Jeśli złamiesz omertę, mafijną zmowę milczenia, nie ma dla ciebie miejsca na Ziemi. Stajesz się "il traditore" – zdrajcą. Człowiekiem, który musi zniknąć.
Kimś takim stał się Tommaso Buscetta – pierwszy z wysoko postawionych gangsterów wloskiej mafii, który złamał świętą zmowę milczenia obowiązującą mafiozów.
O jego życiu oraz o tzw. maksiprocesie, który przetrącił kręgosłup świata przestępczego we Włoszech, opowiada świetny film Marca Bellocchia.
W "Zdrajcy" genialny włoski reżyser ucieka od romantycznej wizji mafii, bliskiej fanom trylogii "Ojciec chrzestny".
Mafiozi, których pokazuje, to bezwzględni mordercy, gotowi pozbywać się swoich przyjaciół i bliskich w imię władzy i pieniędzy. Film robi piorunujące wrażenie, zwłaszcza że zdarzenia w nim przedstawione wydarzyły się naprawdę.
Tytułowy "Zdrajca" to Tommaso Buscetta – gangster wysoko postawiony w hierarchii sycilijskiej Cosa Nostra, który zdecydował się zdradzić wymiarowi sprawiedliwości sekrety tej organizacji przestępczej. W filmie świetnie gra go Pierfrancesco Favina, jest w tej roli tak znakomity, że nie sposób oderwać od niego oczu.
Favino-Buscetta jest stuprocentowym samcem alfa. Nawet wtedy, kiedy zaczyna zeznawać, nie pozwala na to, by nazywano go "pentiti" (skruszonym), czyli tak, jak mówiono o innych gangsterach złamanych przez prawo.
Tomasso Buscetta zeznaje, bo tak dyktuje mu honor – przywiązanie do pierwotnych zasad Cosa Nostra, złamanych przez tych, dla których pieniądze z handlu heroiną okazały się ważniejsze niż rodzina.
W "Zdrajcy" została bowiem pokazana "wielka wojna klanów" – mafijny konflikt rozpętany przez rodzinę Corleone, w którym chodziło o monopolizację handlu narkotykami.
Rozpoczęta na początku lat 80. wojna doprowadziła do wielu zabójstw osób powiązanych z Cosa Nostra. Była także zerwaniem "handlowego" paktu tzw. Palermo Connection.
Na początku "wielkiej wojny klanów", Tomasso "Don Masino" Buscetta zachowywał neutralną pozycję. Ukrywał się przed organami ścigania w Rio de Janeiro pod fałszywym nazwiskiem. Nie udało mu się jednak utrzymać zbyt długo tego status quo.
"Ustrzelić mafię"
Być może mieliście okazję obejrzeć głośny dokument "Ustrzelić mafię" autorstwa londyńskiej reżyserki Kim Longinotto. Film pokazuje rozmowę z Letizią Battaglii – włoską fotoreporterką, która jako pierwsza robiła nieugładzone zdjęcia brutalnych morderstw popełnionych przez Cosa Nostra. Sycylijską codzienność.
Działalność Battagli przypadła również na lata "wielkiej wojny klanów" i tzw. maksiprocesu, do którego doprowadziły zeznania Tomassa Buscetty.
Dla tych, którzy nie widzieli "Ustrzelić mafię" lub samych nagrań z sali sądowej, sposób, w jaki Belocchio pokazał te zdarzenia, może wydawać się przerysowany.
Kiedy jednak porówna się obraz pokazany w filmie z autentycznymi nagraniami z makisprocesu widać, że ulokowani w specjalnych celach-klatkach mafiozi faktycznie robili sobie z sądu cyrk.
Ich zachowania wprowadzają do "Zdrajcy" element humorystyczny na tyle silny, że chwilami można zapomnieć, jakimi potworami byli w rzeczywistości.
Bez wygładzania
"Zdrajca" nie ma w sobie takiego ładunku romantyzmu jak "Ojciec chrzestny", przy czym trzeba przyznać, że Bellocchiemu nie udało się całkowicie odżegnać od pewnej "glamoryzacji" przestępczego świata.
Główny bohater jest pokazany niemalże jak sycylijski Konrad Wallenrod – sprzedał kolegów sędziemu Falconemu (Fausto Russo Alesi), ale zrobił to w słusznej sprawie.
Przez cały film Tommaso Buscetta jest pokazywany jako człowiek niemalże kryształowy. Problem w tym, że w rzeczywistości taki nie był, ale tego nie pokazano w filmie. Don Masino również zlecał zabójstwa dla pieniędzy i władzy.
Można snuć domysły, że gdyby nie został wciągnięty w mafijne potyczki, do żadnego maksiprocesu nigdy by nie doszło.
Kolejny przytyk do "Zdrajcy" to muzyka, która w niektórych momentach wydaje się wzięta "od czapy". Nieważne nawet, że jest rdzennie włoska czy sycylijska, miejscami jest po prostu źle dobrana i zdarza się, że burzy nastrój scen.
Co innego obraz – ten jest piękny. Głębia i nasycenie czerni, piękne kontrasty czy zabiegi operatorskie sprawiają, że ten film wygląda jakby nakręcono go w latach 80.
Fragmenty dokumentalne z epoki wpleciono bardzo sprawnie, a całość tworzy bardzo ładną kompozycję.
"Zdrajca" robi bardzo dobre wrażenie. Można nazwać go kolejnym rozdziałem gangsterskiego kina, z tym że bardziej odwołującego się do przestępczej rzeczywistości niż do wizji pisarzy czy reżyserów. Fani takich produkcji jak "Gomorra" będą nim zachwyceni.
Film "Zdrajca" Marca Bellocchia do kin w Polsce trafi 13 marca 2020 roku.