Terapia małżeńska, brrr. Ale czy jest się czego bać? Pytam facetów, którzy przez nią przeszli

Aneta Zabłocka
"Nic, naprawdę nic nie pomoże, jeśli ty nie pomożesz dziś miłości". Dobra, trochę szlagier, ale czasem, aby w związku dobrze się działo, trzeba mu trochę pomóc. A w tym przydaje się spojrzenie trzeciej osoby, która bez emocji oceni, czy macie jeszcze szansę, żeby być razem.
Terapia małżeńska. Czy terapia dla par pomoże uratować związek? Fot. Kadr z filmu "Historia małżeńska"
– Ja nas na terapię zapisałem i ja nas z niej wypisałem. Wystarczyły trzy spotkania, żeby zrozumieć, że tylko ja jestem stroną zaangażowaną w naprawianie małżeństwa – opowiada Tomek. – Z tej perspektywy, terapia uratowała mój związek, bo się rozstaliśmy.


Tomek to typ romantyka. W swoim życiu miał dwie kobiety. Jedną w szkole średniej, a potem na studiach poznał swoją ex.

Byli małżeństwem przez 10 lat, choć ostatni rok był dla nich koszmarem. Tomek zaproponował żonie terapię, by ratować resztki relacji, ponieważ mają dzieci.
Po pierwszym spotkaniu ona twierdziła, że to głupota, na drugim prychała, gdy opowiadał o swoich oczekiwaniach wobec związku, a na trzecim trzasnęła drzwiami ze słowami: "mam już kogoś, chciałabym, żebyś wreszcie się ode mnie odpier*****!". I było po wszystkim.

Kiedy iść na terapię dla par?

Zwykle pary decydują się na konsultacje z psychoterapeutą, gdy ich związek jest już na krawędzi lub dostają skierowanie na mediacje z sądu (czyli dalej na krawędzi). Terapeuci zauważają, że o wiele lepiej byłoby, gdyby partnerzy prowadzili terapie indywidualne lub decydowali się na wspólną rozmowę ze specjalistą, gdy sytuacja nie jest aż tak zaogniona.

To jednak wymaga dużej samoświadomości oraz chęci naprawy relacji na wczesnym etapie powstawania konfliktów. Uważa się, że jeśli w waszym związku występują któreś z poniższych zachowań, to warto pójść na terapię dla par:

Jak wybrać terapeutę?

Decydując się na terapię małżeńską, musicie wybrać specjalistę, który będzie miał wiedzę na temat prawnych stron zawierania małżeństwa, separacji i rozwodu.

Drugą ważną kwestią będzie dobór osoby, która obojgu wam pasuje, zarówno pod względem stosowanej praktyki, jak i dojazdu i ceny.

– Moja żona ciągle spóźniała się na sesje. Zawsze tłumaczyła, że coś ją zatrzymywało w pracy. Choć zdarzyło mi się, że widziałem jej auto na parkingu pod gabinetem terapeuty, zanim jeszcze sam dojechałem na miejsce – mówi Michał.

Same spotkania z terapeutą trwają dłużej niż standardowa sesja terapeutyczna. Zwykle powyżej godziny do 90 minut. Wszystko zależy od tego, ile macie do powiedzenia i czy chcecie ze sobą rozmawiać. Terapeuta zadaje pytania, ale możecie swobodnie na nie odpowiadać. Jeśli któraś ze stron nie ma ochoty na dyskusję, specjalista nie będzie napierał. Michał tłumaczy, że z powodu nagminnego spóźniania się żony, czuł się ignorowany, a do pokoju terapeuty wchodził wrogo nastawiony i cokolwiek jego żona by nie powiedziała, był na nie.

Prawdziwie zaangażował się w ratowanie małżeństwa, gdy zaczęli z partnerką dostawać zadania do wykonania w domu. Siedząc w tym samym pokoju i skrobiąc wypracowania o swoich emocjach, poczuł, że naprawdę są sobie bliscy i chcą na równi naprawiać nasz związek.

– Może też uratowało nas to, że nie doszło w naszym związku do żadnej zdrady. Po prostu po narodzinach dziecka oddaliliśmy się od siebie. A terapia dała nam szansę wreszcie spokojnie, bez wzajemnych pretensji, wysłuchać siebie nawzajem – mówi Michał.

Robert, mój kolejny rozmówca, nie poleca terapii małżeńskiej. – Świetnie mi było na terapii indywidualnej, wspólna z partnerką to była groza. Okazało się, że razem nie potrafimy rozmawiać – opowiada.

Jednak ich małżeństwu nic nie zagrażało. Postanowili spróbować innej formy komunikacji, choć w ich domu nie panowała cisza.

Zarówno on, jak i jego partnerka, chodzili na oddzielne terapie. Za każdym razem omawiali w domu swoje spotkania, zadania do zrobienia i wpływ zachowań indywidualnych na związek.

– Dobrze się bawiliśmy i to było naprawdę otwierające. Zaczęliśmy myśleć o ślubie i stwierdziliśmy, że czas na terapię dla par, by przekonać się, że nie podejmujemy głupiej decyzji – mówi Robert. – Podjęliśmy, bo straciliśmy pieniądze.

Choć Robert upiera się, że to przez wybór terapeutki, na spotkaniach z terapeutką chichotali, bo wszystkie jej pytania znali wcześniej z własnych psychoterapii.

– Rzuciliśmy to. Każde z nas działa na własną rękę, a ślub bierzemy tuż przed Sylwesterem – chwali się.

Czy potrzebujecie terapii dla par?

Niekoniecznie. Jeśli tylko jedna strona czuje, że chce wziąć się za naprawianie związku, to może pod rozwagę trzeba wziąć uczestnictwo w terapii indywidualnej.

Czemu uważam, że nasz związek jest niesatysfakcjonujący? Jakie mam plany dotyczące naszego pożycia? Co mi w partnerze przeszkadza? Czy tylko ja mam problem w tej relacji?

Osobiste podejście do postrzegania związku i budowania relacji może wpłynąć na małżeństwo. Gdy poznamy własne potrzeby i będziemy umieć je komunikować, nasz towarzysz będzie wiedział, jak na nie reagować.

Bo tak naprawdę terapia dla par jest po to, aby sobie w spokoju szczerze pogadać. Może zacznijcie już dziś we własnym domu i za darmo? To dobry początek.