"Moja żona umarła podczas porodu". Jego życie pękło, każdy dzień to walka o powrót do normalności

Kacper Peresada
Nie pamiętam pierwszych dwóch lat – mówi mi Tomek. Jego żona umarła 17 lat temu w trakcie porodu. – Mam jedynie jakieś niewyraźne wspomnienia. Pamiętam głównie uczucie bólu i to, że przestałem o siebie dbać.
Fot: Patryk Sobczak/Unsplash
Tomek pamięta też przytłaczające poczucie straty. – Masz mnóstwo pytań, na które nie znasz odpowiedzi. Oczywiście, to nie koniec świata, ale czasami budzisz się i chciałbyś, aby świat się skończył. Zwłaszcza na początku, gdy wszystko jest świeże i bardzo boli.

Samotny ojciec w świecie matek

Na początku czuł się winny, że nadal jest na świecie i że stara się ułożyć sobie życie. Po latach zaczął w końcu doceniać to, co ma. – Zauważasz pozytywy. Nie musisz dyskutować z nikim na temat sposobu wychowania dziecka. Robisz wszystko sam i od ciebie zależy, jak je ukształtujesz.


– Finansowe problemy to jedno, ale bycie samotnym facetem w świecie zdominowanym przez matki nie jest łatwe – przyznaje Tomek. Od początku czuł się osamotniony w sposób, którego większość rodziców nie zrozumie.

Czytaj też: 5 rzeczy, o których musisz pamiętać, jeśli umawiasz się na randki, ale jesteś samotnym rodzicem

– Mamy lubią gadać o dzieciach z innymi mamami, a na faceta patrzą ze zdziwieniem. Nawet ich mężowie nie do końca rozumieli moją sytuację, średnio ich cieszyło, że żony spędzają czas z jakimś gościem.

– Od początku czułem pewien rodzaj ostracyzmu. Zwłaszcza że w czasach, w których mnie to spotkało, ludzie patrzyli na ojców jako na drugoplanowych rodziców. Może w ostatnich latach to nastawienie uległo zmianie, ale mi było bardzo ciężko.

Nigdy nie jesteś sam

Gdy Tomek postanowił poszukać swojej drugiej połowy, nie wiedział, jak się do tego zabrać. – Kobiety chcą być najważniejsze w związku. A to jest praktycznie niemożliwe, gdy sam wychowujesz dziecko – przyznaje. Nie umiał też sobie wyobrazić, że znowu miałby dzielić z kimś życie.

– Nigdy nie jesteś sam. Dla ludzi, którzy potrzebują czasu, aby pomyśleć o wszystkim i spojrzeć na swoje życie w spokoju, to strasznie męczące – mówi.

– Gdy wróciłem do szukania partnerki, zdałem sobie sprawę, że minie dużo czasu, zanim będę gotowy na kolejny związek – przyznaje Tomek. Od śmierci jego żony minęły prawie dwie dekady, a on nie był gotowy na to, żeby zamieszkać z kimś innym niż dzieci.

– Nie żyję jak mnich, ale mój sposób nawiązywania relacji jest całkiem inny niż większości osób w moim wieku – przyznaje. Zdaje sobie sprawę, że wielu młodszych samotnych ojców może mieć inne spojrzenie na sytuację. – Kobiety w moim wieku inaczej podchodzą do związków, inaczej postrzegają mężczyzn niż osoby młodsze.

Nadal za nią tęsknię

Sporo czasu spędził na terapii. – Miałem wielu terapeutów i tak naprawdę od piętnastu lat chodzę na spotkania – przyznaje. Nie ma pojęcia, czy kiedykolwiek będzie gotowy, na rezygnację z terapii.

– Mam karierę, przyjaciół, czuję się zdrowy fizycznie i psychicznie, ale wiem, że wszystko się zmieniło w momencie śmierci żony – mówi.

– Gdy patrzę na swoją przeszłość, staram się postrzegać ją jako zamknięty rozdział. Oczywiście, nadal tęsknie za moją żoną. Odwiedzam czasami jej grób, ale robię to rzadko.

Według Tomka wiele osób nie rozumie, które elementy życia są najtrudniejsze dla osób samotnych. Czasami chodzi o rzeczy nieoczywiste. – Nie mam problemu z tym, że ludzie opowiadają mi o swoich związkach. Czasami widzę, jak zaczynają się powstrzymywać, czują się źle, że poruszają takie tematy w mojej obecności.

Niektórzy przyjaciele jego żony chcieli, aby Tomek pomógł im zapełnić pustkę powstałą po jej śmierci. – Rozumiałem ich ból, ale ludzie czasami nie zdają sobie sprawy, jakim ciężarem obarczają innych.

Jego syn wychowywał się ze świadomością, że jego mama umarła przy porodzie. – Chciałem, aby zaakceptował to bardzo wcześnie. To normalna część życia, trzeba o tym rozmawiać, żeby sprawa nie stała się poważnym problemem.

– Nie tworzyłem w moim synu obrazu wspaniałej kobiety, którą stracił. Od początku starałem się, aby rozumiał, że jest tak, jak jest i nic z tym nie da się zrobić.

Każdego dnia coraz lepiej

Z rodziną żony nigdy nie był blisko. – Na początku się mną interesowali, ale to specyficzni ludzie, dlatego nie starałem się o to, by mój syn utrzymywał z nimi kontakt – przyznaje Tomek. – Oni też z czasem przestali się przejmować, czasami się widujemy, ale nie ma między nami bliskich relacji.

– Zanim człowiek zacznie chodzić, musi się nauczyć raczkować – mówi Tomek, gdy pytam go, jak wrócił do normalnego życia. – To, co mnie spotkało, było wyniszczające. Pewnie wiele osób przeżyło to, co ja, ale ich przeżycia nie będą pokrywały się z moimi. To jest brutalna i powolna droga powrotu do życia.

Starał się myśleć pozytywnie, pamiętał, że jest ojcem. – Wiedziałem, że mam po co żyć, a to, co było, jużnie wróci. Życie to coś więcej niż ból.

– Każdego dnia czuję się trochę lepiej. Mój syn to widzi i rośnie razem ze mną. Wierzę, że wszystko się ułoży, trzeba tylko dać sobie czas – mówi Tomek.