Nie tylko "dad hero". Z tym grillem elektrycznym nieoczekiwanie zostałem bohaterem także mojej żony
Tak na dobrą sprawę to człowiek całe życie się uczy. Nawet w pozornie tak błahej kwestii, jak elektryczny grill, taki jak ten Tefal OptiGrill 4w1. Sprzęt taki mam w domu… właściwie od zawsze. A właściwie od kiedy znam moją małżonkę, która wcześniej była moją narzeczoną (szok), a jeszcze wcześniej dziewczyną (i niedowierzanie).
Owa istota wniosła bowiem do naszej jeszcze młodzieńczej relacji nietypowy "posag". Był nim właśnie elektryczny grill, bez którego – jestem tego absolutnie pewien – nie doszedłbym do miejsca, w którym jestem dzisiaj.
Głównie dlatego, że niechybnie pożegnałbym się ze swoim marnym żywotem z głodu. Taki grill ma jedną dużą zaletę: niewiele wymaga, a wiele można na nim zrobić. Long story short: kiedy kupiliśmy mieszkanie i wprowadziliśmy się do niego w stanie praktycznie surowym (ale serio, bo mieliśmy tylko podłogę w sypialni, materac i łazienkę bez drzwi), to była nasza jedyna okazja, żeby zjeść coś ciepłego.
Elektryczny grill stał bowiem tam, gdzie miała być kuchnia. Na stole z mojego studenckiego mieszkania, na gołym betonie. Obok kilka talerzy, lodówka turystyczna… i jakoś to było.
Z czasem jednak sprzęt poszedł w zasadzie w odstawkę. Pojawił się piekarnik, wreszcie mycie tego grilla było męczarnią (a mycie Tefal OptiGrill 4w1 męczarnią nie jest, ale o tym za chwilę). W końcu zaległ na dnie szafy, schowany głęboko za opiekaczem, robotem kuchennym i takimi tam.
W zasadzie myślałem już, że moja przygoda z elektrycznymi grillami dobiegła końca. I cóż, test Tefal OptiGrill 4w1 wymusił na mnie rewizję własnych poglądów. Maszyna jest bowiem – w dużym skrócie – wyśmienita i po prostu dobra dla tatusiów. Czy dla każdego faceta, który chce zaimponować swojej partnerce.
Albo po prostu czasem wyręczyć ją w kuchni.
Do rzeczy: dlaczego OptiGrill tak mi się spodobał?
1. Bo to cztery urządzenia w jednym
Długa i nieco pompatyczna nazwa tego urządzenia, czyli Tefal OptiGrill 4w1, nie jest w ogóle przesadzona.
Ja w swojej beztroskiej niewiedzy byłem zawsze przekonany, że elektryczny grill to wiecie… grilluje. A tu taka niespodzianka! Ten Tefal ma cztery tryby pracy:
"Zwyczajny" (dobra, nie taki zwyczajny, ale o tym znowu za moment) grill, czyli wkładasz coś do środka, zamykasz, grillujesz.
Barbeque, czy zostawiasz grill otwarty jak książkę i sobie swobodnie pichcisz na obu płytach grzewczych. Dobra opcja na balkon latem, bo przecież na osiedlu nie rozpalisz węglowego grilla.
Do tej pory było w sumie normalnie? To teraz zaczynają się cuda.
Ustawienie trzecie to bowiem… piekarnik. Tak, ta mała zabawka sprawdza się jako piekarnik. Wyjmujesz jedną z płyt, wkładasz w jej miejsce specjalną formę do pieczenia, zamykasz całość i… to naprawdę działa.
Ostatnia, czwarta opcja, to pełny posiłek. Pod tą nieco tajemniczą nazwą kryje się miks opcji barbeque oraz piekarnik. Czyli grill znowu jest otwarty jak książka, na jednej z płyt sobie coś grillujesz, a w formie do pieczenia możesz na przykład udusić warzywka.
Każde z tych ustawień daje inne możliwości i naprawdę pozwala się pozbyć wielu innych kuchennych sprzętów. W wielu przypadkach nawet prawdziwego piekarnika.
2. Bo to nie jest zwykły grill, tylko… smart grill
Czy elektryczny grill może być urządzeniem smart? Według mnie tak, a przynajmniej ja do takiej kategorii zaliczam Tefal OptiGrill 4w1. Owszem, nie ma tu żadnej łączności z siecią czy cokolwiek.
Ale OptiGrill potrafi rzeczy, których byś się nie spodziewał. Po pierwsze – ma dziewięć automatycznych trybów do grillowania poszczególnych rodzajów jedzenia. Od steków i burgerów przez ryby aż po… paprykę.
I jakkolwiek by to nie brzmiało, to robi różnicę. Na przykładzie steków – po prostu wrzucasz mięso do środka, wybierasz odpowiedni tryb i… OptiGrill sam wszystkiego pilnuje. A do tego dochodzi ten magiczny wyświetlacz:
Dzięki niemu wiesz, jak bardzo wysmażone jest twoje mięso. Tak, ja nie wiem, jak to działa, ale Tefal OptiGrill 4w1 potrafi stwierdzić, kiedy twój stek jest – przykładowo – krwisty, a kiedy wysmażony. Co zaraz opiszę dokładniej.
3. Bo to po prostu wygodna maszyna
Tutaj krótko, bo nie ma nad czym się rozwodzić. Po prostu – wszystkie powierzchnie, na których możesz coś przyrządzić, można łatwo zdemontować. Jeden zatrzask – i już, masz je w rękach.
Dalej możesz je wygodnie umyć pod kranem albo już po prostu wrzucić do zmywarki. I to naprawdę ważne. W naszym poprzednim grillu te płyty grzewcze nie mogły być zdjęte. Domycie tego po tłustym grillowaniu było karkołomne. Zwłaszcza że to elektryczny sprzęt, więc nie chcesz go zalewać wodą pod kranem.
I jak tego grilla używa mi się na co dzień?
Bardzo, ale to bardzo dobrze. Przede wszystkim dlatego, że jest – w predefiniowanych ustawieniach – odporny na ojcowskie roztargnienie.
Po prostu pakujesz do środka jedzenie, wybierasz odpowiedni tryb i dzieje się magia. Tefal OptiGrill 4w1 nie spali ci steka. Nie spali ci ryby. Po prostu sam kontroluje temperaturę i poziom wysmażenia danej potrawy.
Jakie to ważne, to chyba nie muszę tłumaczyć ci, skoro czytasz ten tekst na portalu dla bohaterskich ojców, bo pewnie nie raz przypaliłeś owsiankę tylko dlatego, że twoja pociecha wywróciła się na korytarzu i musiałeś ocierać łzy. Tutaj tego problemu nie ma. Możesz odpalić grilla, nastawić odpowiedni tryb i… po prostu pójść bawić się z dziećmi.
Największą fanką OptiGrilla jest jednak moja małżonka, która… w ogóle nie wie, jak go uruchomić. Bo nawet nie chce do niego podejść. Szybko zauważyła, że doceniłem prostotę użytkowania tego sprzętu i… przekuła to na swój sukces. Gotuję ja. Nie jest oczywiście tak, że ja wcześniej nie dotykałem garnków, ale fakt jest taki, że teraz gotuję więcej. Podoba mi się prostota obsługi OptiGrilla i zwyczajnie zachęca mnie do to użytkowania go.
Więc ja gotuję, a ona je. I wszyscy są zadowoleni.
Czy to w ogóle jest smaczne?
Bardzo! Na pierwszy rzut przygotowałem wspomnianego już wyżej steka. Danie, które bardzo lubię, i które jednocześnie bałbym się robić samodzielnie na patelni. A na pewno już nie wiedziałbym, kiedy zdjąć go z ognia, żeby nie był całkowicie wysmażony. Wiecie, taki medium jest jednak najlepszy.
W OptiGrillu nie dość, że wszystko wyszło świetnie, to jeszcze zrobiło się to kompletnie samo. Osobiście bym jeszcze dorzucił kilka sekund do tefalowskiego medium, ale to już tylko moja prywatna preferencja.
Samo mięsko wyszło różowiutkie, soczyste i po prostu smaczne.
Na drugi rzut poszła lasagne. I tu totalne zaskoczenie, ale jakże miłe. Bo przyznaję – z początku byłem lekko nieufny wobec funkcji piekarnika. Dość powiedzieć, że według przepisu na lasagne w OptiGrillu miała przygotować się w raptem 20 minut.
To szybciej niż w "prawdziwym" piekarniku. I bez wstępnego podgotowywania makaronu, co nieraz robią amatorzy (to portal dla ojców, a nie kucharzy, przypominam, zanim mnie obrazicie w myślach) w przypadku piekarnikowej lazanii.
Po dwudziestu minutach wszystko było gotowe i po prostu smaczne.
Na trzeci rzut poszły szaszłyki z bakłażanem w plastrach. Czemu taki dobór przepisów? Cóż, wszystkie pochodzą z książki dodanej do grilla i osobiście polecam od nich zacząć. Choćby po to, żeby po prostu przekonać się, jak to działa.
Akurat ten przepis lekko zmodyfikowałem, ponieważ zakupy zrobiłem tak, że połowy składników mi zabrakło. Niemniej jednak bakłażan już po kilku minutach był mięciutki, a mięso z kurczaka zachowało strukturę, a jednocześnie było megasoczyste w środku.
Miodzio.
Last but not least
Pamiętaj, że w OptiGrillu nie jesteś zmuszony do korzystania z predefiniowanych programów oraz przepisów od Tefal.
Grilla równie dobrze możesz ustawić ręcznie. I gotować czy piec niemal wszystko. To, że ja zrobiłem lasagne, nie znaczy, że w OptiGrillu nie można np. upiec sernika. Wreszcie samych akcesoriów jest więcej, bo równie dobrze można do tego grilla dokupić płyty do gofrów.
Tak więc – ja daję znak jakości.
I moja najedzona żona pewnie też.