Słyszałeś, że wychowanie dwójki urwisów może kosztować nawet pół miliona złotych? To jednak tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ rodzice rzadko zadają sobie pytanie, ile kasy wydają nie bezpośrednio na dzieci, ale przez skutki działań małych urwisów. Oto 5 zaskakujących i otwierających oczy ukrytych kosztów, które wiążą się z posiadaniem dzieci.
Reklama.
Reklama.
Według Centrum Adama Smitha koszt wychowania jednego dziecka w Polsce w 2022 roku (do osiągnięcia osiemnastego roku życia i według stanu na koniec poprzedniego roku) wynosi 265 tys. złotych, a dwójki dzieci 439 tys. złotych. Kwoty porażające, ale do przełknięcia, jeśli wytłumaczysz sobie, że to ubrania, jedzenie, edukacji itp.
A czy zdajesz sobie sprawę, ile dodatkowych kosztów ponosić wychowując dziecko? Możesz zupełnie nie zadawać sobie sprawy z tego, jak płynnie pieniądze opuszczają twoje konto. Ukryte koszty utrzymania dziecka potrafią być mylące, bo czasem korzysta z nich cała rodzina. Ale części z nich nie musiałbyś ponosić, gdyby właśnie nie dzieci.
Netflix i inne platformy streamingowe
Zacznijmy od tego, co uznasz za koszt warty wydania. Wszak chwila z bajką daje wytchnienie w rodzicielstwie i zapewnia możliwość, chociażby liźnięcia ciepłej kawy. Jednak jeśli na serio podliczysz abonamenty wszystkich platform streamingowych, które wykupiłeś, dodasz koszty kablówki, którą wcisnęli ci razem z internetem oraz fakt, że i tak raz na jakiś czas wykupujesz dodatkowo płatne filmy - mina ci zrzednie.
Powiedz sobie szczerze, ile apek ty odwiedzasz, gdy szukasz dla siebie serialu do obejrzenia. A na ilu w ogóle je znajdujesz? Nie zachęcam do obcinania abonamentów, bo znając życie, zaraz skasują ulubioną bajkę dzieci na Netfliksie tylko po to, abyś mógł ją znaleźć na HBO Max.
Gry i dodatki do nich
Do tej pory pamiętam, jak mój brat, grając w Metina 2 namiętnie kupował jakieś artefakty i rozbudowywał swoją postać. Kosztowało to dokładnie w jednym miesiącu moją matkę 700 złotych, o czym oboje przekonali się, otrzymując rachunek za telefon.
Ja w tym miesiącu lekką ręką wydałam już ponad 100 złotych na zakup pokeballi w Pokemon GO. A ty wiesz, ile wydajesz na dodatki do gier, ile razy kliknąłeś "akceptuję regulamin" przy ściąganiu kolejnej apki do nauki literek, bez czytania rzeczywistych koszów jej użytkowania? To nie są tanie rzeczy, a kuszących aplikacji i gier dla dzieci jest coraz więcej.
Simsy co chwila wypuszczają kolejne rozszerzenia, które twoja córka musi mieć już, bo koleżanki mają, akcesoria z gier - naklejki, plakaty nimi inspirowane czy nawet głupie podkładki pod myszki - ty, mój kolego, za to wszystko płacisz.
Prezenty urodzinowe dla kolegów z klasy
W klasie jest 20 osób (powiedzmy), każda z nich ma urodziny. Niektórym wypadają w wakacje (uff), niektórym w okolicach świąt (łatwo się wykręcić albo rodzice ich nie organizują). Pozostaje nadal kilkanaście osób, którym trzeba kupić klocki, samochody, puzzle i inne cuda z tej okazji, że zaprosili twoje dziecko na urodziny.
A jeśli masz więcej dzieci, prawdopodobnie każdego miesiąca idziesz na jakąś bibkę z żelkami i chipsami. A gdy organizujesz party dla swoich dzieciaków to i tak koszty wynajęcia sali, tortu i gadżetów są o wiele wyższe niż suma otrzymanych prezentów. Tracisz dwa razy, a jak pomyślisz o tym na serio, to decydując się na własne dzieci, jesteś zobowiązany do rozpieszczania także cudzych.
Koszty remontów
Mieszkanie z dzieciakami niszczy się szybciej. Nie tylko dlatego, że piłka do kosza zwykle trafia w telewizor albo stojący na stole talerz, ale ponieważ ilość trzaśnięć drzwiami, uwieszeń się na klamkach, naciskania włączników do świateł przekracza szacunki fachowców, którzy tworzyli te elementy wyposażenia domu.
Bądź pewien, że zanim dzieci skończą przedszkole, będziesz musiał odmalować małe mieszkanie, wymienić wszystkie meble i wstawić gdzieś klatkę dla gryzoni. Dodaj do tego aranżację balkonu i wymianę wanny na prysznic, gdy dotrą rachunki z wyrównaniem za wodę. Nieustanny drenaż kieszeni i bałagan.
Zakupy impulsywne
Przy tym punkcie starasz się po prostu zamknąć oczy i nie zliczać wszystkich lizaków, kart kolekcjonerskich, resoraków za kilka groszy czy plastelin kupionych w kryzysie rodzicielskim. Zakupy impulsywne to prawdziwa zguba rodziców. Dorośli są w stanie wrzucić coś do wirtualnego koszyka i przeczekać, chociaż kilka dni, zanim popełnią głupi internetowy zakup. Dziecko widząc elegancko oświetlony brokatem przedmiot, nie ma tak silnej woli.
O dziwo rodzice dość szybko pękają albo sami kupują za dużo rzeczy, by podlizać się dzieciakom. Cała ta historia, aby dawać dzieciom przeżycia, nie przedmioty nadaje się do kosza, bo z brokatowym slimem żaden parentingowy bełkot nie ma szans.