Rodzice są ekspertami od wychowywania cudzych dzieci. Najlepiej wiedzą, czego potrzebują twoje pociechy i chętnie rzucą wszystko, by wytłumaczyć ci, jak bardzo beznadziejnym ojcem jesteś. Nie ma znaczenia, czy chodzi o żywienie, zabawy, czy o to, że postanowiłeś przewieźć swoje dziecko na dachu samochodu. Wszyscy wiedzą najlepiej, co inny rodzic powinien zrobić, aby ich dziecko było "idealne".
W byciu ojcem najbardziej lubię te chwile, gdy ktoś podchodzi do mnie i wzburzony tłumaczy mi, że to, co robię, jest nieodpowiedzialne i powinienem się wstydzić swego zachowania.
Zdarza się to nie tak znowu często, ale trochę już się nasłuchałem: że moje dzieci grają w gry komputerowe, że same chodzą do parku albo że wyprowadzają psa bez mojej opieki. Albo, że robię jeszcze gorsze rzeczy: kupuję petardy, uczę synów strzelania z wiatrówki czy zabaw scyzorykiem.
Ludzie mają swoje przekonania na temat tego, jak powinno wyglądać rodzicielstwo i uważają też, że o tych przekonaniach powinni informować innych. Ponieważ uważam, że mogę pozwalać mojemu dziecku na rzeczy, na które większość rodziców się nie zgadza, szybko staję się celem dla geniuszy parentingu próbujących mi pomóc w wychowywaniu dzieci.
Zawsze ojciec, czasem kumpel
W dzieciństwie wiele rzeczy robiłem wspólnie z kolegami. Nie miałem ojca, mój brat mieszkał wtedy poza Warszawą, a ojciec chrzestny, chociaż mnie wspierał, tak naprawdę mnie nie lubił.
Spędzałem czas ze starszymi chłopakami. Ciągnęło mnie do nich w sposób naturalny, bo wychowywałem się ze starszym bratem. Wiadomo, że chłopcy robią idiotyczne rzeczy. Ja oczywiście we wszystkim brałem udział. Żeby przypodobać się starszakom, byłem gotów niemal na każdą głupotę.
Bycie idiotą nie jest czymś złym. Każdy powinien przejść taki okres w młodości. Problem pojawia się, gdy ten etap, z kilku lat, wydłuża się do dekady, bywa też tak, że nigdy się nie kończy. Z drugiej strony, nawet gdy jesteśmy dorośli, powinniśmy czasem pozwolić sobie na brak odpowiedzialności. Sztuką jest znalezienie równowagi.
Ja wciąż jestem kretynem, a głupie rzeczy najbardziej lubię robić z moimi dziećmi. Niestety, nie każdy potrafi docenić mój styl rodzicielstwa. Zamiast tego, łatwo można dojść do wniosku, że moje dzieci zmierzają ku samozagładzie. Nie jestem pewien, czy ci, którzy tak mówią, nie mają racji. Nawet jeśli, to przynajmniej dobrze się przy tym bawimy.
Oczywiście nie chcę być jedynie kolegą i przyjacielem moich synów. Chce być ich ojcem, zależy mi natomiast na tym, by obaj rozumieli, że ich kocham i nic nie sprawia mi większej radości niż zabawa z nimi.
Niebezpieczne zabawy
Niedawno mój starszy syn po raz drugi w życiu wyjeżdżał na kolonie. Tuż przed wyjściem z domu trochę się spiął i ogłosił, że nie chce jechać, dlatego musiałem jakoś rozładować atmosferę. Udało się, ale na miejsce zbiórki dojechaliśmy trochę za wcześnie, wtedy mój syn zapytał, czy może wejść na dach samochodu.
Oczywiście – zgodziłem się. Wchodzenie na dach samochodu od lat jest moim konikiem. Prawdopodobnie wynika to z tego, że moim zdaniem małe dzieci wyglądają zabawnie na dachach samochodów. Do tego moja mama nigdy nie pozwoliłaby mi wdrapać się na dach, więc był to dla mnie owoc zakazany.
Gdy mój syn usiadł na dachu, odpaliłem silnik i zrobiłem rundkę wokół pustego parkingu. Po chwili podszedł jakiś facet i poinformował mnie, że zrobił mi zdjęcie i zamierza wysłać je policji, bo jego zdaniem narażam swoje dziecko na niebezpieczeństwo.
Teraz dochodzę do sedna. Moi synowie wiedzą, że bywam nieodpowiedzialny. Oczywiście nie na tyle, aby ich skrzywdzić, ale wiedzą, że jeśli poproszą o coś nietypowego, zgodzę się. Jeśli mój syn chce się przejechać na dachu samochodu, zrobię to, a do tego odpalę Kendricka Lamara na cały regulator.
Jeśli mój syn będzie chciał poprowadzić samochód, pożyczę od znajomego auto z automatyczną skrzynię biegów, a potem posadzę go na fotelu kierowcy i będziemy robić rundki pod Stadionem Narodowym.
Jestem mądrzejszy od nastolatków
Bycie nieodpowiedzialnym wspólnie z dzieckiem jest okej. Nie zawsze musimy być mądrzy. Są momenty, w których głupota warta jest ryzyka. Trzeba tylko umieć wyważyć własne decyzje i wybrać najlepszą.
Trzeba pamiętać też o tym, że to my jesteśmy rodzicami i decydujemy o tym, co wolno, a czego nie, ale jeśli dzieci zechcą, kupimy kilogram mentosów i zgrzewkę coli, a potem połączymy jedno z drugim.
Chcę, aby mój syn pamiętał, że cieszą mnie jego głupie pomysły, choć często są nieodpowiedzialne. Jeśli będzie bał się robić głupoty ze mną, nie powstrzyma go to przed robieniem głupot z kolegami, a ja, nawet przy swojej głupocie, mimo wszystko jestem mądrzejszy od większości nastolatków.
Nie ma nic złego w tym, że czasami jako dorośli robimy coś głupiego. Głupota jest częścią naszego życia. Może nie należy czuć z tego powodu dumy i pisać o tym artykułu, ale co mogę poradzić? Wspomniałem o tym, że nie jestem najmądrzejszy.