Jestem fleją. Mam 31 lat i chociaż staram się poprawić, to naprawdę ciężko mi jest się przejmować tym, jak wyglądam. Na moich nogach nie było dwóch takich samych skarpetek od połowy dekady. Nigdy w życiu nie wyprasowałem swojego ubrania. Mam jakieś 100 t-shirtów, z których noszę 8, bo nie chce mi się myśleć nad wybieraniem innych. Jestem fleją i nie jestem w stanie z tym wygrać. Tak samo wychowuję swoje dzieci.
Gdy moja matka pomaga mi w ogarnięciu dzieci, przychodzi wieczorem do pokoju i zaczyna wybierać im ubrania. Wiecie, koszulka, która musi pasować do spodni, zastanawia się, jakie są następnego dnia lekcje, czy warto, aby założyli dżinsy, czy może lepiej dresy. Takie bzdury, które nie mają dla mnie znaczenia.
Czasami też chłopaki dostają zestaw, który im nie pasuje. Gdy ich babcia jest na miejscu, dostają zastępcze opcje, gdy ja się tym zajmuje, mówię im, żeby sobie wybrali, co chcą z szuflady. Chociaż dla mnie nie ma to znaczenia, wiem, że oni chcą wyglądać ładnie, ale nie w moich oczach, a według własnej opinii.
Księżniczka Elsa na angielskim, Robin Hood na W-Fie
- Moja żona zawsze ubiera córkę w jakieś wygodne według niej ciuchy – opowiada mi Michał. Gdy to ona zajmuje się przygotowywaniem kilkuletniej Ani zawsze kończy się to kłótnią i małą bitwą. Dni, w których Michał ubiera córkę, kończą się podobnie, ale dlatego, że żona narzeka, że jej dziecko zawsze jest nieodpowiednio ubrane.
Córka Michała wie, że tata pozwoli jej założyć to, na co tylko ma ochotę. W przedszkolu więc już nikogo nie dziwi, jeśli Ania przyjdzie w normalny czwartek przebrana za Elsę albo nosi sukienkę kupioną na jakąś rodzinną uroczystość.
W opinii Michała fakt, że jego córka czuje się wspaniale w tych ubraniach, jest najważniejszy. Skoro jego dziecko ma swój własny styl, to powinno z niego być dumne. - Mała ma też jakiś zestaw ciuchów gdy wie, że są jakieś zajęcia sportowe. Był już Robin Hood, pszczoła i zestaw Świnki Peppy.
Moje własne podejście do tego, jak moi synowie się ubierają, jest podobne. To ich sprawa i powinni nosić takie ciuchy, na jakie mają ochotę. Gdy idziemy do sklepu, jeśli widzą coś, co im pasuje, mogą albo wydać na to kieszonkowe, albo wybłagać to u mnie. Zamiast starać się na własną rękę wybierać dla nich odpowiednie outfity, daję im pełną wolność. W końcu to nie ja mam się czuć dobrze w tych ubraniach, a oni.
Na razie w moim domu dyskusja na temat ubioru nie jest niczym poważnym. Chłopcy są młodzi, dlatego nacisk na ich stylówę nie jest aż tak duży, jednak im będą starsi, tym to, w czym pojawią się w szkole, zacznie odgrywać gigantyczną rolę w ich życiu.
Nastolatki zasługują na wolność
Rodzice nastolatków wierzą, że mają pojęcie o tym, co znaczy być nastolatkiem. Gdy ich dziecko jest niepopularne w szkole myślą, że warto po prostu się otworzyć na nowe przyjaźnie.
Gdy według nich jakaś moda jest głupia, nie rozumieją, że często jest ona wymagana od dzieciaków, aby dać im poczucie przynależności i komfort bycia w grupie. A chociaż w ostatnich latach modami, na które najczęściej narzekamy, są te z social mediów, nie możemy ukrywać, że podobny problem wiąże się z ciuchami.
Nastolatki wykorzystują ubrania jako sposób eksplorowania części swojej osobowości, której często nadal nie do końca rozumieją. Moda w szkole ma gigantyczny wpływ na to, jak chłopakom i dziewczynom udaje się ułożyć ich życie w chaotycznym świecie, który ich otacza. Dlatego tak szalenie ważne jest, abyśmy dawali im pełną wolność w tym, co na siebie zakładają. Uczyli ich samych wybierać, w co chcą się ubrać, na co chcą przeznaczyć pieniądze, żeby móc poprzez ubiór i styl umieć pokazać kim są w środku.
- Moja matka kazała mi ściąć włosy za karę – opowiada Tomek. Zapuszczał swoje włosy przez długie lata, był z nich dumny, ale któregoś dnia jego matka kazała mu iść do fryzjera i się ich pozbyć.
Przyznaje, że on sam nigdy by nie zdecydował się na taki ruch. Ma świadomość, że strój, włosy, kolczyki to sposób na pokazanie swojej osobowości ludziom, którzy cię otaczają.
Każdy nastolatek ma prawo do ubraniowych faz, w których chce wyrazić siebie właśnie w pewien specyficzny sposób i okradanie ich z tego jest zabijaniem w nich kreatywności i poczucia własnego ja.
Pozwólmy dzieciom decydować za siebie
Tomek ma 16-letniego syna. Jego matka czasami odwiedza ich w domu i narzeka na to, że nastoletni wnuk nie dba o siebie. Ma brzydkie włosy, podarte ubrania i ogólnie według niej nie spełnia norm wygląda inteligentnego młodzieńca, jakim jest. Tomek oczywiście chroni syna przed tymi opiniami, wiedząc, że każdy człowiek ma prawo decydować o sobie i nie przejmować się opiniami kobiety, która od 40 lat nosi ten sam rodzaj swetrów.
Dodaje, że ubrania to zresztą dobry sposób wychowania syna. Oczywiście nie wszystko co nosi chłopak podoba się Tomkowi, ale ten chociaż stara się czasami zasugerować inne spodnie czy koszulę, stara się, aby jego sugestie nigdy nie były odbierane jako krytyka. – To jak się ubierasz świadczy, kim jesteś – wyjaśnia.
Z czym oczywiście się w stu procentach zgadzam. Gdy masz 5 lat, nie ciążą na tobie oczekiwania innych i normy społeczne. Wyobraźnia szaleje, tożsamość się kształtuje. Nie warto tego ograniczać.
Gdy jesteś nastolatkiem i ubierasz się jak fleja, pokazujesz swój nonkomformizm, chęć zerwania z otaczającym uzależnieniem od glamouru, chcesz być sobą, prawdziwym człowiekiem, a nie kolejną zabawką, która robi to czego chce od ciebie telewizja, Facebook czy Instagram.
A gdy masz 31 lat i jesteś fleją, znaczy że masz dwójkę dzieci, którymi się zajmujesz i naprawdę nie masz czasu myśleć o innych rzeczach.