Ojciec rodzicem drugiej kategorii. Tak długo, jak będziemy na to pozwalać, nic się nie zmieni
Przychodzi tata do szkoły i słyszy: "Czy mógłby pan powiedzieć żonie, że chcę z nią porozmawiać?". W przychodni lekarka pyta tatę, czy dziecko jest na coś uczulone, a potem, prosi, żeby dla pewności skontaktował się z mamą... Takich historii codziennie dzieje się mnóstwo, a wszystko dlatego, że ojców traktuje się, jak rodziców drugiej kategorii.
- Nauczyciele nie chcą udzielać ojcom informacji, z bliżej nieokreślonego powodu wybierają kontakt z matką.
- Lekarz często nie wierzy, że ojciec wie o wszystkich alergiach dziecka, że pamięta, w którym tygodniu się urodziło i jak przebiegała ciąża.
- Teściowa, żona (nie tylko była) chętnie wypomną ojcu, że jest gorszy od matki. To jest dyskryminacja, na którą nie możemy się godzić.
Nauczycielka rozmawia tylko z mamą
Córka Kamili i Tomka chodzi do drugiej klasy, dziewczynka ma problemy z nauką. - Wszystko przychodzi jej trudniej, niż starszemu bratu, ale pracujemy dużo w domu i jakoś idzie - przyznaje Tomek. Mężczyzna od razu dodaje, że pomoc córce w lekcjach, to jego działka. - Żona codziennie jeździ do pracy, po drodze zostawia dzieci w szkole, ja zaczynam wcześnie i pracuję z domu, więc o 14 idę spacerkiem po córkę - mówi i dodaje, że w szkole jest codziennie.
Przyznaje, że od wychowawczyni nie jest w stanie niczego się dowiedzieć.
- Nauczycielka patrzy na mnie z ukosa, zdawkowo odpowiada na pytania, a kiedy jest coś do omówienia, prosi, żeby Kamila się z nią skontaktowała - tłumaczy. Mężczyzna przyznaje, że wyraźnie widać, że nauczycielka nie chce z nim rozmawiać. Kiedy naciska, ta wykręca się brakiem czasu, a wieczorem dzwoni do jego żony.
- Tak, czuję się rodzicem drugiej kategorii, myślę, że jest to pewna forma dyskryminacji. Nie podoba mi się to bardzo, zwłaszcza że już nawet żona prosiła nauczycielkę, aby przekazywała mi wszystkie informacje - opowiada, jednak nauczycielka pozostaje niewzruszona. Tomek mówi otwarcie, że przy następnej takiej okazji pójdzie do dyrektora.
Lekarka ufa tylko kobiecie
Marcin pracuje na zmiany, często zdarza się, że np. na szczepienie to on zabiera synów. 4-letnie bliźniaki, jak żartują rodzice, to więcej niż żywe srebro, tacie jakoś łatwiej idzie zapanowanie nad nimi przy zastrzyku. - Za każdym razem jest ta sama historia. Lekarka zadaje pytania i przy każdym pyta, czy jestem pewien odpowiedzi, zupełnie, jakbym nie znał własnych dzieci - tłumaczy.Mężczyzna przyznaje, że zdarza się, że lekarka prosi, żeby dla pewności zadzwonił do żony. - Wystarczy, że zawaham się ułamek sekundy i już, jakby żona nigdy nie potrzebowała chwili na zastanowienie - dodaje, a w jego głosie słuchać żal.
Na pytanie, czy czuje się dyskryminowany, waha się chwilę. - Lekarka pewnie już kazałaby dzwonić do żony - żartuje. Przyznaje, że nigdy na to tak nie spojrzał, ale tak - po zastanowieniu stwierdza, że jest dyskryminowany.
Teściowa i była żona
Piotr na początku rozmowy uprzedza, że jego opowieść może być długa, bo z dyskryminacją spotyka się na co dzień. - Jestem w trudnej sytuacji, bo syn mieszka z mamą i przyrodnim bratem. Widuję się z nim, kiedy była żona pozwoli, zawsze na jej warunkach. Mam nadzieję, że kiedy mały podrośnie uda się dogadać, żeby opieka była naprzemienna. Tata w przedszkolu słyszy, że wszystkie ważne kwestie nauczycielka będzie omawiała z mamą Stasia, do lekarza z synem nie chodzi, bo nie dostaje takiej szansy. - W sumie jest to zabawne, że moja była mi nie ufa na tyle, żeby puścić mnie z własnym synem do lekarza, bo kiedy pasierb miał operację, to ja zostałem z nim w szpitalu na kilka tygodni, a wtedy żona dała mi upoważnienie do podejmowania decyzji w jej imieniu. Niestety, po rozwodzie wszystko się zmieniło - wspomina smutno.
Tata Stasia przyznaje, że ciągle słyszy, że jest mniej ważny, zarówno od byłej partnerki, jak i od jej matki. - "Matka jest tylko jedna i żaden ojciec jej nie zastąpi" moja była teściowa uwielbia to zdanie. Szkoda, że kibicuje mojej byłej żonie w ograniczaniu mi dostępu do dziecka, choć sąd w żaden sposób moich praw nie ogranicza. Cóż może to taka tradycja rodzinna, teścia nie znam, bo został przegnany z życia swojej córki dawno temu - opowiada Piotr.
Tata, to nie jest rodzic drugiej kategorii
Smutne są to momenty, kiedy świat uznaje, że rolą ojca jest tylko łożenie na dzieci. Trudno jest mi, jako kobiecie pisać o tym. Ale brzydko robicie drogie panie. Walczymy na każdym kroku o równouprawnienie, mówimy córkom, że wszystko mogą, że wolno im się bawić autami, mieć krótkie włosy i nosić spodnie, jednak w tym równouprawnieniu nie ma wcale równości.Jeśli chłopiec chce założyć różowy t-shirt z brokatowym jednorożcem albo prosi o zakup lalki, pojawia się konsternacja. W naszych głowach czuły, opiekuńczy i świadomy ojciec nie istnieje. Przypadki bohaterów tego tekstu nie są odosobnione. Zdarza się, że matka słyszy, że ojciec, który zadaje tyle pytań, budzi u nauczyciela poczucie, że "szuka dziury w całym", "jest czepialski".
Tak, to jest dyskryminacja. Nie, nie ma rodziców pierwszej i drugiej kategorii. Tata ma takie same prawa, jak mama.
Może cię zainteresować także: "Ten system jest przeciwko nam...". Ojcowie walczący o prawa do dzieci czują że przegrali na starcie