Gdy w 1974 roku mała amerykańska firma Tactical Studies Rules zdecydowała się na wydanie gry “Dungeons & Dragons” pewnie mało kto spodziewał się, że tytuł ten zmieni to, jak postrzegamy rozrywkę.
Pozwala odgrywać sceny, w których możemy stawać się bohaterami przemierzającymi magiczne miejsca i odbywać przygody zarezerwowane dla postaci z kart ich ulubionych książek. A jedyne czego do tego potrzebujemy to wyobraźni i chęci.
Komputer w głowie
Aby zagrać w Dungeons and Dragons, nie potrzebujemy tak naprawdę nic. Wystarczy wspólnie usiąść do stołu i zająć się grą. Każda z osób przy stole przemienia się w wymyśloną przez siebie postać. Wymyślając jej imię i przeszłość, tworząc jej osobowość i starając się, w jak najwierniejszy sposób odwzorowywać ją w trakcie rozgrywki.
Najważniejszym człowiekiem w niej jest Mistrz Gry — to on odpowiada za tworzenie rozgrywki i prowadzenie graczy przez świat, który stworzył. Jest też bezstronnym sędzia, który rzucając kostką, jest w stanie ocenić czy akcja podjęta przez graczy jest udana, czy też nie.
Gdy rodziły się moje dzieci, nie mogłem się doczekać wszystkich rozrywek, w które wspólnie będziemy się mogli angażować. Chodzenie na piłkę nożną, czytanie moich ukochanych książek, oglądanie bajek i granie w gry. Oczywiście wśród gier większość rodziców wybierze popularne planszówki czy karcianki, które pobudzą wyobraźnię dzieci, ale też nie będą wymagały wielkiej pracy z naszej strony. Jednak gdy pierwszy raz zdecydowałem się na spróbowanie czegoś nowego. Zrezygnowanie z kart, planszy i kostek moje dzieci od razu zaczęły słuchać z większym zainteresowaniem.
Przenieść się do alternatywnej rzeczywistości
Świat nawet najbardziej złożonych gier planszowych ma to do siebie, że jest ograniczony. Możemy pójść w jedną albo w drugą stronę, może wykonywać akcje wymyślone przez twórców, ale koniec końców jesteśmy ograniczeni zasadami, które stworzył ktoś inny. Gdy siadamy do gier fabularnych, wszystkie te ograniczenia są wyrzucane przez okno. Bo tylko od nas zależy to, co nas może spotkać w trakcie rozgrywki.
Gdy rozmawiam z wieloma moimi znajomymi, kiedy zaczęli grać, najczęstszą odpowiedzią jest początek podstawówki. — Miałem 8 lat i zabrałem jeden z podręczników do Warhammera mojemu bratu — opowiada mi Karol. Przyznaje, że początkowo nie do końca wiedział, o co chodzi, dlatego po prostu siadali z kolegami na długiej przerwie, z kartami postaci narysowanymi w zeszytach i się bawili.
— Mówiłem po prostu, co robię i wszyscy sobie to wyobrażali. Mieliśmy podebraną od mojego brata kostkę i rzucaliśmy czy się wszystko udało — wyjaśnia. Z czasem ich zrozumienie tego, jak powinna wyglądać rozgrywka, wzrastała. Gdy każdy z nich zdążył przeczytać już Hobbita i Władcę Pierścieni ich przygody zaczynały nabierać rozpędu. Karol zaczął czytać podręczniki i tworzyć własne historie dla przyjaciół. Początkowo opierając się na znanych książkach, później po prostu puszczając wodze fantazji.
— Czasami trzeba było zabić smoka, innym razem ukraść pierścień czarnoksiężnikowi, nie były to zapewne jakieś arcydzieła literatury, ale dla nas to nie miało znaczenia. Przenosiliśmy się do innego świata, a ja byłem jego bezstronnym władcą — dodaje. Przyznaje, że w szkole zdarzały się momenty, gdy byli wyśmiewani przez starszych kolegów, ale dodaje, że z grupy tych kilku osób, która zaczęły grać na korytarzu 20 lat wcześniej, część nadal spotyka się na sesję przynajmniej raz na kilka miesięcy.
Kiedy można zacząć grać z dziećmi w D&D
— To jest coś, co trzyma naszą grupę razem. Mamy zawsze jeden głupi powód, żeby się spotkać i pogadać — I chociaż częściej spotykają się teraz w trakcie grania online, to Karol podkreśla, że gry komputerowe nigdy nie będą miały tego aspektu socjalnej interakcji. Możliwość spojrzenia komuś w twarz, nerwowego oczekiwania czy ich decyzja spowoduje, że przygoda pójdzie w dobrym kierunku czy, że wszystko zacznie się sypać.
— Naprawdę mało jest tak ekscytujących momentów, gdy wszyscy patrzycie na lecącą kostkę i widzicie wymarzoną liczbę, która pozwala wam wygrać — dodaje. Karol podobnie, jak ja ma ośmioletniego syna, z którym w gry fabularne gra już od dwóch lat.
— Siadamy wspólnie przy stole i opowiadam mu historię albo taką, która znajdę w sieci, a gdy mam czas swoją własną — wyjaśnia. Stara się je osadzać w miejscach, które mogą zafascynować syna. Gdy chłopak był zakochany w “Gwiezdnych Wojnach” wybrali się, aby spotkać Luke’a Skywalkera, gdy czytali wspólnie “Harry’ego Pottera” przenieśli się do świata czarodziejów.
Dzieci kochają opowieści, kochają ich słuchać, uwielbiają je wymyślać. Grając w D&D i jej pochodne dajemy im możliwość współtworzenia przygód swojego alternatywnego ja. Używania magii, walki z potworami, zdobywania nagród. Nie musimy się ograniczać do opowiadania bajki na dobranoc o bohaterskim chłopcu albo dziewczynce, którzy ratują świat. Możemy po prostu przenieść się wspólnie z nimi do tego świata.
Dać im możliwość stworzenia własnej przygody i wybrania tego, jak będzie wyglądała. Dać im wiarę w to, że nie potrzeba pulsującej telewizji, głośnych zabawek i kino, aby przenieść się do wyjątkowego, twojego własnego świata, w którym odnajdziesz radość.