Dbam o rodzinę i dlatego mam konto, o którym nie wie żona. Nazwijcie mnie dupkiem, wiem, co robię

Aneta Zabłocka
"Czasy bywają ciężkie i zmienne. Dobrze jest się przygotować na każdą ewentualność. Dbam o rodzinę i dlatego mam konto, o którym nie wie moja żona". Czy ukrywanie pieniędzy przed żoną/mężem to małżeńska zbrodnia?
Osobne konta w małżeństwie. Czy to grzech? fot. Unsplash
- Miałem własne konto, zanim wziąłem ślub. Nie wiem, czemu miałbym się tłumaczyć z tego, że nadal je mam - mówi Michał, 38-latek z Warszawy.

Ma z żoną dwójkę dzieci. Oboje dobrze zarabiają. Nie mają wspólnego konta. Michał ma po prostu "konta dodatkowe".
Tłumaczy, że to zabezpieczenie na przyszłość. Michał nie lubi się też tłumaczyć ze swoich wydatków. Był już w związku, w którym co miesiąc druga strona tworzyła szczegółową listę zakupów i płatności.


– Poza tym, ja zarobiłem te pieniądze, są moje i mogę zrobić z nimi, co chcę. Na przykład odłożyć na moje konto – mówi.

Polacy nadal lubią gotówkę. 77 proc. z nich ma rachunek bankowy. Częściej indywidualny niż wspólny z małżonkiem. Inaczej niż na Zachodzie. Co trzecia para w Europie ma wspólne konto. Według ankiety ING Banku Śląskiego 23% Polaków przyznało się do tego, że część swoich wydatków lub długów ukrywa przed partnerem – w tej kategorii przodują mężczyźni (26 proc.).

Czy jest, co ukrywać?

Wśród moich znajomych jest tylko kilka par, które prowadzą wspólny rachunek. Raczej decydują się na oddzielne konta. Jest tylko jeden wyjątek, który łączy. Kredyt.

Na tym koncie lądują wspólne składki na spłatę mieszkania. I nie ma przebacz. Wedle sumienia, zarobków i zawsze w terminie.

– Mi samej zdarza się wypłacić pieniądze ze wspólnego konta. Potem przyznaje się, że to zrobiłam. Choć czasem zdążę dołożyć brakującą kwotę, zanim dotkną mnie wyrzuty sumienia – śmieje się Magda, mężatka, także z dwójką dzieci. – Albo mąż się zorientuje.

Czy miałaby coś przeciwko gdyby jej mąż miał tajne konto? – Chyba nie. A raczej, nie miałabym nic przeciwko, gdyby mi powiedział, że je ma, ale nie dociekałabym, ile kasy odłożył – tłumaczy. Według niej ta wiedza uspokoiłaby ją, że gdyby coś złego się stało i potrzebowali ekstra gotówki, to mieliby skąd wziąć.

Michał mówi, że oczywiście jego pieniądze są "dla rodziny". Nie ukrywa jednak, że odkłada na swoje zachcianki, które, jak przewiduje, złapią go w okolicach wieku średniego. – Tak, na motor odkładam i zrobienie prawka – przyznaje się.

– Mój kolega wydał niedawno 1200 złotych na gadżety do gry. Jego żona urządziła mu awanturę, bo skorzystał ze wspólnych pieniędzy. Gdyby miał własne konto, nie doszłoby do kłótni – twierdzi Michał.
Czy partner musi wiedzieć o wszystkich transakcjach bankowych?Fot. Unsplash
Niezapowiedziane i duże wydatki są zawsze niemiłą niespodzianką dla budżetu domowego. Niezależnie czego dotyczą. Warto zabezpieczyć się finansowo w razie życiowego potknięcia. Jednak czy na pewno pieniądze odkładane tylko przez jedną stronę nie będą przyczyną konfliktu, gdy przyjdzie je wydać?

"Ja nas uratowałem/uratowałam! Gdyby nie moje pieniądze...".

– Częsta sytuacja przelewania pieniędzy na wspólne konto proporcjonalnie do zarobków każdego z partnerów, nie sprawdza się, gdy na świat przychodzi dziecko. Kobiety, które zwykle zostają z dziećmi w domu i wydają wspólne pieniądze na pieluszki czy inne artykuły, mają poczucie, że nie wystarcza pieniędzy na ich potrzeby – mówiła dla DadHero Marta Mauer-Włodarczak z Poradni Sensity.pl.

I radziła: "Dlatego lepiej uznać, że obie pensje są wspólne. To będzie znaczyło, że już się dogadaliśmy, ufamy sobie i pieniądze nie mają znaczenia. Znaczenie ma związek. Jeżeli natomiast szarpiemy się o pieniądze, to rozmowę należy przekierować na poczucie bezpieczeństwa i poziom zaufania w związku".

Co moje to i twoje?

Czym innym będzie wiedza o tym, że partner ma osobne konto, a trzymanie tego w tajemnicy.

Karol nie ufa kobietom, bo już raz się rozwodził. Wtedy uratowało go to, że jego żona nie wiedziała o posiadanym przez niego rachunku oszczędnościowym. Założył go jeszcze przed ślubem.

W czasie rozwodu, który trwał dwa lata, jego żona ciągle i ciągle przedstawiała nową kartę wydatków. W dodatku zwolniła się z pracy, aby musiał mieć wobec niej obowiązek alimentacyjny.

Jak mówi, dodatkowe konto uratowało go od bankructwa. – Przede wszystkim uważam, że nie powinno się zaglądać nikomu do portfela. Jeśli ustalamy wspólny budżet na dom, to reszta pieniędzy, która mężowi czy żonie zostaje w kieszeni, nie powinna nikogo interesować. Równie dobrze mogę odkładać na kupno wielkiego diamentu dla żony w ramach niespodzianki, jak się dowie, to nie będzie zaskoczona. A może stać się roszczeniowa – wyjaśnia mi swoją teorię.

Michał po prostu jest fair wobec siebie. Wie, że nie tknąłby bez konsultacji z żoną ich wspólnych pieniędzy z lokaty. Jednak chce mieć swobodę korzystania ze swoich funduszy.

– Muszę mieć konto dla rodziny, na przyszłość dzieci i dla siebie. Nikt z nas nie chce paść ofiarą przemocy ekonomicznej. A "terror finansów" przez kobiety, tym właśnie jest – kończy.

Mówi się, że przed ślubem trzeba porozmawiać o trzech rzeczach: seksie, dzieciach i pieniądzach. Te trzy ściśle powiązane ze sobą kategorie gwarantują trwałość związku. Nie warto zaczynać go od tajemnicy, ale i nie ma co kruszyć kopii o każdą wydaną złotówkę.