Zdalna szkoła wychowa pokolenie aroganckich oszustów. Nauczyciel jest dla nich kiepskim GIF-em

Aneta Zabłocka
Nie jestem zgredem, który mówi, że kiedyś uczeń miał szacunek dla nauczyciela, a nauczyciel potrafił wymagać. To nie te czasy. Za to takie, że patrząc na przepychankę edukacyjną uczniów i nauczycieli, pozostaje kręcić głową z niedowierzania, że ktoś chce jeszcze ciągnąc ten wózek.
Nauka zdalna oczami dzieci. Czemu nikt się nie chce uczyć? Fot. Pexels
"Grzesiek mówi, że mikrofon mu nie działa, a w tle u niego muzyka gra"- śmiała się moja córka, gdy opowiadały sobie z przyjaciółką w ubiegły weekend, jak przebiega u nich nauka zdalna.

Przyjaciółka odpowiedziała, że jej nauczyciele wymagają włączonej kamerki na sprawdzianach, co jest "skandalem", bo ona może kamerki nie mieć.


Ale ma. Tylko po co ją włączać, gdy pół klasy tego nie robi lub zgłasza, że jest zepsuta. Uczniowie wybierają sobie, na których zajęciach się pokażą, a które nie są warte zachodu.
Tym, co mnie uderzyło, był ton tych wypowiedzi. Nie gardzący, ale bardzo pewny siebie, pozwalający robić sobie "wała" z nauczycieli.

Nawet słuchając mojego własnego dziecka, mam poczucie, że najrozsądniejszy wyjściem byłoby przesunięcie całego rocznika o rok do tyłu. A może przede wszystkim słuchając własnego dziecka?

Widzę, że nie chce jej się siedzieć przed tym komputerem. I się nie dziwię. Też bym miała dosyć. Lekcja w-f wyglądała ostatnio tak, że każde z dzieci po kolei kręciło głową w lewo i prawo. Cała lekcja! "Rozciąganie szyi".

Nie winię dzieci, że są znudzone i szukają taniej rozrywki, wyrzucając nauczyciela z teamsów. Nie winię nauczycieli, że mając przed sobą 20-tkę niemalże anonimowych łobuzów, dają sobie wejść na głowę.

Tylko uważam, że czas przestać udawać, że ktokolwiek czegoś się uczy. Chyba że podciągniemy pod to coraz lepsze kontekstowe wplatanie w konwersację z nauczycielem gifów przez uczniów.

Ściągam, bo mogę

– Koleżanki syn ma maturę w tym roku, więc mieli próbną maturę i dwie osoby z całej klasy zdały – opowiada mi znajoma mama. – Dopiero wtedy dyrekcja zaniepokojona stanem edukacji, zrobiła zebranie dla rodziców.

Inna mówi, że jej córka nie jest orłem, ale w tym roku zbiera wyjątkowo dużo piątek. A najwięcej ze znienawidzonego przez nią języka niemieckiego.

Pomiędzy opowieściami mojej córki, co rusz słyszę, że ktoś robił zdjęcie rozwiązanego testu albo miał otwarty podręcznik. Jak jest odpalona kamera to nie słychać szelestu kartek, jak jest tylko mikrofon, to nie wiać bałaganu wokół tabletu.
Nauka zdalna oczami dzieci. Czemu nikt się nie chce uczyć?Fot Pixabay


Uczniowie nawet nie starają się już ukryć, że korzystają z pomocy przy sprawdzianach i kartkówkach. To gra, w której obie strony zgodziły się na nagięcie regulaminu i korzystanie z kodów ułatwiających przejście na następny poziom.

Dyrektor szkoły z warmińsko-mazurskiego powiedział mi, że najlepiej byłoby cały rok uznać za niebyły. – Nie dość, że mamy część uczniów w ubiegłym roku miała problemy ze sprzętem, to w tym, widzi, że nawet najlepszy komputer nie będzie w stanie pobudzić ich do działania. Wszyscy mają dość – nauczyciele, uczniowie.

– Ile razy można podejrzewać ucznia o ściąganie na teście? – pyta. – Trzy, cztery. Potem z jednego ucznia robi się cała kasa, która na drugim komunikatorze wysyła sobie rozwiązane zadania – tłumaczy. Nie chce wystąpić pod nazwiskiem, bo jak mówi, z której strony nie podejdzie się do konfliktu dotyczącej nauki zdalnej, można spodziewać się wiadra pomyj.

Udawajmy, że się uczymy

Nasuwa się pytanie, czy powinnam zwrócić córce uwagę, żeby nie ściągała. Czy powinnam poinformować nauczyciela, że wiem, że w jej klasie pozwalają sobie na niesubordynację i podpowiedzi.

W życiu tego nie zrobię. W pewnym sensie to jedyna szansa, aby w czasie lekcji siedziała skupiona i naprawdę przejrzała podręcznik. Wreszcie się czegoś nauczyła. Myślę, że wielu nauczycieli myśli tak samo.

Ta chwila ciszy, gdy można poudawać, że naprawdę tworzą razem z uczniami namiastkę edukacji, jest warta przymknięcia oko na ściągi.

Czy my też nie uczyliśmy się najwięcej, przepisując materiał na mikro karteczki, które wsuwaliśmy do kieszeni spodni? Dla niektórych była to jedyna szansa na jakąkolwiek naukę.

Przykro mi tylko, że w przyszłym roku albo za dwa lata pojawią się memy "szkoła niczego mnie nie nauczyła". I wtedy dobrze byłoby nie szukać winnego, a zrobić krok w tył i po prostu zrealizować materiał twarzą w twarz.

Skoro mogliśmy puścić do szkół 6-latki oraz wcisnąć dodatkowe roczniki do przepełnionych klas 7. i 8., to powinno udać się przekartkowanie podręcznika jeszcze raz.

A gdyby podeprzeć się mitologią grecką, to z Chaosu wyłoni się wszechświat. Pewno i lepszy niż ten, w którym żyjemy od marca 2020.

Napisz do autorki: aneta.zablocka@dadhero.pl