Ojciec zgubił na szlaku nastoletniego syna. Teraz GOPR przestrzega rodziców
To miała być prosta i przyjemna wyprawa ojca i nastoletniego syna malowniczym szlakiem z Suchej Beskidzkiej przez szczyt Jałowca do schroniska na Adamach. Skończyło się poszukiwaniami, w które zaangażowano ponad dwudziestu ratowników lokalnego GOPR, a także grupę miejscowych policjantów. A wszystko zaczęło się banalnie – mężczyzna po prostu nie zauważył, że jego 13-letni syn w pewnym momencie się od niego odłączył.
Niewiele trzeba, by zrobiło się groźnie
Te dramatyczne wydarzenia, które miały miejsce w miniony weekend, ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR opisali na swoim profilu facebookowym ku przestrodze. Cała historia pokazuje bowiem, że wystarczy tylko trochę nieuwagi, by przyjemna wyprawa zmieniła się w dramat. Tu na szczęście wszystko skończyło się dobrze – chłopiec został odnaleziony cały i zdrowy. Pomogło w tym to, że jego ojciec wiedział, jak się zachować w takiej sytuacji.
Mężczyzna najpierw sam próbował odnaleźć syna. Ale gdy zorientował się, że to nie przyniesie rezultatu, zadzwonił po ratowników GOPR. "Po przeprowadzeniu wywiadu skierowano zespoły zmotoryzowane i piesze w teren. W poszukiwania została zaangażowana również Policja, która przekazała nam informację, że osoba o podanym rysopisie była widziana przez turystów, kiedy przemieszczała się w kierunku Jałowca" – czytamy w relacji z akcji zamieszczonej na profilu Grupy Beskidzkiej GOPR.
Zdrowy rozsądek pomaga
Nie tylko ojciec zachował przytomność umysłu. Nastolatek nie spanikował, tylko szedł dalej w kierunku Jałowca, czyli tak, jak miał iść z ojcem. Do tego zostawił wskazówki, które ułatwiły pracę ekipie poszukiwawczej. Po tym, jak ratownicy usłyszeli od turystów, że poszukiwany chłopiec szedł w stronę Jałowca, udali się na ten szczyt. A tam w książce wpisów natrafili na notkę, którą umieścił chłopiec. Zapisał swoje imię i nazwisko oraz prośbę o pomoc. Dzięki temu wiadomo było, gdzie go szukać. Niedługo później znalazł go miejscowy leśniczy, który też był zaangażowany w akcję poszukiwawczą.
Ta historia ma kilka morałów. Pierwszy jest taki, że to, czy w górach będziemy bezpieczni, decyduje w dużej mierze to, jak się w nich zachowamy. Żółty szlak, którym ojciec z synem wędrowali na Jałowiec, nie jest szczególnie wymagający. Ale nawet na takich szlakach można się zgubić, więc trzeba być czujnym.
Drugi morał – wychodząc w góry, nawet te niskie, trzeba mieć ze sobą naładowany telefon, a w nim numer GOPR. No i morał trzeci – gdy na szlaku z jakichś powodów nie udało się uniknąć kłopotów, nie należy panikować, tylko szukać pomocy, a do tego postarać się ułatwiać ratownikom ich pracę. Banalne? Owszem, ale to właśnie te banały zdecydowały o tym, że sobotnia akcja w okolicy szczytu Jałowca zakończyła się szczęśliwie.