Granie w gry wideo lub oglądanie telewizji to ulubiona rozrywka dzieci szkolnych. Choć pediatrzy zastrzegają, że trzeba ściśle kontrolować czas spędzony przed komputerem przez dziecko, to wskazują też jaka forma aktywności technologicznej jest dla niech lepsza.
Pediatrzy uważają, że dzieci nie powinny spędzać przed ekranem więcej niż godzinę dziennie.
Od technologii jednak w dzisiejszych czasach nie uciekniemy. Dlatego musimy wiedzieć, co jest "mniejszym złem".
Gry wideo, szczególnie te angażujące do tworzenia społeczności i nabywania nowych umiejętności są o wiele lepsze dla dzieci niż bajki.
Chyba do wszystkich rodziców już dotarło, że nie uchronimy dzieci przed czasem spędzanym z ekranem. Możemy się boczyć, że my biegaliśmy na podwórku, a oni maja nosy w telefonach albo przyjąć, że czasy się zmieniają i ukorzyć się, że my też szaleliśmy na punkcie tamagochi.
Słyszymy, żeby czas spędzany przed ekranem ograniczać, ustawiać blokady i pilnować diety, kręgosłupa oraz psychiki dzieci. Wszystko to prawda, ale czasem wystarczy wiedzieć, co szkodzi mniej i jakoś sobie z tym radzić.
Pediatrzy zalecają, aby dzieci poniżej 2 roku życia oglądały program wysokiej jakości tylko z rodzicami i w bardzo ograniczonym wymiarze. Starsze dzieci nie powinny oglądać bajek więcej niż godzinę dziennie.
– Według niektórych źródeł nawet 3-latki mogą poznawać nowe technologie, ale wymiarze maksimum godziny dziennie. Dziecko może wkraczać w świat Internetu dopiero w wieku 7-8 lat, nie wcześniej. Jednocześnie z badań wynika, że jedna trzecia dzieci w Polsce poniżej drugiego roku życia korzysta ze smartfona lub tabletu – mówi Piotr Rzepka, psychoterapeuta z Pracowni Rozwoju i Psychoterapii.
Jest jednak podstawowa "ekranowa różnica", pomiędzy aktywnym i pasywnym oglądaniem telewizji.
Gry czy bajki?
W 2017 roku naukowcy z University of Rochester i Brock University przestudiowali literaturę dotyczącą gier wideo. Okazało się, że dzieci, które korzystały z programów dających możliwość wyboru postaci, kreacji, wykonywania czynności logicznych, kodowania i tworzenia, pozytywnie wpływały na poczucie autonomii, a także determinacji społecznej.
Jako przykład badacze podawali grę Pokemon Go. Gry, która stawia na pojedynczego gracza, zachęca do poszerzania swoich kompetencji, wyboru miejsca łapania Pokemonów i tworzenia własnej drużyny.
Z drugiej strony duża społeczność gry, rozmowy, porównywanie wyników oraz łączenie teamów, zwiększała poczucie integracji społecznej. A przede wszystkim zachęcała do wyjścia na zewnątrz i spacerów w celu łapania kieszonkowych stworów.
Największy wpływ na odczuwanie satysfakcji z gry miało aktywne uczestnictwo w niej także rodziców. O wiele szczęśliwsze były dzieci i gra sprawiała im więcej radości, jeśli mogli swoimi wynikami podzielić się z rodzicami.
Jakkolwiek opowiadanie o tworzeniu postaci może się wydawać nudne dla rodziców, to słuchanie powinno stać się priorytetem, jeśli chcemy mieć kontrolę nad tym, w jaki sposób nasze dzieci konsumują gry i czas ekranowy.
– Najważniejszym sygnałem jest ilość czasu spędzona przed komputerem czy z telefonem w dłoni. Jeśli dziecko częściej jest „w internecie”, niż spotyka się z przyjaciółmi i rówieśnikami lub nawet z członkami rodziny, a do tego ogląda np. telewizję kilka godzin dziennie, to mamy problem – wskazuje Rzepka.
Ustalenie reguł, bieżąca obserwacja jak dzieci reagują na ekran oraz rozmowa, nie o zagrożeniach, ale radościach z gry, może wpłynąć w o wiele lepszy sposób na bezpieczeństwo dzieci w sieci, niż wyznaczanie sztywnych ram czasowych korzystania z ekranu.
W badaniach krakowskiego instytutu badawczego IPC 0,6 procent dzieci w przedziale 10-13 lat przyznało, że w internecie pozwala sobie na hejt lub wchodzi na strony nieodpowiednie dla osób w ich wieku. Przyznaje "oficjalnie", a więc wskaźnik może być wyższy.
Bo nic nie wskazuje na to, aby telewizja i gry zniknęły z naszego życia. A co dopiero życia naszych dzieci, które niemal rodzą się z umiejętnością swipe'owania. Lepiej poznać wroga i wycisnąć z niego tyle dobrego dla naszych dzieci, ile można.