Tak postępuje coraz więcej rodziców w Polsce, oto kolejny dowód na to, że nauka zdalna jest fikcją
Nic się nie zmieniło – mówi mi Anna, która od 20 lat uczy w szkole. – To, że teraz dzieciaki wysyłają zadania przez internet, nie ma znaczenia. Nadal jedni rodzice pomagają swoim dzieciom, inni piszą za nich prace domowe, a część dzieciaków po prostu "zrzyna" z gotowców.
Postanowiłem zapytać znajomą nauczycielkę, co sądzi o takim procederze. Jej odpowiedzi mnie zaskoczyły.
– Rodzice nigdy się nie zmienią. Są tacy, którzy zawsze będą odrabiali zadania domowe dzieci, byle tylko syn albo córka mieli lepszą oceny – przyznaje Anna, moja rozmówczyni, nauczycielka z 20-letnim stażem.
To, że teraz zajęcia mają charakter zdalny, niczego nie zmienia. – Tego typu podejście można dostrzec już w przedszkolu – komentuje Anna. – Na konkursie plastycznym 3-latków masz 10 prac, które wyglądają jak Jackson Pollock, a jedenasta sprawia wrażenie, jakby wyszła spod ręki Vincenta van Gogha.
Czytaj też: "Dzieci są takie same. To rodzicom odbiło". Nauczyciel z długim stażem mówi gorzko o nas, dorosłych
Według mojej rozmówczyni niektórzy rodzice lubią mieć poczucie, że są lepsi od innych. Czasem wystarczy im, że ich dziecko będzie lepsze od rówieśników. – Żeby było lepsze, musi mieć lepsze oceny – tłumaczy Anna.
Oczywiście wsparcie rodziców może przybierać różną formę. – Znam takich, którzy poprawiają prace pod względem stylistycznym. Dziecko siada, pisze wypracowanie, przedstawia swoją tezę, a potem wspólnie z tatą czy mamą pracuje nad formą. Uważam, że to fajny sposób uczenia dziecka lepszego pisania – mówi moja rozmówczyni.
Sławomir Wikariak, który rozpoczął dyskusję na Twitterze, uważa, że największym problemem są testy online, bo często rozwiązują je rodzice, siedząc obok dziecka przy komputerze.
– Sprytne dziecko i tak wykorzysta komputer do znalezienia właściwej odpowiedzi. Zresztą szukanie odpowiedzi w sieci jest według mnie okej – mówi Anna. Jej zdaniem fakt, że dziecko wpisze jakieś pytanie w wyszukiwarkę, a potem znajdzie prawidłową odpowiedź, pomoże mu się uczyć.
– Mój syn na każdą klasówkę przychodził ze ściągawką. Namawiałam go, żeby je przygotowywał, bo pisząc ściągę, uczył się. Powtarzał sobie w ten sposób informacje, a one zostawały w jego głowie.
Anna przyznaje, że rodzice, którzy za wszelką cenę próbują zapewnić swoim dzieciom "szóstki", są irytujący. Dodaje jednak, że ci, którzy narzekają na “oszustów” nie są wiele lepsi.
– Temat ocen powinien być sprawą między nauczycielem, uczniem i jego rodzicami. Inni nie powinni się tym interesować ani plotkować o tym, że ich zdaniem ktoś oszukuje.
Z jej doświadczenia wynika, że rodzice, którzy najbardziej narzekają, mają podobne podejście jak ci, którzy odrabiają prace za swoje dzieci. – Oni też chcą, by ich dziecko było najlepsze. Dlatego złoszczą ich, że ktoś ma lepsze oceny.
Według mojej rozmówczyni, oceny nie mają żadnego znaczenia. – Rodzice, rozmawiając o nich w kółko, utwierdzają dzieci w przekonaniu, że należy się porównywać do innych uczniów. Mówią: twój kolega dostał piątkę, ale nie przejmuj się, bo oszukiwał. Dla ucznia to jaką ocenę ma jego kolega czy koleżanka nie powinno mieć żadnego znaczenia. Powinien skupić się na sobie – podkreśla moja rozmówczyni.