Nikt ci tak nie pomoże, jak matka czy teściowa – i nikt tak koncertowo nie rozwali ci życia

Aneta Zabłocka
Masa problemów zaczyna się od tego, że ktoś chce dobrze. Tak jest w sytuacjach, gdy postanawiasz poprosić o pomoc swoją mamę albo teściową. Wierzysz, że to zbliży was, będziecie mogli spędzać więcej czasu wspólnie. Cieszysz się, że babcia będzie spędzać czas z wnukami, a ty odpoczniesz od czasu do czasu.
Matka kocha swoje dzieci. Czasami to wada. Fot: Kadr z serialu "Gra o tron"/HBO
Wydaje ci się, że wszyscy na tym wygrają. Słyszałeś oczywiście o tym, jak inni narzekają na swoje teściowe z piekła rodem, na matki, które 30-letnich facetów traktują jak synusiów, na toksyczne relacje, które powoli zatruwają związek, ale jesteś przekonany, że ciebie to nie spotka.

Masz przecież tak dobry kontakt ze swoją mamą i tak świetnie rozumiecie się z teściową.

Wszyscy chcecie tego samego, pragniecie być zgodną, pełną ciepła rodziną. Podobnie jak wszyscy inni, tylko że to się rzadko udaje, bo relacje z matką czy teściową to spacer po polu minowym. Za dużo w nich emocji, niewypowiedzianych lęków lub pretensji, żeby wszystko mogło iść dobrze.

Matka zawsze wie lepiej

Mateusz jest programistą. Ma dwóch synów. Gdy jego żona wracała do pracy po urlopie macierzyńskim, zatrudnił matkę, by zajmowała się jego synami.


Naprawdę zatrudnił – płaci jej pensję, mama przychodzi do niego w określonych godzinach jak do pracy. Przy okazji wzięła na siebie zadanie sprawowania opieki nad nim i nad jego żoną, choć nikt jej o to nie prosił.

– Moja żona i moja matka nigdy za sobą nie przepadały. To ja namówiłem moją mamę, by zajęła się naszymi dziećmi – opowiada Mateusz – Gdybym mógł cofnąć czas, nie złożyłbym jej tej propozycji.
HBO
Mateusz chciał pomóc matce, bo właśnie rozstawała się ze swoim partnerem. Nie miała też najlepszej sytuacji finansowej, poza tym mieszkała daleko i rzadko widywała wnuki.

– Tak zostałem wychowany, że rodzina musi trzymać się razem – mówi Mateusz. – Nie spodziewałem się, że ona będzie chciała matkować mi, dorosłemu facetowi – opowiada.

Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że ich życie w trójkącie od początku było porażką. Mateusz zawsze był oczkiem w głowie mamy, więc po przyjeździe naturalnie przyszło jej zajmowanie się także nim.

Wyręczała syna w obowiązkach, których wypełnienia wymagała od niego żona Mateusza. Robiła zakupy, sprzątała, porządkowała rzeczy. – Niby nic, ale wszystko działo się niezgodnie z naszym dotychczasowym rytmem.

Zobacz: Jestem dorosły i mam kilkuletnie rodzeństwo. Teraz wiem, że moje dzieciństwo mogło wyglądać inaczej

Sytuacja zaczęła się pogarszać, gdy Mateusz zaczął planować wakacje. Chciał jechać na wieś, ale jego matka miała inne plany i nie dała sobie wybić z głowy, że jej syn z rodziną może chcieć spędzić wakacje bez niej.

– Oskarżyła moją żonę o psucie relacji między nami – wspomina Mateusz. – Mi też się dostało, usłyszałem, że jestem jak ojciec, który nas zostawił, a teraz ja zostawiam ją, no i że jej nie szanuję. Mówiła, że pomagała mi na studiach, płaciła za nie, wypruwała sobie żyły, a ja tak jej odpłacam.
– Teraz jest jeszcze gorzej – mówi Mateusz. – Mój młodszy syn ma podejrzenie autyzmu. Oczywiście regularnie słyszę, że to przez zaniedbania mojej żony. Efekt jest taki, że muszę zwolnić własną matkę, bo zatruwa mi życie.

Teściowa urządzi ci życie

– Chcesz, żebym wam pomagała, więc mogę wtrącać się w wasze życie – takie słowa usłyszał Albert, gdy jego teściowa przywiozła dzieci po tygodniowej opiece.

W tym czasie miał dwa służbowe wyjazdy, niania wzięła wolne, a żona zaczęła pracę w nowej firmie i jeszcze nie ma odwagi wziąć wolnego. Fatalna kombinacja. Zwrócił się do teściowej o pomoc.

– Zawsze coś tam gadała, ale zwykle do mojej żony i spływało to po mnie jak po kaczce. W końcu przyszedł moment, gdy mi też się oberwało – tłumaczy.

– Okazało się, że moją winą było to, że żona schudła, moją, że wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim, moją, że dzieciaki nie chciały jeść.

– Do tego zostałem oskarżony o to, że ukrywamy kryzys w małżeństwie, bo to niemożliwe, żebym ciągle wyjeżdżał, mając dzieci – wylicza Albert.

– Nie wspominam o tym, że przez tydzień teściowa narzekała, że musi zabrać do siebie nasze dzieci – dodaje Albert. – Przywiozła kilka toreb ubrań dziecięcych, które "okazyjnie" kupiła, choć nikt jej o to nie prosił.

– Przyznała sobie prawo do decydowania, jak będzie wyglądało życie naszej rodziny, choć żadne z nas się na to nie zgodziło.

Alberta najbardziej zabolało to, że jego teściowa oczekiwała wdzięczności za zajmowanie się wnukami. – Bardzo ją lubiłem, więc ten atak mnie zaskoczył. To, że raz na jakiś czas zabierze dzieciaki do siebie, stało się dla niej furtką do tego, by oskarżać mnie o różne rzeczy – skarży się.