Dziecko opuszcza lekcje, to nie zda do następnej klasy. Jest pomysł na poprawę frekwencji
Najgorzej z frekwencją w szkołach jest w czerwcu. Za oknem ciepło, oceny wystawione, więc spora część uczniów dochodzi do wniosku, że już "się nie opłaca" chodzić na lekcje. Ale spore pustki w klasach można też zobaczyć we wrześniu. Tu jednak powodem często jest pomysłowość rodziców, którzy chcą zaoszczędzić na wakacjach. A wiadomo, że rodzinny wyjazd we wrześniu jest tańszy niż w lipcu czy sierpniu. Podobnie jest w marcu, kiedy część rodziców organizuje dzieciom drugie ferie, żeby za mniejsze pieniądze wyjechać na narty.
Mandaty dla rodziców
Takie podejście rodziców zirytowało wiceministrę edukacji Katarzynę Lubnauer. "Mamy głosy ze szkół, że rodzice traktują szkołę jako miejsce, gdzie dziecko może chodzić albo może nie chodzić. A jest obowiązek szkolny. W wielu krajach mamy taką sytuację, że jeśli rodzic chciałby wyjechać z dzieckiem na wakacje w ciągu roku szkolnego, to mogą go nawet zatrzymać na lotnisku" – mówiła w lipcu z wywiadzie dla Radia Zet. Zapowiedziała też, że urzędnicy MEN "przyglądają się" obowiązującym w innych krajach przepisom, które pozwalają nakładać kary finansowe na rodziców, których dzieci bez ważnego powodu opuszczają lekcje.
Z tego "przyglądania się" jak na razie nic nie wyniknęło. Ministerstwo nie wymyśliło jak dotąd żadnego sposobu na to, by rodzice przestali lekceważyć obowiązek szkolny i nie zabierali swoich dzieci na wakacje w trakcie roku szkolnego. Z pomocą urzędnikom resortu edukacji przyszedł poseł PO Krzysztof Piątkowski. W złożonej w Sejmie interpelacji zapytał, czy trwają prace nad zmianami zapowiadanymi przez wiceministrę Lubnauer. Zaproponował też własny sposób na to, jak zniechęcić uczniów do opuszczania lekcji.
Dużo nieobecności bez konsekwencji
Pomysł posła jest prosty – trzeba podnieść minimalny próg frekwencji pozwalający na zdanie do następnej klasy. Dziś wynosi on 50 proc., co znaczy, że uczeń, żeby zdać, musi w roku szkolnym pojawić się tylko na połowie lekcji. Według Piątkowskiego to za mało. "Obecny próg, który pozwala na klasyfikację ucznia mimo aż 50 proc. nieobecności, jest moim zdaniem nieadekwatny. Taki poziom frekwencji rażąco odbiega od standardów europejskich i osłabia znaczenie obowiązku edukacji w Polsce" – czytamy w jego interpelacji.
Poseł nie określił, jaki jego zdaniem powinien być nowy minimalny próg frekwencji. Jak zaznaczył, to powinni ustalić eksperci po przeanalizowaniu rozwiązań obowiązujących w innych krajach i badań naukowych. Sam Piątkowski zaznaczył jedynie, że jego pomysł nie jest formą karania uczniów. Niezdanie do następnej klasy z powodu zbyt częstej nieobecności byłoby naturalną konsekwencją konsekwencją braku zaangażowania w naukę.
Czy ministerstwo wykorzysta pomysł Piątkowskiego? Nie jest to wykluczone. W odpowiedzi na wspomnianą interpelację wiceministra Lubnauer ujawniła bowiem, że pracujący przy MEN Zespół do spraw Praw i Obowiązków Ucznia już pracuje nad nowymi przepisami dotyczącymi usprawiedliwiania nieobecności uczniów na lekcjach.
Na podniesieniu progu frekwencji się jednak nie skończy. Lubnauer zapowiedziała, że MEN chce wprowadzić bardziej kompleksowe przepisy, wzorowane na rozwiązaniach funkcjonujących w innych państwach europejskich. Konkretów nie podała, ale biorąc pod uwagę jej wypowiedź z lipca, można się spodziewać wprowadzenia kar finansowych dla rodziców, którzy pozwalają dzieciom opuszczać lekcje.
Czytaj także: https://dadhero.pl/293885,dobry-dla-dziecka-dobry-dla-ciebie-dlaczego-warto-brac-urlop-rodzicielski