W wielu domach słowo "przepraszam” i rozmowy, których celem jest rozwiązanie konfliktów, to obcy koncept. Słowa rodziców są świętością, których dzieci muszą słuchać. W końcu, gdy mówię, że tak jest, to tak jest, jestem rodzicem i mam prawo nie być logiczny w swoim zachowaniu. Bo jestem starszy.
Jako ojciec od zawsze staram się nie udawać przed moimi dziećmi, że jestem lepszy niż w rzeczywistości. Moje życie składa się z popełnianych błędów, które mam nadzieję, umiem wykorzystać do bycia lepszym człowiekiem. W końcu porażki i potknięcia, chociaż często bolesne, są najlepszym sposobem, abyśmy stawali się nie tylko lepszymi rodzicami, ale również ludźmi.
Naucz się mówić przepraszam
Moi synowie umieją zaleźć człowiekowi za skórę. Mają umiejętności, jak to dzieci, powolnego przeciągania struny, a ja, jako ich ojciec, widząc ich zachowanie, czuję powoli narastające we mnie zirytowanie, które często może mieć ujście w postaci krzyku, frustracji i złości. Nie jestem z tego dumny, ale nie każdy może być Panem Rogersem z amerykańskiej telewizji, który nigdy nie był wyprowadzony z równowagi.
Większość z nas czasami się łamie, aby za chwilę uświadomić sobie, że popełnili błąd. Niepotrzebnie krzyknęli albo rozdmuchali do gigantycznych rozmiarów sytuację, która tak naprawdę jest bez większego znaczenia.
Niestety wielu rodziców trywializuje swoje zachowania. Starają się racjonalizować to, że nakrzyczeli na dziecko, złamali obietnicę czy po prostu je zawiedli. Powodów naszego zachowania są zawsze tysiące. A zamiast szukać usprawiedliwień na to, co zrobiliśmy, powinniśmy się nauczyć jednej rzeczy — przyznawania się do błędów. Nie tylko przed nami samymi, ale przed naszymi dziećmi.
Każdy z nas popełnia błędy
Psycholog Carol Tavris, autorka książki "Błędy zostały popełnione (Ale nie przeze mnie)" podkreśla, że mało kto umie z łatwością przyznać się do błędów przez poczucie dysonansu kognitywnego. Nie chcemy przyznać się do tego, że krzyczeliśmy, skoro w naszym systemie wartości podnoszenie głosu jest czymś złym. Staramy się więc wyjaśniać sobie, że w końcu dziecko złamało zasady, musiałem podkreślić jego błąd, no i że przecież ono wie, że i tak je kocham.
Wielu rodziców boi się, że przyznawanie się do błędów podburzy ich autorytet, ale trudno o przekonanie mniej prawdziwe. Dzieci nie potrzebują ekspertów, którzy wiedzą wszystko o wszystkim. Potrzebują rodziców, którzy pomogą im odkrywać otaczający ich świat i rozumieć go poprzez konfrontowanie się z tym, co dla nich, i często dla dorosłych, jest obce.
Gdy nie umiemy się przyznać przed naszymi dziećmi do błędów, z czasem będziemy tracić ich zaufanie. Psychologowie podkreślają, że umiejąc otwarcie rozmawiać z naszymi dziećmi o błędach i sytuacjach, w których ich zawiedliśmy, odbudowujemy wspólną relację i komunikujemy szacunek, jaki czujemy w stosunku do naszego dziecka.
Dziecko widząc, że ich rodzic nie tylko krzywdzi je swoim zachowaniem, ale nie umie też się przyznać do popełnionych błędów, powoli oddala się od niego. A do tego samo zaczyna powielać schemat wyuczony w domu. Doprowadzamy więc nie tylko do tego, że alienujemy nasze dzieci, ale również wpychamy je do świata, w którym one same, nieświadomie, mogą powoli tracić przyjaciół przez swoje przekonanie, że najważniejsze w życiu jest to, aby wyszło na ich.
Nie uciekajmy od konfliktów, rozwiązujmy je
Jako nastolatek nikt nigdy nie uczył mnie tego, w jaki sposób powinienem rozwiązywać konflikty. Dlatego kłótnie były wyciszane, przeprosiny nie wybrzmiewały, aż w końcu kolejne wydarzenia narastały i doprowadzały do wybuchów, którym można by z łatwością zapobiec, gdyby chwilę wcześniej ktoś odważyłby się o tym porozmawiać.
Od początku bycia rodzicem staram się nauczyć moje dzieci, że przeprosiny nie są powodem do wstydu. Tak samo, jak przyznanie się do błędu czy tego, że ktoś nie ma racji. Są to rzeczy, z których powinniśmy być dumni. Pokazują, że człowiek, zamiast patrzeć na czubek swojego nosa, chce się rozwijać, uczyć i stawać z każdym dniem kimś lepszym.
Nie chcemy jako rodzice być typem człowieka z komentarzy w internecie, który, nawet jeśli musi mierzyć się z milionami faktów, woli uparcie twierdzić, że to on ma rację. Gdy dyskutujemy z takim człowiekiem w sieci, dochodzimy często do wniosku, że nie warto tracić na niego czasu. Dlaczego, więc wielu z nas zachowuje się w taki sposób, rozmawiając z własnymi dziećmi? Bojąc się przyznać, że czasami po prostu jesteśmy debilami.
Nigdy nie umiałem rozwiązywać swoich konfliktów, bo nikt mnie tego nie nauczył. Dlatego teraz robię wszystko, aby moje dzieci zrozumiały, że błędy to część naszego życia. I nie ma znaczenia czy mamy lat 4, 14 czy 31. Każdy je popełnia i musimy nauczyć się z nimi żyć, nie wstydzić ich się, a po prostu wykorzystywać je, aby stać się lepszymi ludźmi.