Kiedy rodzi się dziecko, rozwija się życie rodzinne – nazywamy to „pełną rodziną”. Czy na pewno tak jest? Paradoksalnie narodziny dziecka w wielu przypadkach nie powodują rozwinięcia i dopełnienia. Wręcz przeciwnie – skupiamy się na nowym członku rodziny do tego stopnia, że zapominamy, iż obok jest ktoś, kto też potrzebuje uwagi, rozmowy i bliskości.
Etap cyklu życia rodziny wyznacza charakter naszej relacji między sobą. W momencie, gdy nie ma jeszcze dzieci małżonkowie/partnerzy dążą do wspólnoty – chcą spędzać ze sobą jak najwięcej czasu i wszystko robić razem. Gdy pojawiają się dzieci, dochodzą dodatkowe obowiązki, bardzo dużo spraw i problemów, które należy rozwiązywać tu i teraz. Błyskawicznie przekonujemy się, że nie ma czasu na długie rozmowy, wyrażanie uczuć czy regularne wyjścia razem. Dlatego tak ważna, wręcz kluczowa w relacji małżeńskiej, jest jasna komunikacja.
Musimy mówić do siebie wprost i bez niedomówień. W przeciwnym przypadku nerwowa atmosfera może się udzielić bardzo szybko, bo przecież zmęczenie i stres dają o sobie znać. Wprawdzie kiedyś problemy związane z opieką nad małym dzieckiem się skończą. Ale jest też gorsza wiadomość – wtedy zaczną się problemy dużych dzieci.
Wyjdźmy gdzieś
Po urodzeniu dziecka relacja ze znajomymi ulega znacznemu pogorszeniu, a z całą pewnością częstotliwość spotkań towarzyskich jest dużo mniejsza. Szczerze mówiąc, w pierwszych miesiącach po urodzeniu dziecka ze znajomymi spotykamy się bardzo rzadko, oni nie wpadają w odwiedziny, bo nie chcą przeszkadzać. To zrozumiałe – nowa rodzinna rzeczywistość to nowe obowiązki. Jednak taka nieobecność towarzyska może się utrwalić – dziecko dorasta, a my dalej się izolujemy. Poza tym, że cierpią na tym nasze relacje ze znajomymi, cierpi również – i to najważniejsze – związek.
Skupienie na dziecku jest tak duże, że przestajemy dostrzegać partnera. Przemykamy pomiędzy pieluchami, karmieniem, a odkładaniem dziecka na drzemkę. Kiedy w końcu się przełamiemy się i zdarzy się wspólne wyjście we dwoje, jest jakoś dziwnie, dziko, pusto, cicho. To w ogóle tak można? Oboje nie przestajecie myśleć o tym, czy na pewno powinniście zostawić dziecko z kimś innym. Rośnie poczucie winy i niepewność, czy to była dobra decyzja. Tak, zdecydowanie tak. Poczucie winy, dziwność sytuacji i ciągłe myślenie jedynie o dziecku w pewnym momencie życia staje się jedną z tych rzeczy, których musimy się oduczyć. Aby nabrać nowych umiejętności i odnaleźć się w nowej sytuacji, musimy opanować sztukę zapominania tego dawnych nawyków czy utartych sposobów myślenia.
Chaos wszędzie chaos...
Następną sytuacją, z którą zderzamy się w relacjach partnerskich po urodzeniu dziecka jest
wszechobecny chaos. Uczymy się funkcjonować w nowej sytuacji i mamy wrażenie, że wszystko wymyka się spod kontroli, a to powoduje nerwową atmosferę. Wiecznie mamy za mało czasu, w okolicy 19:00 zamykają nam się oczy, a maluch otwiera je na siłę swoimi małymi rączkami.
Nawał obowiązków jest tak duży, że czasami, jeśli masz wolną chwile, zastanawiasz się czy czegoś zapomniałeś czy naprawdę masz chwilę dla siebie. Wbrew pozorom im więcej obowiązków tym (z czasem) lepiej się organizujemy. Uczymy się żyć w biegu i rozsmakowujemy się w zimnej kawie.
Upatruję w tym stopniowego zwiększenia efektywności własnych działań w ciągu dnia, w ten sposób wybieram aktywności, które mają największą wartość dla rodziny. Mówiąc wprost: nie mam czasu na to, by tracić czas. Jest jedno wyjście: zarządzanie przez chaos. Nie ma idealnego sposobu na zachowanie wspaniałej relacji małżeńskiej, gdy w domu pojawia się „osoba trzecia”. Myślę, że kluczowa jest jasna komunikacja, czas spędzony wspólnie i umiejętność słuchania (nie jedynie słyszenia) drugiej osoby. Trzeba opanować sztukę wsłuchiwania się w jej potrzeby, nastroje, emocje i cele. Dajmy sobie wspólnie szansę przeżyć ten nowy etap w życiu z uśmiechem, pasją, miłością i zrozumieniem.
Teraz najważniejsze: Ze swoim partnerem jesteś na całe życie – aż do starości, a z dziećmi około 18 lat. Zawsze bądźcie dla siebie przyjaciółmi.