12-latek na studiach? Świetny pomysł, żeby zniszczyć mu dzieciństwo

Konrad Czubaj
25 października 2022, 13:34 • 1 minuta czytania
Genialny 12-latek z Belgii - Laurent Simons Fot. Kenzo TRIBOUILLARD/East News
Genialne, wybitne, wybrane, wyjątkowe. Ponadprzeciętne dzieci co jakiś czas (naturalnie rzadko) przychodzą na ten świat, by niedługo potem (w końcu są genialne) skonstruować swój pierwszy wynalazek, a mając lat kilkanaście – zostać magistrem. Media kochają ten topos – wybrańca, złotego dziecka, z angielskiego prodigy, które wykazuje się niezwykłymi, jak na wiek, umiejętnościami. Wydaje się jednak, że patrzymy tylko na jedną stronę tego złotego medalu.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Niedawno świat obiegła wieść o 12-letnim geniuszu z Belgii, który w ekspresowym tempie uzyskał tytuł magistra fizyki kwantowej. Laurent Simons ukończył studia magisterskie w pół roku, licencjackie w rok, a dyplom szkoły średniej otrzymał w wieku 8 lat.

Nie powinniśmy być zatem zdziwieni, jeśli za jakiś czas przed imieniem i nazwiskiem naszego bohatera zobaczymy tytuł „prof.” I to w momencie, gdy jego rówieśnicy nadal będą eksplorowali pomieszczenia akademików i klubów studenckich, a nie świat wiedzy.

Polski geniusz

W podobnym do Laurenta wieku na studia wybrał się Kamil Wroński, który złoty indeks Politechniki Lubelskiej otrzymał już w wieku 8 lat, a w wieku 9 poszedł na pierwsze zajęcia z innymi studentami. Co ciekawe – zarówno on, jak i jego nieco młodszy kolega z Belgii mają bardzo dziecięce marzenia. Ten pierwszy chce zbudować teleport, a Laurent podarować człowiekowi nieśmiertelność.

Nierzadko genialne pomysły wypływają właśnie z dziecięcej wyobraźni, a jako dorośli – cóż, marzyć przestajemy. Tylko na ile to jest dziecięce bujanie w obłokach, a na ile konkretny plan biznesowy? Innymi słowy – czy te dzieci mogą być po prostu dziećmi?

Tak wczesna kariera naukowa z hipernapędem może negatywnie wpłynąć na pewne sfery życia młodego człowieka, jak choćby wyalienować go z życia rówieśników. Młody geniusz ma inne potrzeby, inne oczekiwania i presję względem jego osoby, a także tempo i środowisko życiowe. Dlatego rodzice Kamila podpisali przed podjęciem przez niego studiów dokument, który zapewniał monitorowanie stanu emocjonalnego chłopca, badanie jego potrzeb oraz dbanie o dzieciństwo i zrównoważony rozwój.

Jak Kamil oceni przydatność dokumentu – będzie można go zapytać dopiero za jakiś czas. Obecnie Kamil jest na piątym roku studiów i otworzył w tym roku swoją pierwszą firmę już w wieku 14 lat.

Genialny terrorysta

Historia zna też niestety przypadki dzieci, które startując z pozycji geniusza, skończyły na pierwszym miejscu… najbardziej poszukiwanych przez FBI za działalność terrorystyczną. Radykalnym przykładem, w jak tragicznym położeniu może znaleźć się wybitnie uzdolniona jednostka, jest przykład Theodore’a Kaczynskiego, genialnego amerykańskiego matematyka oraz terrorysty o pseudonimie Unabomber.

Pochodzący z polskiej rodziny i urodzony w Chicago Ted Kaczyński w wieku 10 lat uzyskał bez mała 170 punktów w teście IQ, a mając lat 16 – dostał się na Harvard. Genialny matematyk miał jednak ogromne trudności w przystosowaniu się do życia społecznego, a zwłaszcza w kontaktach z płcią przeciwną.

Świetnie zapowiadający się naukowiec zrezygnował w końcu z pracy na uczelni, zaczął pracować dorywczo, aż w końcu został bezrobotny i zamieszkał w drewnianej chacie w stanie Montana z dala od ludzi, odcięty od prądu i telefonu. Paradoksalnie – to w ścisłym umyśle matematycznym Unabombera zrodziła się koncepcja, że postęp technologiczny jest zgubą ludzkości, a nowe technologie niszczą świat.

W rezultacie Ted Kaczyński rozpoczął serię ataków terrorystycznych z użyciem bomb, których ofiarami często padali pracownicy uczelni. W 1998 roku Theodore Kaczynski został skazany na dożywocie, a przed zamachami 11 września uznawany był za symbol terroryzmu w USA.

Kto obroni "złote dzieci"?

Przypadek Teda Kaczyńskiego jest przypadkiem ekstremalnym, niemniej warto pamiętać o tym, że wraz z ogromnym talentem przychodzi ogromna odpowiedzialność, która spada na samego geniusza, ale początkowo nawet bardziej na rodziców.

Osoby wybitnie zdolne już na starcie odstają społecznie od swoich rówieśników, a zachęceni jego zdolnościami rodzice często amplifikują proces. Traktują młodego geniusza jak inwestycję, kreując jego karierę i jeszcze bardziej go alienując w świecie przedwczesnej dorosłości.

Pada także ważne pytanie o jednostkowość dziecka, ale nie w kontekście wyjątkowej zdolności mnożenia na czas, tylko tego, jak je widzą rodzice, bliscy i otoczenie. Sprowadzanie młodego geniusza do roli żywego komputera, maszyny do liczenia, albo rekordzisty na tym, czy owym polu jest przejawem odhumanizowania, a przypięty do piersi dziecka order ze współczynnikiem IQ ciąży tym bardziej, im wyższa jest jego wartość.

Z umiarkowanym więc optymizmem i mimo wszystko – po ludzku i ze zrozumieniem należy czytać wszelkie doniesienia o kolejnym złotym dziecku, które w wieku 10 lat idzie na studia, bo może się zdarzyć, że gdzieś pomiędzy stronami indeksu zgubiło swoje beztroskie dzieciństwo.

Czytaj także: Jak chwalić dziecko za dobre oceny? By zachęcić je do nauki mów to zdanie