Każdy kocha Lego, ale niemal wszyscy w ten sam sposób: kupujemy w sklepie zestawy, potem wyciągamy instrukcję i zaczynamy składać krok po kroku, według tego samego schematu. Ani odrobiny kreatywności, po prostu podążamy za cudzym pomysłem.
Paweł Kmieć zabiera się do sprawy od zupełnie innej strony. Niemal nigdy nie sięga po instrukcję. Ma swoje – bo tworzy z Lego skomplikowane konstrukcje własnego projektu. Jest w tym ekspertem na skalę światową.
Prowadzi kanał na Youtubie, tam prezentuje swoje projekty. Dorobił się już globalnej widowni. Fanom znany jest jako Sariel. To, co pokazuje pomaga zrozumieć, że z Lego naprawdę da się zbudować wszystko, granicą jest jedynie wyobraźnia.
Paweł nieustannie eksperymentuje, niemal każdy kolejny jego projekt stopniem skomplikowania i rozmachem przerasta poprzedni.
Zna każdy klocek Lego, z każdym miał jakieś doświadczenia, czasem przejścia. Potrafi wyczarować z nich naprawdę wszystko. Właśnie zbudował autobus przegubowy. Serio. Najlepiej, jeśli sam o nim opowie.
Opowiedz, o swoim najnowszym projekcie
Ostatni ciekawy projekt, który udało mi się skończyć to model warszawskiego autobusu Solaris Urbino 18 w skali 1:20, ze zdalnym sterowaniem, oświetleniem, ekranami z trasą, zdalnie otwieranymi drzwiami i opuszczanym zawieszeniem.
Zbudowanie tego modelu zajęło mi ok. 4 miesięcy. Jak na moje warunki to dość krótko. To mój pierwszy model autobusu, w przyszłości chciałbym zbudować większy i z większą liczbą funkcji.
Jak wyglądają przygotowania do budowania modelu? Byłeś w zajezdni?
Przede wszystkim znalazłem schemat prawdziwego Solarisa pokazujący go w rzutach z boku, góry i przodu, dzięki czemu mogłem przeliczyć wymiary mojego modelu żeby zachował właściwe proporcje.
Potem zacząłem zbierać dokumentację. Sprawdzałem jak wygląda oznakowanie warszawskich autobusów miejskich, gdzie są jakie światła, jakie plakietki znajdują się przy drzwiach itd.
Byłem pod jedną z warszawskich zajezdni, filmowałem wyjeżdżające autobusy, sterczałem też w oknie budynku nad przystankiem żeby sfotografować, co Solaris ma na dachu, bo ciężko znaleźć takie zdjęcia w Internecie.
W podwozie nie zaglądałem, znalazłem tylko kilka zdjęć z fabryki Solarisów, udało mi się też porozmawiać z kilkoma bardzo przyjaznymi kierowcami warszawskich autobusów.
Budowanie z Lego to twoje zajęcie na pełen etat? Da się z tego żyć?
Absolutnie nie. Mam normalną pracę, buduję w chwilach wolnych, czyli aktualnie w ogóle, bo od trzech dni mam noworodka w domu. Zarabiam trochę dzięki kanałowi na Youtubie oraz dzięki książkom, które wydałem w USA, ale to nie są pieniądze, które pozwoliłyby mi utrzymać rodzinę.
Trzeba pamiętać że to niszowe hobby, i nie przebije się do mainstreamu ani na rynku wydawniczym, ani na YouTube.
Czym zajmujesz się, gdy nie budujesz?
Pracuję jako programista. Jestem początkujący, bo zajmuję się tym dopiero od roku. Wcześniej przez 10 lat pracowałem jako grafik, ale z myślą o rodzinie dokształciłem się i zacząłem w nowej branży.
Czasem udaje mi się połączyć to co robię na co dzień z moim hobby. Napisałem kilka aplikacji na Androida dla osób, które budują z Lego, mają kilka tysięcy pobrań. Z kolei umiejętności graficzne przydają się, gdy robię naklejki na swoje modele.
Każdy model składasz tylko raz. Potem znów rozmontowujesz na części. Nie kolekcjonujesz tych konstrukcji? Nie żal ci ich?
Klocki to dla mnie wyłącznie części do realizacji własnych pomysłów. Tym, co mnie w tym hobby kręci, co trzyma mnie przy nim już 13 lat, jest budowanie, rozwiązywanie problemów. Cała reszta to tylko dodatki, dlatego gotowy model rozbieram bez sentymentu, bo mam już w kolejce następne projekty do których potrzebuję części.
Z bardzo dużym budżetem mógłbym pewnie pozwolić sobie na kupowanie nowych części do każdego nowego projektu, ale póki co pozostaje mi recycling. Klocki są naprawdę drogie, ceny powyżej 100 zł za bardzo rzadkie element czy specjalistyczny silnik to norma.
Masz Excela, w którym gromadzisz informacje o tym, ile masz klocków, czego ci brakuje, co musisz dokupić?
W miarę możliwości całą wiedzę staram się przechowywać w głowie. Nie mam oczywiście pojęcia ile dokładnie klocków mam danego rodzaju, ale to, że daję radę zapamiętać niektóre informacje – na przykład, ile mam silników konkretnego rodzaju albo rzadko występujących kół.
Wyzwanie w budowaniu modeli składających się z kilku tysięcy części pojawia się, gdy w grę wchodzą bardzo nietypowe kolory, jak w przypadku modelu Porsche 917K z wyścigu Le Mans w klasycznym malowaniu Gulf Oil.
Nadwozie musiało być w kolorze majtkowego błękitu z dodatkiem pomarańczowego, a to są rzadkie kolory w Lego. Musiałem ustalić jakie klocki w tych kolorach w ogóle nie występują.
Z zasady nie maluję, nie tnę i nie kleję klocków, to nakłada na mnie ograniczenia. Najczęściej buduję prototyp z tego, co mam pod ręką, a następnie robię listę zakupową brakujących części w konkretnych kolorach – i dopiero wtedy sięgam po portfel.
Ile kosztowało cię zbudowanie Solarisa?
Autobus był w miarę tani, pewnie w granicach średniej krajowej, bo miał jedynie 5 silników i czerwono-żółte nadwozie, a to tanie kolory. Co innego gdy potrzebuję klocka, który w danym kolorze pojawił się tylko raz, w zestawie sprzed kilkunastu lat.
Wtedy zaczyna się walka z sumieniem, bo z jednej strony głupio wydać kilkaset złotych na kawałek plastiku, a z drugiej jeśli coś buduję, staram się zrobić to jak najlepiej. Użycie klocka w innym kolorze albo o nieodpowiednim kształcie odbija się na jakości wykonania modelu.
Gorzej mają kolekcjonerzy minifigurek Lego. Są ich setki tysięcy, niektóre bardzo unikatowe, bo dostępne tylko w jakimś drogim, starym zestawie.
Istnieje np. figurka Lorda Vadera z Gwiezdnych Wojen w kolorze czarnego chromu, i to jest jedyny przypadek w historii firmy Lego gdy ten kolor został użyty.
Zdarza się, że masz dość Lego? Budowanie modelu przez kilka miesięcy nie zabija frajdy?
Oczywiście, czasem mam dość. Bywa, że buduję 10 wersji danego mechanizmu i on dalej nie działa tak jak bym chciał, albo rozpada mi się w rękach. Wtedy mam ochotę rzucić to wszystko. W takich chwilach myślę o tym, że niektórzy mają łatwiejsze hobby, na przykład zbierają kapsle po piwie. Sęk w tym, że ja nie lubię piwa.
Co cię wkurza w Lego?
Moim marzeniem jest żeby mieć po sąsiedzku sklep, do którego mógłbym wejść i od ręki kupić potrzebne części. W niektórych miastach takie sklepy rzeczywiście zaczynają powstawać, ale nawet jeśli istnieją, oferują tylko niektóre klocki.
Pozostaje mi kupowanie przez internet, a potem oczekiwanie na przesyłkę. To frustrujące i opóźnia budowę modelu. Wkurzają mnie też postępowanie firmy Lego.
Ostatnio kupiła niezależny dotąd serwis internetowy Bricklink sprzedający klocki „z drugiej ręki”, a następnie zaczęła wprowadzać w nim poważne ograniczenia.
Niedozwolone stało się na przykład sprzedawanie klocków w jakikolwiek sposób zmodyfikowanych. Jeśli ktoś chce na przykład kupić chromowaną część, której Lego w tym kolorze nie produkuje, kiedyś mógł zwrócić się do osoby, która taką część zrobi. Teraz to już niemożliwe.
Czy jakikolwiek twój pomysł stał się punktem wyjścia do zestawu sprzedawanego przez Lego?
Istnieje program Lego Ideas, dzięki któremu można zgłaszać swoje pomysły, ale po pierwsze Lego stosuje bardzo restrykcyjne i nie do końca jasne zasady selekcji zgłoszeń.
Projekty fanów traktowane są jako wstępny koncept. W efekcie bywa tak, że finalny zestaw jest bardzo zubożoną wersją oryginalnego projektu. Poza tym moje modele nie kwalifikują się do masowej produkcji, bo są na ogół zbyt skomplikowane. W Solarisie naliczyłem ponad 20 metrów kabli.
Czy zdarzyło ci się kiedyś nadepnąć na klocek Lego?
Nie, bo trzymam je w pudełkach albo na stole. Częściej wpadam nocą na naszego czarnego mopsa, klnę wtedy na czym świat stoi.