Są takie dni, które zaczynacie od afery, bo dziecko nie chce wstać do przedszkola, potem kolejną kwestią sporną stają się tosty na śniadanie i histeria, bo ono chce się przytulić do mamy, a ta akurat wyjechała dziś z domu wcześniej. W tym samym czasie słyszysz z pokoju starszego krzyk, że cię nienawidzi. I wiesz, że jeśli nie wyjdziecie od razu, to spóźnisz się na spotkanie. Tak, każdy czasem się zastanawia, po co mu to było.
Reklama.
Reklama.
Każdy rodzic ma czasem dość, niezależnie od płci. To normalne i jeśli czujesz, że doszedłeś do ściany - nie mniej wyrzutów sumienia.
Matkom wolno mówić, że są zmęczone, faceci, którzy się skarżą uchodzą za słabych - niepotrzebnie.
Współcześni rodzice są jednakowo zaangażowani i jednakowo zmęczeni. Musisz zatroszczyć się o siebie.
Rodzice mają granice
Dużo się mówi o perfekcyjnych matkach z platform społecznościowych i o drugiej stronie medalu - pokazywaniu "prawdziwego macierzyństwa". Matka może mieć dość, po kokardki, po koreczek... Ma prawo wymagać od partnera, żeby ją wspierał, przejął część obowiązków domowych i przy dzieciach. Kobietom dziś wolno powiedzieć "mam dość, jestem zmęczona".
Ojciec, ile by nie robił, za taki tekst oberwie, bo "co ma powiedzieć matka", "facetowi łatwiej się zawinąć", "matką się jest, a ojcem bywa"... Bzdur, jakie, drodzy panowie, słyszycie o sobie, gdy poskarżycie się na forum, możecie usłyszeć niezliczoną ilość. A tymczasem, wy też macie prawo mieć dość, powiem wam dlaczego.
Dziś facet robi więcej
Stanowczo sprzeciwiam się tej nierówności, bo i obowiązki, w większości znanych mi rodzin, są dzielone po równo. Poza stałym lub dynamicznym podziałem obowiązków domowych, dzieci na przykład kąpiemy na przemian: raz matka, raz ociec. Jedno budzi, daje śniadanie i zawozi do szkoły czy przedszkola, drugie: odbiera, karmi, kładzie. Jak się akurat uda, jak kto ma czas. Ojcowie nie są gorszymi rodzicami.
Dzieci w latach 80. czy 90. bały się ojca, który zwykle był gościem w domu, wy jesteście częściej, jesteście bliżej i nie jesteście już źródłem strachu, a towarzyszem, takim samym jak mama. Tak samo się was przytula i tak samo się was obciąża.
Równie mocno jak matka obrywacie, kiedy nastolatek ma gorszy dzień, wcale nie rzadziej idziecie uspokoić przedszkolaka, który ma zły sen. Umiecie zarówno wytrzeć gila, jak i nakleić plaster na starty łokieć.
Statystyczny ojciec, tak samo jak matka, ma w głowie kilka przepisów na ulubione dania dzieci, wie, która pani uczy biologii i co sprawia dziecku największe trudności w szkole i na boisku. Dziś ojciec jest zaangażowany, zapracowany i kochany. Nierzadko zmęczony.
Po co mi to było?
Każdy rodzic czasem budzi się i myśli "po co mi to było?". Każdy z nas niezależnie od płci czasem nie lubi swojego życia, czasem nie lubi swoich dzieci i bywa, że marzy po prostu o ciszy. Zwłaszcza w te intensywne dni, kiedy dzieci przechodzą same siebie, zdają się robić ci na złość i sprawdzać, gdzie masz granice.
Nie każdy przyznaje to głośno, bo społecznie nie akceptuje się słabości dorosłych, a już zwłaszcza facetów. Ciężko przyznać, że w tym momencie zupełnie sobie nie radzisz, że nie wiesz, co dalej, że padasz na pysk. Zwłaszcza kiedy wszyscy wokół zdają się ogarniać lepiej. Ale spokojnie, oni patrzą na ciebie i myślą to samo.
Każdy z nas ma słabsze okresy, każdy z nas czasem wątpi, czy obrał dobrą drogę, czy nadaje się na rodzica. Masz do tego prawo. Mało tego, skoro jesteś skłonny do takich refleksji, to znaczy, że ci zależy, że chcesz dobrze, najlepiej, za dobrze...
Jeśli jesteś zmęczony, to nie ma lepszego sposobu na zdjęcie tego z siebie, niż odpuszczenie na jakiś czas, na trochę, żeby zregenerować siły.
Żółta kartka - czas na wolne
To się nie dzieje nagle, twój organizm daje wcześniej znaki, że zanadto frustruje cię rodzicielstwo i przytłaczają obowiązki. Zauważyłeś, że ostatnio częściej podnosisz głos, masz krótszy lont. Przestałeś czerpać przyjemność ze spędzania czasu z dziećmi, często łapiesz się na tym, że się wyłączyłeś i nie wiesz, co do ciebie mówią.
Kiedy się włączasz, szybko przeszkadza ci hałas, który generują dzieci. Wychodzenie z nimi na basen czy do kina przestało ci sprawiać przyjemność. Jako idealny dzień wyobrażasz sobie ten, kiedy jesteś sam i nic nie musisz. Przez głowę przebiega ci myśl, że w zasadzie ich nie lubisz, musisz walczyć ze sobą, żeby na nich nie nawrzeszczeć.
Razem z pytaniem "po co mi to było?" po głowie tłuką się wyrzuty sumienia. Czas odpocząć, czas powiedzieć stop i znaleźć trochę przestrzeni dla siebie. Kilka kroków, żeby znów ci się chciało
1. Porozmawiaj z partnerką, jeśli oboje jesteście wycieńczeni, obydwoje musicie mieć w tygodniu chwilę tylko dla siebie. Nie musicie wszystkiego robić razem. Dziś ty idź do kina, jutro ona. Nawet jeśli to tylko kwestia spaceru w pojedynkę, umówcie się, że przynajmniej raz w tygodniu każde z was ma minimum trzy godziny tylko dla siebie. Wtedy z domu telefonów nie odbieramy.
2. Znajdź kogoś, kto powie, że nie tylko tak masz. Najlepiej sprawdza się kolega, którego dzieci są... starsze. Oni mają zwykle mniejsze opory przed opowiadaniem, że kiedy jego dzieci były w wieku twoich, też było do bani. Nawet jeśli przyzna, że potem jest jeszcze trudniej, przynajmniej utwierdzisz się w przekonaniu, że nie jesteś "tym złym".
3. Wychodźcie we dwoje - super jeśli macie dziadków czy zaufaną opiekunkę na miejscu i możecie pójść na koncert czy kolację raz w miesiącu. Jeśli nie macie takich luksusów, pomyślcie, kto przynajmniej raz w roku mógłby wziąć wasze dzieci na weekend. Jeśli jesteście daleko od rodziny - pogadajcie ze znajomymi w podobnej sytuacji. Dziś oni zajmą się waszymi dziećmi, następnym razem wy ich.
4. Wyładuj się. Nie na dzieciach ani na partnerce, może rower, tenis, bieganie, siłownia, strzelnica, paintball - możliwości są nieograniczone. Znajdź coś, co zmęczy cię fizycznie, pozwoli przekierować energię do mięśni.
Czytaj także:
5. Odpuść - sobie i dzieciom. Pozwól sobie czasem na tę bajkę włączoną do śniadania, na spóźnienie się pięć minut do przedszkola i na niechęć do pójścia na plac zabaw. Nie musisz zawsze być perfekcyjny. Oni kochają ciebie, a nie gościa, którym chciałbyś być.