"Zabierzcie moje dzieci do szkoły". Łączenie nauki zdalnej i pracy z domu wykończa nas, rodziców

Aneta Zabłocka
Nauka, kontakty towarzyskie, zabawa – wszystkie te potrzeby dzieci do tej pory zaspokojała szkoła. Podczas pandemii rodzice musieli błyskawicznie zdobyć umiejętności, dzięki którym będą mogli nadzorować edukację dzieci i zapewnią im rozrywkę. A co z pracą? Na nią też musimy znaleźć czas, pomiędzy zabawą a nauką zdalną.
Fot. Kelli McClintock/Unsplash
Łączenie pracy i pilnowania edukacji zdalnej swoich dzieci to największe wyzwanie rodziców w trakcie pandemii. Nawet jeśli do tej pory uważaliśmy się za osoby wielozadaniowe, kwarantanna obnażyła nasze braki w tej dziedzinie.

W biurze bez problemów łączyliśmy prowadzenie kilku projektów, zarządzanie zespołem i komunikację z przełożonymi. Tymczasem w domu projekty co chwilę się wysypują, zespół nie słucha poleceń i nieustannie płata figle. Prośby, by dzieci dały nam pracować, z reguły nie przynoszą żadnego efektu.

Czytaj też: "Moje dzieci nie wrócą do szkoły". Rodzice w Polsce coraz częściej chcą przejść na edukacje domową


Gdy ruszyła w Polsce nauka zdalna, niektórzy zaczęli komentować: "okazało się, że to nie nauczyciele byli problemem". Dawniej wielu rodziców narzekało na poziom nauczania w szkołach. Teraz mogliśmy się przekonać, jak to jest uczyć własne dzieci.

Praca na dwa etaty

– Na początku narzekałem, że nauczyciele nie wykazują żadnej inicjatywy, tylko przesyłają zadania do zrobienia. Odkąd wprowadzono lekcje zdalne, jestem załamany – tłumaczy Paweł.

– Dotąd mogłem sam zorganizować naukę mojej córce tak, by jej rozkład dnia pasował do mojego, w zależności od tego, ile miałem obowiązków i ile czasu mogłem poświęcić na sprawdzenie jej lekcji. Teraz córka Pawła ma całkowicie poszatkowany plan lekcji z powodu zajęć zdalnych. – Jednego dnia ma tylko polski, innego znowu zajęcia trwają od rana do 14:00. Potem odrabiamy prace domowe, wykonujemy też prace plastyczne, nie wiadomo po co – mówi.

Michał do tej pory żył w przekonaniu, że jego nastoletnia córka sama ogarnia prace domowe. – Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz jej w tym pomagałem. Wszystko się zmieniło po wprowadzeniu edukacji zdalnej – twierdzi.

Wprowadzenie nauki zdalnej w polskich szkołach sprawiło, że w ciągu dnia rodzice muszą już nie tylko pracować. Z konieczności staliśmy się też nauczycielami, psychologami dziecięcymi i osobami odpowiedzialnymi za szkolną stołówkę. Za dużo – powie większość rodziców, i ja się z tym zgadzam.

– Moja córka dostała ostatnio jedynkę za nieprzygotowanie do zajęć. Zgłosiła je już trzykrotnie, odkąd uczy się zdalnie – przyznaje Paweł. – Zastanawiam się jak to możliwe? Przecież jest w domu, nie mogła zapomnieć zabrać podręcznika, bo leży na jej biurku. W każdej chwili może mnie poprosić o wydrukowanie karty pracy, bo pracuję z domu – dziwi się.

– Dopiero teraz odkrywam, jak bardzo jest niesamodzielna i nie umie zorganizować sobie pracy.

Małe dzieci, mały kłopot

– Błagam, zabierzcie moje dzieci do przedszkola – narzeka Mariusz. Gdy wprowadzono w Polsce kwarantannę, wydawało mu się, że będzie super. Skoro jego dwaj synowie są w domu, będą bawili się razem, a Mariusz dzięki temu popracuje w spokoju.

Szybko okazało się, że opiekunki z jego przedszkola chcą, aby rodzice wypełniali z dziećmi zadania, uczyli ich piosenek i wierszyków. – Popukałem się w głowę. Takie maluchy powinny się bawić, po co im nauka. Komu mają śpiewać te piosenki? – dziwił się Mariusz. Wkrótce jednak musiał przeprosić się z opiekunkami z przedszkola.

– Synowie nieustannie odciągali mnie od pracy – narzeka. – W końcu wydrukowałem im przesłane karty pracy, które dostałem od pań z przedszkola. Dzieci usiadły i zajęły się nimi, a ja miałem chwilę spokoju – mówi.

– Widzę jednak, jak się męczą w domu. Energia, którą w sobie mają, musi znaleźć ujście, bo hałas, walka na pięści czy kłótnie o zabawki weszły na taki poziom, że nie pozwala mi to skupić się na pracy – tłumaczy Mariusz.

Ja jestem pan TikTok

Nauka zdalna, tak jak szkoła systemowa, nie ogranicza się tylko do organizowania zajęć. Zawiera w sobie proces socjalizacji i nawiązywania kontaktów towarzyskich, wokół których polaryzują się uczucia dzieci.

– Wcześniej interesowało mnie, co ogląda i czego słucha moja córka, ale teraz ciągle opowiada mi o anime, grach, wytłumaczyła mi również sieć klasowych relacji – mówi Paweł. – Nie koniec na tym, moja córka opowiada mi wszystkie memy, które znajdzie w sieci. Odbiera mi to całą radość korzystania z internetu.

– U was przeczytałem, że nastolatki powinny socjalizować się przed media społecznościowe w czasie pandemii. I super, to działa. Nie napisaliście jednak, że będę też musiał zainstalować Tik Toka, żeby zrozumieć, o czym mówi do mnie moja nastolatka – śmieje się Michał.

Dopiero teraz widzimy, w jak dużym stopniu szkoła organizowała i porządkowała życie dzieci. Niemal wszyscy marzą o tym, aby dzieciaki jak najszybciej zaczęły się uczyć tak, jak dawniej.

– Niech wrócą do szkół choćby na tydzień. Marzę, by w domu zapanowała cisza – podpowiada Mariusz.