Chlor unieszkodliwia koronawirusa, ale mimo to trzymajcie się z dala od aquaparków. Oto dlaczego

Kacper Peresada
W ostatnich dniach dyskutujemy głównie o tym, że mimo zagrożenia epidemią koronawirusa, duchowni nie odwołują nabożeństw w kościołach. Jednak nie tylko Kościół popełnia tego typu karygodne błędy. W Polsce istnieje wiele podmiotów, które wolą skupić się na zarobku niż na tym, by chronić ludzi przed zakażeniem koronawirusem.
Fot: Mariano Nocetti/Unsplash
Według statystyk z USA ponad połowa użytkowników basenów czy aquaparków traktuje je jak wanny w łazience. Nie kąpią się przed wejściem na pływalnię, po prostu starają się wymoczyć swój brud i zarazki w basenie.

Nie ma powodów, by uważać, że Polsce jest pod tym względem inaczej. Jak to się dzieje wobec tego, że nie umieramy wszyscy od rozmaitych chorób po wizycie w takim miejscu jak aquapark?

Czy koronawirus jest w wodzie?

To między innymi zasługa metod dezynfekcji wody stosowanych na basenach. Irlandzkie ministerstwo zdrowia potwierdziło właśnie, że stosowane obecnie w Europie metody dezynfekcji wody pitnej czy basenowej zabijają koronawirusa, więc kąpiel w basenie, a także picie wody z kranu nie prowadzą do zakażenia.


Od lat WHO przedstawia rekomendacje dotyczące ilości chloru w wodzie niezbędnej do tego, by ograniczyć rozprzestrzenianie się chorób tą drogą. Istnieją trzy podstawowe grupy wirusów: otoczkowe, otoczone zewnętrzną błoną lipidową, i bezotoczkowe (duże oraz małe), którym brakuje tej błony.

Wirus Sars-Co-V2, czyli koronawirus, zalicza się do pierwszej grupy, i właśnie ten rodzaj wirusów jest najłatwiejszy do zabicia w procesie dezynfekcji wody.

WHO zaleca wykorzystywanie chloru w stężeniu 15 mg/min/litr, aby pozbyć się bezotoczkowych wirusów takich jak poliowirusy czy rotawirusy. W wypadku Covid–19 wymagana ilość chloru jest o wiele niższa.

Koronawirus: czy można chodzić na basen?

Właśnie opierając się na tym rozumowaniu wiele aquaparków w Polsce, w tym niedawno otwarty park wodny Suntago, postanowiło działać dalej, mimo decyzji rządu o zamknięciu szkół, teatrów czy muzeów z powodu zagrożenia koronawirusem.

Problem polega jednak na tym, że gdy idziemy na basen, nie jesteśmy tylko w wodzie. Musimy także otworzyć drzwi i szafkę w szatni, przebrać się, dotykamy poręczy, ścian i barierek, a po drodze mijamy kolejne osoby, o których nie wiemy nic. Może dbają o higienę, a może całkowicie ją olewają?

Właściciele aquaparków zapewne wychodzą z założenia, że skoro w wodzie nie ma wirusa, to nie muszą się niczym przejmować. Jednak baseny od lat są miejscem, w którym można złapać rozmaite choroby, dotyczy to zwłaszcza osób o obniżonej odporności.

Dlatego trzeba sobie zadać pytanie: czy decyzja o tym, by nie zamykać basenów w obliczu ryzyka związanego z koronawirusemm, nie tworzy niepotrzebnego zagrożenia dla tysięcy ludzi? Czy chodzi o względy finansowe, bo aquaparki nie chcą oddawać klientom pieniędzy za wykupione bilety czy karnety?

Postarajmy się podchodzić do sprawy koronawirusa zdroworozsądkowo. Skoro zdaniem wielu osób chodzenie do hipermarketów jest ryzykowne z uwagi na niebezpieczeństwo zarażenia koronawirusem, to jakim trzeba być szaleńcem, aby pójść na basen z dziećmi? To tak, jakby w radiu podali, że idzie wichura i lepiej siedzieć w domu, a wy poszlibyście polatać paralotnią.

Zróbmy wszystko, aby mieć tę cholerną pandemię z głowy. Chcę pójść do parku wodnego z synami, ale dopiero, gdy już wszyscy będziemy zdrowi i zagrożenie koronawirusem minie.