"Mój ojciec był gangsterem". Spędzili dzieciństwo wśród przestępców, prawdę poznali po latach
Dorastasz w domu kogoś, kto łamie prawo, ale nie masz świadomości, że coś jest nie tak – wyjaśnia mi Michał. Jego ojciec był dilerem. Z kolei ojciec Tomka to przed laty ważna figura w polskiej mafii. Obaj spędzili dzieciństwo w świecie, w którym przestępczość była częścią codzienności. Prawdę o swoich ojcach poznali dopiero, gdy dorośli.
– Ludzie dawali mu te rzeczy w zastaw, jeśli nie mieli pieniędzy na narkotyki. Jeśli chcieli je odzyskać, musieli zapłacić – tłumaczy Michał.
– Któregoś dnia dostałem Gameboya, bawiłem się nim kilka miesięcy, ale w końcu ojciec mi go zabrał. Pewnie zwrócił jakiemuś klientowi.
Dopiero gdy dorósł, Michał zrozumiał tragizm tej sytuacji. Gdzieś w jego mieście były dzieci, którym rodzice zabierali ulubione zabawki, by wymienić je na narkotyki.
– Razem z Gameboyem dostałem gry "Pokemon" i "Mario". Ojciec czy matka dziecka, do którego należał ten sprzęt, woleli wymienić go na dragi.
To, że jego ojciec robi coś nielegalnego, dotarło do Michała dość późno. – Jesteś przyzwyczajony do pewnego trybu życia, wydaje ci się on normalny. Trudno od razu się połapać, że tak naprawdę to nie jest normalne. Gdy jesteś dzieckiem, nie masz porównania do tego, jak może wyglądać życie w normalnym domu.
Michał pamięta, że jego tata miał wielu przyjaciół. Zdarzało się, że jeździł z nim po mieście. Ojciec wysiadał z samochodu i witał się z różnymi ludźmi w knajpach czy na ulicach, wchodził też do mieszkań. – Dużo czasu zajęło mi, zanim domyśliłem się, że mój ojciec wozi narkotyki – przyznaje w rozmowie ze mną.
Czytaj też: Jeśli wychowywałeś się bez ojca, zrobisz wszystko, by twoje dzieci wiedziały, jak bardzo je kochasz
Dodaje jednak zaraz, że jak na przestępcę, jego ojciec był porządnym człowiekiem. – Nie wiem, co robił dokładnie poza domem, ale mogę powiedzieć, że nie przynosił pracy do domu.
Jego tata umarł 3 lata temu. – Zmarł na raka. W ostatnich latach życia już nie pracował, ale do końca palił jointy.
Milion wujków i ciotek
– Wychowawczyni w szkole bała się mojego ojca – opowiada Tomek. Jego tata przed laty był wysoko postawioną figurą w polskim świecie przestępczym. Na tyle wysoko, że po zabójstwie Pershinga niektórzy uważali, że mógłby być jego następcą.Tomek to pseudonim. Mój rozmówca nie chce ujawniać tożsamości ani swojej, ani ojca. Jak mówi, nie jest "Masą", nie chce budować popularności na działalności przestępczej. Jednak ci, którzy znają historię polskiej mafii, domyślą się zapewne, kto jest ojcem Tomka.
– Mój ojciec zajmował się wszystkim, czym się dało, narkotykami, haraczami i prostytucją. Ludzie wiedzieli, kim jest – przyznaje Tomek.
W dzieciństwie życie Tomka było usłane różami – W późnych latach 90. lataliśmy do Disneylandu w USA. Spędzaliśmy tygodnie w dowolnie wybranym kraju, od Finlandii, przez Wielką Brytanię po Kubę – wspomina.
Pyta mnie, czy kiedy byłem dzieckiem, zdarzało mi się, że na ulicach obcy faceci zaczepiali mnie i mówili, że wyrosłem. – Mi przytrafiało się to codziennie. Miałem milion wujków i ciotek.Gdy był mały, Tomkowi wydawało się, że jego ojciec jest jakąś gwiazdą. – Chodziłem z nim do różnych miejsc, ludzie go znali.
Tomek chodził do szkoły państwowej, więc zdarzały się dziwne sytuacje. – Moja nauczycielka wiedziała, kim jest mój ojciec. Czułem jej niechęć. Byłem idiotą, więc często dochodziło do sytuacji, że matka była wzywana na rozmowy z wychowawczynią. Ojciec nigdy nie pojawiał się na wywiadówkach.
Następca "Pershinga"
– Gdy wychowujesz się w takim klimacie, z czasem tym przesiąkasz – przyznaje Tomek w rozmowie ze mną. – Nie było wokół mnie zbyt wielu intelektualistów. Raczej co drugie słowo słyszałem: "k..." i "ja p...".Zanim połapał się, że zmierza w życiu w złym kierunku, stracił sporo czasu na zadawanie się z niezbyt ciekawym towarzystwem.
– To, że mój ojciec robi coś nielegalnego, zrozumiałem dopiero w okolicach 2004 roku – mówi Tomek. Gdy zastrzelono "Pershinga", przywódcę gangu pruszkowskiego, dziennikarze zaczęli mówić, że jego tata mógłby przejąć po nim władzę w świecie przestępczym.
– Nazwisko i ksywa mojego ojca były znane u mojej dzielnicy – wspomina. Gdy trafił do gimnazjum, rodzice innych uczniów przekazywali sobie tę informację, dzieci słuchały w domach, a potem podawały to dalej. W końcu informacja docierała do uszu Tomka.
Pytam, czy nie domyślał się, że jego ojciec robi coś podejrzanego. Kiwa głową, ale dodaje, że wiele lat zajęło mu zrozumienie, jaki wpływ jego tata ma na innych ludzi.
– Przerzucanie narkotyków przez granicę, porwania dla okupu... dopiero później zacząłem czytać o ojcu w gazetach i połapałem się, kim był w świecie polskiej przestępczości.
Wcześniej wydawało mu się, że ojciec po prostu wykorzystuje luki w prawie, sprytnie omija system i tak naprawdę nie robi nic złego.
Chcę mieć to za sobą
– W mojej głowie ojciec był bohaterem, który robił wszystko dla dobra rodziny – opowiada. – Bywał agresywny, ale w opinii Tomka nie był gorszy pod tym względem niż większość ojców jego kolegów.– Dzieci zawsze zakładają, że otaczający ich świat jest normalny. Po latach przypominasz sobie pewne sytuacje, kojarzysz fakty i zaczynają cię przerażać.
Pamięta na przykład, że kiedyś wszedł do restauracji ojca i zobaczył przy stole pięciu bardzo zdenerwowanych facetów. – Dzisiaj się zastanawiam, czy naprawdę była to jego knajpa, czy też po prostu przymusił kogoś do tego oddania mu części własności. O czym wtedy rozmawiali ci panowie przy stole? Czy w wyniku tej rozmowy ktoś został pobity? Czy ktoś zginął? – zastanawia się Tomek.
Z ojcem nie rozmawia od kilku lat. – Siedzi w więzieniu. Co jakiś czas w mediach pojawia się wzmianka o nim, że potwierdza zeznania w jakiejś tam sprawie. Odciąłem się od tego tak jak od ludzi z tamtych czasów. Chcę mieć to za sobą.
Obaj moi rozmówcy przyznają, że mieli szczęście. Udało im się wyjść na prostą, mimo że wychowywali się wśród przestępców. Większość dzieci z takich rodzin nie ma tyle szczęścia.
– Nasiąkasz tą atmosferą – mówi Tomek. – Znałem dziesiątki chłopaków, którzy zaczynali kraść w wieku 12 lat, a w ostatnich dwóch dekadach na wolności spędzili łącznie kilka lat. Ludzie, którzy wywodzą się z domu recydywistów, idą tą samą ścieżką. – Nie znają innego sposobu na życie. Czasami nie mają nawet możliwości, by spróbować innej drogi – przyznaje Michał.
– Miałem całkiem fajne dzieciństwo, ale przyrzekam, że gdybym mógł cofnąć czas, wolałbym, żeby mój ojciec był normalnym facetem – zapewnia mnie Tomek.