Półtora miliona wyświetleń, sześć tysięcy komentarzy na kanale na You Tubie, setki prywatnych wiadomości dziękujących za szczerość. Film Mateusza Strelaua to historia, która trzeba poznać.
"Aż sam się przed sobą zawstydziłem, że jestem zdrowy, niczego mi generalnie nie brakuje, a często narzekam na wszystko dookoła i wkurzam się na byle gówno, zupełnie bez sensu. Szacunek ogromny dla Ciebie chłopaku. Życzę Ci pełni zdrowia dożywotnio. Dzięki, że mogłem obejrzeć twój film".
"Pierwszy film polecony przez YouTube, który obejrzałem od początku do końca i cieszę się, że go włączyłem".
To tylko niektóre z komentarzy pod filmem Mateusza. "Mam raka i został mi rok życia" to historia walki młodego fotografa z rakiem tarczycy, choroby, na którą cierpią głównie kobiety.
Mateusz przez cały film tryska energią i dobrym samopoczuciem. Po jego chorobie została jedynie blizna po wycięciu gruczołu. Przez całe życie będzie musiał brać tabletki stymulujące wydzielanie hormonu tarczycy. A jednak to nic w zamian za darowane życie.
Rozmawiamy z nim o tym, co czuł, słysząc diagnozę, czy robił plany na "ostatni rok życia" oraz czemu nagrał film, w którym wywala w twarz facetom, że trzeba się badać.
Przychodzi facet do lekarza i dowiaduje się, że ma raka. Jakie jest pierwsze zdanie, które wypowiada po diagnozie?
Nie ma co cenzurować na siłę. Reakcja jest prosta: "Ja pier***lę". Taka najczęstsza jest reakcja na bardzo dobre i również bardzo złe informacje.
Tylko ciekawostką jest fakt, że facet rzadziej wyrzuca coś z siebie, w głowie jest to klasyczne "ja pier***lę", ale zewnątrz jest cisza. To jest częsta reakcja faceta, nie myśli przez chwilę, tylko się wycisza.
Ja tak dokładnie miałem, byłem kompletnie wyciszony. Jakbym chciał, ale jednocześnie nie potrafił myśleć. Po chwili zaczyna się swobodne myślenie, ale o bliskich. Co powiedzieć, jak zareagują.
Może mimo wszystko zrobiłeś filmową listę rzeczy do zrobienia w ciągu roku przed śmiercią? Co mogłoby to być?
Nie zrobiłem listy fizycznie, ale co nieco w głowie myślałem. Najpierw było to myślenie, polegającego na myśleniu "co mnie ominie".
Nie będzie nagle zwiedzania świata? Możliwe, że nie pokonam choroby i nie zostanę nigdy dziadkiem? Teraz najgłupsza myśl, jestem kinomaniakiem, że nie zobaczę nowych filmów Marvela (śmiech).
Czy jako dziecko byłeś w szpitalu? Mówisz z troską o dzieciach na sąsiadujących z tobą salach.
Kilka razy, ale na chwilowych wizytach. Złamana ręka, poparzenie dłoni, zwichnięta kostka.
Jednak wspominałem o dzieciach, bo widziałem te poważne wyrazy twarzy, znudzone, smutne, przestraszone. Młodsi i starsi. Każdy wiek. Dzieci są raczej wulkanem energii, a tam było widać, że zostały totalnie zgaszone przez chorobę. Totalnie.
Czemu dzielisz się historią swojej choroby ze światem?
Myślałem, że podzielę się informacją ze swoimi obserwatorami. Jestem taką małą osobą publiczną z internetu i przyzwyczaiłem się do tego, że moi internetowi przyjaciele widzą o mnie dość wiele.
Tutaj ukrywałem chorobę, dopóki nie wiedziałem, jak to się skończy. Usłyszałem, że jest dobrze, że uznano remisję, że mogę dalej żyć i tylko regularnie się badać. Więc przyszedł czas, powiedzieć kilku osobom o tym.
Okazało się po prostu, że zamiast kilku osób, dowiedziało się o tym prawie 1,5 miliona. Cieszę się, bo dostałem setki wiadomości w kilka dni z podziękowaniami za film, który dał wsparcie innym – a tego się nie spodziewałem. Miłe zaskoczenie.
W jaki sposób podziałał na ciebie "kop chorobowy"? Mówisz, że zawsze byłeś uśmiechnięty, czy jednak poczułeś, że zostało darowane ci nowe życie.
Nie, ja mam ogromny dystans do wszystkiego. Miałem chwile strachu, nie ukrywam, że nie. Przecież mam uczucia i chcę przetrwać, jak każdy z nas, ale czuję się tak samo dobrze, jak wcześniej, przed chorobą.
Sam tok myślenia się nie zmienił, bo od wielu lat, zdaję sobie sprawę z istnienia różnych chorób, i zawsze uważałem, że trzeba przeżyć życie, a nie tylko żyć. Chcę przeżyć każdy rok tak, by mieć co wspominać.
Stąd jest uśmiech i energia, bo nie siedzę tylko przed telewizorem, chociaż kocham filmy i seriale, ale skaczę z samolotu na spadochronie, jeżdżę na snowboardzie, podróżuję po świecie, kiedy znajdę czas i odłożę kilka złotych, gram w planszówki ze znajomymi, którzy również się cieszą życiem - a otaczając się takimi osobami, udziela się ta cała energia.
Cieszmy się, udzielajmy się innym tym samym, bo serio, życie jest piękne.