystko i wszystkich płynami do dezynfekcji. Większe ryzyko istnieje, że zachorują poprzez dotykanie klamki na klatce schodowej niż przez przebywanie w moim towarzystwie – mówi Iza.
Nie, bo krew
Według dziennikarzy RMF FM rząd planuje otworzenie salonów tatuażu i piercingu dopiero 1 czerwca. Początkowo tatuatorzy mieli wrócić do pracy 18 maja, ale na ten termin z niezrozumiałych powodów nie chciało się zgodzić Ministerstwo Zdrowia. Jako jeden z głównych powodów podawano fakt, że w trakcie tatuażu pracownicy mają kontakt z krwią.– W ogóle nie wiem, po co wspominać o krwi. Od zawsze tatuażyści zabezpieczali się przeciwko HIV czy HCV. Covid-19 nie jest czymś przerażającym. Zwłaszcza że w przypadku tej choroby zarażenie nie następuje przez kontakt z krwią – wyjaśnia Iza.
W salonach kosmetycznych pracownicy mają taki sam kontakt z krwią jak tatuażyści. – Makijaż permanentny i przekłuwanie uszu również oznacza kontakt z krwią. Dlaczego więc u kosmetyczki ludzie mogą krwawić i jest okej, ale w salonie tatuażu nie mogą? – pyta.
Ludzie nie widzą niczego dziwnego w makijażu permanentnym, który przecież polega na tym samym, co tatuowanie. Za to zrobienie sobie tatuażu uważane jest za coś szalonego.
Nie, bo nie
Według niej w wypadku tatuażystów znaczenie ma tez liczba przyjmowanych przez nich klientów.– Gdy robisz dwa tatuaże dziennie, łatwiej jest zapewnić odpowiedni poziom czystości i higieny, niż gdy klientki u kosmetyczki wymieniają się co 30 minut.
Iza podkreśla też, że wprowadzone niedawno w salonach fryzjerskich i kosmetycznych ankiety zdrowia funkcjonowały w salonach tatuaży od lat.
– Ludzie muszą zrozumieć, że tatuatorzy o nic tak bardzo nie dbają, jak o zapewnienie bezpieczeństwa swoim klientom – przekonuje mnie Iza. – Wystarczyłoby, że zachorowałaby jedna osoba po wizycie u tatuatora, a jego reputacja byłaby zrujnowana.
W trakcie pandemii nic w tej sprawie się nie zmieniło. – Wszyscy tatuatorzy przestrzegali reguł wprowadzonych przez rząd na długo przed tym, gdy ktokolwiek Ministerstwie Zdrowia o nich w ogóle pomyślał.
Nastroje wśród tatuatorów nie są dobre. Fakt, że rząd nie pozwolił im wrócić do pracy, w tym samym czasie co innym salonom, jest dla nich niezrozumiały.
– Przekonania wielu osób opierają się na niewiedzy i uprzedzeniach w stosunku do tatuażystów i do "piercerów". Ludzie muszą zrozumieć, że przestrzegamy zasad Sanepidu, dbamy o zdrowie naszych klientów i zasługujemy na traktowanie na równi z innymi przedsiębiorcami – mówi Iza.