"Nie chce mi się nawet bardziej" Prokrastynacja nigdy mi nie pomagała, teraz rozwala mój homeoffice

Kacper Peresada
Budzik dzwonił o 7 rano. Odwoziłem dzieci do przedszkola i lądowałem w redakcji przed 9:00. Robiłem szybki risercz, szukałem tematów, które wydadzą się interesujące, brałem udział w zebraniu redakcyjnym i siadałem do pisania.
Fot: Bartek Mazurek/Unsplash
Do niedawna świat był prosty i dzielił się na czas bycia w pracy i na czas bycia poza nią. Od trzech tygodni ten świat nie istnieje, a ja muszę walczyć sam ze sobą, aby siedzieć twardo przy biurku i codziennie wypełniać zadania, jakie otrzymuje od naczelnego.

Problem bycia osobą prokrastynującą, która odwleka pracę, tracąc czas na rzeczy nieistotne, to dla mnie nic nowego. Przez lata mojej edukacji szkolnej leciałem głównie na szczęściu i prześlizgiwaniu się z jednej klasy do drugiej.

Wszystko opierało się na tym, aby jak najmniej się "narobić", ale dowieźć na koniec roku przyzwoite efekty.


Widać to było też w moich poprzednich miejscach pracy. Tam też starałem się szybko zrobić swoją pracę i mieć problem z głowy. Pisałem krótkie teksty, a potem wracałem do domu, siadałem na kanapie, oglądałem seriale czy przeglądałem Reddita.

Czytaj też: "Chciałbym przytulić moje dzieci." W taki sposób pandemia zmieniła życie rozwiedzionych rodziców

Teraz muszę godzić ze sobą wszystkie radości życia domowego z faktem, że mam siedzieć przed komputerem i pracować bez wychodzenia z domu.

Przez całe życie walczyłem z tym, aby nauczyć się skupiać na jednej rzeczy. Jednak gdy siadam do projektu, jestem w stanie wytrzymać w pełnym skupieniu jakieś 30 minut, potem moje myśli odpływają.

Jak walczyć z prokrastynacją

- Praca z domu jest o wiele trudniejsza niż praca w biurze - mówi mi Michał. Prowadzi niewielką firmę zajmującą się tłumaczeniem tekstów prawniczych.

- Gdy jesteś w pracy i masz wokół siebie ludzi, zawsze będziesz starał się odrobinę mocniej. Zależy ci, żeby ludzie patrzyli na ciebie i kiwali z szacunkiem głowami.

- Tymczasem w domu nie ma nikogo. Jesteś ty, w gaciach, z kubkiem kawy i PlayStation w zasięgu ręki - wyjaśnia. Jak twierdzi, dogranie wszystkich szczegółów dotyczących pracy z domu, zajęło mu jakieś pięć lat. Nie zazdrości ludziom, którzy znaleźli się w sytuacji homeoffice po raz pierwszy w życiu.

- Tworzysz sobie miejsce pracy w domu i musisz wejść w taki sposób myślenia, że gdy zaczynasz pracować, nie jesteś już w domu tylko w pracy i tylko to się liczy - przekonuje Michał.

- Musisz też umieć się tonować w tym, co robisz - dodaje. Według niego, kluczem do produktywności jest robienie częstych, ale krótkich przerw w pracy.

- Trzeba być jak Leo Messi. Zbierasz siły przez kilka chwil, aby potem ruszyć rajdem i strzelić gola. Nie ma sensu siedzieć przy biurku, jeśli wiesz, że w danym momencie nic z siebie nie wydusisz.

Michał stara się dzielić pracę na 30-minutowe fragmenty. Potem wstaje i probuje się zregenerować. - Wystarczy, że wypiję szklankę wody i posiedzę chwilę w kuchni, a czuję, że od razu mam lepsze nastawienie - twierdzi.

Jeśli przymusza się do wysiłku przez kilka godzin, jego skupienie powoli zaczyna zanikać, a oczy coraz częściej zaczynają błądzić w stronę leżącego niedaleko pada do konsoli.

Fifa vs praca

- Takie epizody pracowitości może faktycznie powodują, że z moich 8 godzin pracy zostają jakieś cztery, ale przynajmniej w tym czasie jestem naprawdę produktywny, a nie tylko udaję, że pracuję.

Moje ostatnie tygodnie nie przypominają w niczym zdrowego trybu pracy sprzed miesiąca. Zawsze budzę się za późno, więc wracam ze spaceru z psami, gdy powinienem już siedzieć przy komputerze i pracować. Gdy siądę do komputera, natychmiast robię się głodny, a gdy w końcu zacznę pisać, czuję, że muszę poćwiczyć, aby potem zjeść obiad o sensownej porze.

Piję o wiele za dużo kawy, więc czuję się rozkojarzony, a do tego dostałem niedawno maszynkę do robienia makaronu, więc, zamiast zjeść coś na szybko, spędzam godzinę na przygotowaniu obiadu. Gdy opowiadam o tym Michałowi, ten tylko się śmieje.

- Jestem pewien, że każdemu uda się w końcu znaleźć właściwy rytm pracy. Problem polega na tym, że większość ludzi, gdy w końcu go znajdzie, będzie musiała wracać do biura, bo skończy się pandemia.

Ironia całej tej sytuacji polega na tym, że rozmawiamy w trakcie rozgrywki w Fifę. Michał ma do przetłumaczenia kilka tekstów, ale nie ma siły się za to wziąć. Ja mam z kolei do napisania tekst o prokrastynacji w czasach homeoffice. Na pewno za chwilę go ogarnę. Jeszcze tylko dwa mecze.