Taki wózek ma połowa mojego osiedla. Po półtora roku z nim… właściwie rozumiem dlaczego
Przystępuję do pisania tego długodystansowego testu z pewnego rodzaju poczuciem winy. Bo prawda jest taka, że te dwa lata temu, kiedy moja żona była w ciąży, ja bym tego wózka nie kupił. Głównie z powodu ceny.
Cybex Priam, bo o tym wózku mówimy, w zależności od wersji to koszt od 5-6 tysięcy do nawet kilkunastu w przypadku specjalnych edycji – na przykład ta projektowana przez Jeremy’ego Scotta (sprawdziłem w Google – to projektant mody z USA) kosztuje niemal piętnaście tysięcy złotych!
Wróćmy jednak na ziemię – Priam taki, jaki widzicie na zdjęciach (na zdjęciach specjalnie pod ten tekst to spacerówka, dodatkowo wygrzebałem kilka starych zdjęć z gondolą), to koszt 7-8 tysięcy złotych. W sklepach rozstrzał cenowy jest spory, a tak w ogóle z Cybexem jest jak z konfiguratorem samochodu marki premium. Sky is the limit. Parasolka do wózka? Plus 270 złotych. Moskitiera? 160 złotych (ceny za jednym z internetowych sklepów). Można tak dłuuugo…
Mam ten wózek tylko dlatego (bo jak sam pisałem, te półtora roku temu bym się na niego nie zdecydował), że firma, w której pracuję (redakcja to mimo wszystko firma), zdecydowała się zapewnić mi wyprawkę dla dziecka. Miły bonus w trudnych czasach. I tu zaczyna się plot twist: ponieważ wiedziałem, że wózek dostanę, niespecjalnie przejmowałem się researchem w sprawie tego niezbędnego sprzętu. Zobaczyłem tylko, że drogi, ucieszyłem się (nie będę przecież ściemniał, że zareagowałem inaczej) i zapomniałem o sprawie.
Jednocześnie skoro znałem jego cenę, wiedziałem, że sam z siebie nigdy bym go nie kupił… i uznałem, że będę miał chyba ja jeden taki wózek w promieniu dziesięciu kilometrów. No bo gdzie to tak, za tyle pieniędzy?!
I jakież było moje zdziwienie, kiedy wózek przyszedł. Złożyłem go, przyjrzałem mu się i kropki w mojej głowie zaczęły się łączyć. Przecież taki wózek ma co druga rodzina na moim osiedlu. A mieszkam w bloku na warszawskiej Woli, a nie w Konstancinie, jeszcze może uściślę.
Szczerze – nie mieściło mi się to kompletnie w głowie. Ale z biegiem czasu zacząłem wszystko rozumieć. I kompletnie każdemu, ale to każdemu, polecam taki wózek. Nawet jeśli ci się wydaje, że cię na niego nie stać. Uwierz mi – stać cię. Ale to za chwilę wszystko się rozjaśni.
Dlaczego więc chwalę sobie Cybexa Priam?
1. Jest kurde (prawie) niezniszczalny
Ale serio, jaki to jest sprzęt. Przyznaję – nie jest lekki, o czym pisałem na początku. Jest wręcz ciężki. Ale Cybex Priam jest nie tylko ciężki, ale i naprawdę solidny.
Przez te półtora roku nie miał z nami łatwego życia, zwłaszcza zanim kupiliśmy wózek turystyczny. Po pierwsze: jak wspomniałem, mieszkamy w stolicy, ale rodzice i moi, i mojej żony są spoza Warszawy. Innymi słowy podróżujemy dużo. I co chwilę składanie tego wózka, wpychanie go do bagażnika samochodu, rozkładanie i tak w kółko.
Żaden element żadnego mechanizmu nie uległ żadnemu uszkodzeniu. Wszystko dalej pracuje jak nowe. Gondolę, której nie używam od dawna, w zasadzie mógłbym sprzedać jako nieużywaną. Nic się w tej kwestii Priamowi zarzucić nie da. Kółka tylko raz wyczyściłem i nasmarowałem, gdyż dostał się piach i zaczęły skrzypieć, poza tym wszystko jest doskonale.
Dlaczego piszę, że jest prawie niezniszczalny? Generalnie w kilku miejscach łuszczy mi się lakier – mam ramę z akcentami w złotym kolorze (pasuje do iPhone’ów sprzed kilku lat…) i spod nich wyziera już ordynarny, biały plastik. A tam, gdzie zrobiła się dziura, moja żona regularnie kaleczy palce. Ale to chyba mój jednostkowy przypadek, bo znajomi, którzy mają ten sam wózek, nie narzekali.
Poza tym widać na nim ślady zwykłego użytkowania. Rama jest podrapana z każdej strony, ale to akurat efekt walki z taśmą na lotnisku w strefie kontroli bagażu. Ledwo mi się go tam udało wcisnąć. Miejmy to już za sobą i powiedzmy sobie wprost – to nie jest wózek do samolotu. To takie luksusowe kombi do spacerów po okolicy łamane na wszędzie tam, gdzie dotrzesz własnym autem. Potem nauczony własną głupotą (i katorgą na lotnisku) kupiłem sobie wózek turystyczny, ale to inna historia:
2. Przejedzie po wszystkim
Zwłaszcza jeśli zamówicie go z kółkami all terrain. Wtedy Cybex Priam idzie jak dzik w żołędzie. Nieważne czy pchasz go po dziurawym chodniku na osiedlu, czy pchasz go po kostce we Włoszech w zabytkowej części miasta (tak, skoro już zabrałem go do samolotu, to sprawdziłem i to), czy spacerujecie po plaży nad Bałtykiem (co jest serio trudne w mniejszym wózku).
Cybex Priam jedzie po wszystkim. To zasługa przede wszystkim solidnej konstrukcji i po prostu masy. Masz poczucie, że na te wszystkie krawężniki wjeżdżasz jak czołg – siłą rozpędu. Pomagają też oczywiście duże i solidne koła. Jeśli mam wskazać jeden wózek na całe życie, to właśnie ten, bo nie wiem co musiałbym zrobić, żeby mi się rozleciał w trakcie spaceru. Z Priamem po prostu idziesz.
I co ważne, w tym czasie twoje dziecko jedzie w komforotwych warunkach. Oczywiście to nie tak jak w PRL-owskich wózkach, które bujały się jak wiekowy citroen z hydropneumatycznym zawieszeniem. W porównaniu z nimi Cybex Priam jest zestrojony zdecydowanie sztywniej, a koła (za nimi są malutkie amortyzatorki) wyglądają o tak:
Niemniej jednak – jest komfortowo. A "sztywniejsze zawieszenie" sprawia jednocześnie, że wózek jest pewniejszy w prowadzeniu na nierównościach. Priama naprawdę trudno wywrócić w przeciwieństwie do niektórych lżejszych propozycji na rynku.
Aha – jest jeszcze jedna rzecz, która go odróżnia od tańszej konkurencji. Jest NIEPRAWDOPODOBNIE zwrotny. Więc jeśli masz ciasny korytarz w mieszkaniu, Priam zdecydowanie ułatwi ci życie.
3. On wcale nie jest taki drogi
Tak, to teoretycznie trochę nie ma sensu, zwłaszcza po tym, co pisałem na początku, ale… dzisiaj już wiem, że po prostu warto. Po pierwsze – za wspomniane siedem czy osiem tysięcy otrzymujemy fotelik samochodowy, ramę do wózka, gondolę oraz spacerówkę. Czyli trzy w jednym.
Tak, są na rynku tańsze propozycje, ale często bez choćby fotelika, który też swoje kosztuje. Priama też da się kupić bez fotelika tak swoją drogą – i wtedy jest już sporo taniej. Warto też poszukać promocji (w końcu masz dziewięć miesięcy na ten zakup...) – czasami w mniej więcej podobnych pieniądzach można otrzymać coś jeszcze, np. bazę do fotelika.
Cybex Priam też doskonale trzyma cenę – i prawdopodobnie wiele z wózków, które widuję na osiedlu, są po prostu z rynku wtórnego. Najprawdopodobniej po jego zakupie będziesz w stanie odchować w nim dwójkę czy nawet trójkę dzieciaków i po latach sprzedać go w dobrej cenie. Zwłaszcza, że jest tak solidny, że nie wierzę, że się rozleci.
I nagle ten wydatek już nie wygląda tak źle. Ja tego nie wiedziałem, kiedy żona była w ciąży, ale ty już wiesz.