Kobiety nigdy nie zrozumieją mężczyzn, bo trzeba nim być, by mieć świadomość, co nas uformowało. Ten proces zaczyna się w dziecińśtwie, wtedy rodzice na siłę przekonują swoich synów, kim powinni być, co im wolno, a co jest niemile widziane. Wyznaczają im role i decydują w ich imieniu o tym, jakimi ludźmi będą w przyszłości.
– Gdy dorastasz, wiele osób ocenia cię na podstawie tego, jak dobrym jesteś piłkarzem albo sportowcem – opowiada Tomek. On nigdy nie interesował się sportem, a tym bardziej nie miał ochoty go uprawiać. – Nie rozumiałem tego fanatyzmu wokół gier zespołowych. Zresztą do dzisiaj tego nie rozumiem.
W szkole bywał wyśmiewany przez kolegów. Na WF-ie do drużyny zawsze wybierano go jako ostatniego. – Gdy masz dziesięć lat, chcesz bawić się z kolegami, ale jeśli wszyscy uważają cię za pokrakę, twoja bezużyteczność na boisku przekłada się na kontakty z rówieśnikami poza boiskiem.
Nie obwinia o to innych dzieci. Ma pretensje do rodziców, którzy pozwalali swoim dzieciom na takie zachowanie. – Gdyby nie fakt, że w domach wytwarza się silny kult sportowca, to może umiałbym czerpać przyjemność z zajęć WF-u – mówi Tomek. –W końcu wspólna zabawa z kumplami po prostu jest fajna – mówi.
– Większość dzieciaków i dorosłych skupia się na tym, jak dobry jesteśw danej dyscyplinie, a nie na tym, że sport to zdrowie – dodaje.
Im był starszy, tym rzadziej brał udział w grach zespołowych. Zostawał na ławce, a trenerzy nie próbowali nawet przekonywać go, by wszedł na boisko. – Nigdy nikt nie wytłumaczył moim rówieśnikom, że nie chodzi o wygraną, ale o rozwój fizyczny.
Pamięta dobrze, jak jego nauczyciel od WF-u zapraszał na zawody pływackie byłych uczniów, tylko dlatego, by nie wystawiać w nich Tomka. – Zawsze chciał wygrywać.
Powiedz, że mnie kochasz
– Mam wrażenie, że wielu ojców za rzadko mówi o swojej miłości do synów – mówi Andrzej. – Córki noszą na rękach, w przypadku synów bywają zbyt surowi i zimni.
Jego ojciec bardzo rzadko mówił mu, że go kocha. Wydawało mu się, że facet powinien wiedzieć takie rzeczy i nie trzeba go przekonywać o swoich uczuciach.
– Bycie emocjonalnym chłopcem nie jest łatwe – przyznaje. Kilkulatki ciągle słyszą, że nie powinni płakać, okazywać frustracji czy złości. Ojcowie i matki instruują ich, że trzeba trzymać nerwy na wodzy, bo zdenerwowanie ktoś może wykorzystywać.
– W kółko padają te same słowa: nie bądź jak baba – dodaje. – To nakręcą chorą spiralę toksyczności.
– Chłopakom wbija się do głowy nie tylko fakt, że płacz jest niemęski, zmusza się ich też do ukrywania uczuć.
Andrzej, który pracuje jako psychoterapeuta, podkreśla, że gdy w jego gabinecie pojawiają się mężczyźni, często nie rozumieją, z czego wynikają ich problemy emocjonalne. Nie umieją się otworzyć ani opowiedzieć, co przywiodło ich na terapię.
– Sam fakt, że mężczyźni decydują się na rozmowę z terapeutą, jest niesamowite i szalenie odważne – mówi Andrzej. – Często wychowano ich w przekonaniu, że szukanie pomocy jest czymś wstydliwym.
– Dla wielu opowiedzenie o swoich problemach to przyznanie się do słabości. Właśnie w ten sposób zostali wychowani: "nie płacz", "nie przejmuj się", słyszeli to na każdym kroku.
Chłopcy tak mają
– Pamiętam, jak na rok trafiłem do normalnego liceum po 9 latach w szkole muzycznej – opowiada mi Maciek. – Byłem gnębiony na każdym kroku. Nie za to, że byłem słabym piłkarzem, nie za to, że byłem gruby czy niski, byłem gnębiony, bo grałem na wiolonczeli. A to odbiegało od normy, więc było powodem do ataków.
Maciek przyznaje, że okres spędzony w liceum był dla niego koszmarem. Wszyscy udawali, że nie widzą, co się dzieje. Nauczyciele sugerowali, że z czasem na pewno sytuacja się poprawi, że chłopcy tak mają, wyśmiewają się z siebie. To sformułowanie "chłopcy tak mają" słyszał nieustannie.
Oskar był po drugiej stronie. Wydawało mu się, że jedynym sposobem zaimponowania rówieśnikom jest atakowanie słabszych kolegów.
– Sądziłem, że dzięki temu jestem samcem alfa. Byłem głupim dupkiem, który nie radził sobie z tym, że ojciec się mną nie zajmował. Starałem się pokazać, że jestem silnym mężczyzną, podczas gdy w rzeczywistości byłem przestraszonym nastolatkiem.
Nikt nie podpowiedział mu, że są inne sposoby radzenia sobie z emocjami. – W Polsce jest tak, że jak jakieś dziecko bije się z rówieśnikami, to mówi mu się, że powinno pójść na boks, żeby skierować agresję w dobrą stronę – mówi Oskar. Dla niektórych sport rzeczywiście jest rozwiązaniem, ale dlaczego, zamiast kanalizować agresję, nie pozbyć się jej całkowicie?
– Na jednego uratowanego przez boks chłopaka, masz 25 typów, którzy po trzech miesiącach zajęć mają ochotę jeszcze bardziej się bić, bo czują się pewniej – stwierdza.
Według wszystkich moich rozmówców tego typu sytuacje powoli się zmieniają. Nie mają jednak złudzeń, że żyjemy w bańce dużych miast. Nasi znajomi to pracownicy umysłowi, marketingowcy, ludzie związani z kulturą, wielu z nas podchodzi do męskości w otwarty nowoczesny sposób.
Tymczasem tysiące nastolatków w całej Polsce nie ma szczęścia żyć w postępowych społecznościach i zostają sami ze swoimi problemami.
– Trzeba o tym mówić – podkreśla Andrzej. – Tylko w ten sposób możemy trafić właśnie do takich chłopaków. Oni też muszą zrozumieć, że nie muszą spełniać jakichś idiotycznych męskich oczekiwań.
Nie ma potrzeby, abyśmy byli "mężczyznami", wystarczy, jeśli będziemy dobrymi ludźmi.