Sądziłeś, że po ślubie będzie jeszcze lepiej niż przedtem, a tymczasem masz wrażenie, że problemów jest coraz więcej, a wy się od siebie oddalacie. Jak sobie pomóc? Najkrótsza odpowiedź: teraz jest trochę późno, trzeba było zająć się tematem dużo wcześniej.
Zaliczyłeś w życiu mnóstwo porażek i wtop, ale tym razem byłeś przekonany, że wszystko jest tak, jak trzeba. Czułeś, że tym razem się nie mylisz, a przecież wszyscy lubimy czuć. Uważamy, że "przeczucia" są ważniejsze niż fakty.
No więc czułeś, że będzie super, dlatego poszedłeś w nową relację jak w dym. Potem okazało się, że nie wszystko wyszło tak, jak miało wyjść.
Coraz więcej osób nie chce "czuć", woli "wiedzieć", dlatego pary umawiają się do terapeutów, żeby jeszcze przed małżeństwem sprawdzić, co może im nie odpowiadać w partnerce czy partnerze. Padają pytania i odpowiedzi, które w innych warunkach nigdy by nie padły. Terapeuta pomaga poznać partnerkę i siebie.
O tym, jak rozmawiać przed, ale i po ślubie, czego kobiety nie wiedzą o mężczyznach i czy da się przewidzieć wszystkie potencjalne błędy, opowiada Marta Mauer-Włodarczak z Poradni Sensity.pl.
Czy warto iść na terapię małżeńską jeszcze przed ślubem?
Idealnie byłoby, żebyśmy najpierw sami poszli na terapię, żeby dowiedzieć się, jakie mamy potrzeby, czego oczekujemy od relacji i czy potrafimy rozmawiać o własnych potrzebach.
Zacznijmy od przyjrzenia się sobie, bo jeśli nie rozumiemy swoich potrzeb, to żadna odpowiedź udzielona przez partnera nie będzie miarodajna. Najlepiej zacząć od siebie, zamiast liczyć, że to ktoś inny sprawi, iż będziemy szczęśliwi.
I tu pojawia się pytanie o dzieciństwo. Większość z nas wychowywała się w rodzinach, które nie wyposażyły nas w odpowiednie kompetencje do radzenia sobie z problemami.
W związku z tym, zanim zaczniemy budować związki, musimy uświadomić sobie, z jakimi brakami wyszliśmy z domu rodzinnego.
Ludzie wywodzący się z rodzin przemocowych mają predyspozycję do powielania tych schematów w dorosłym życiu.
Ponadto, jeśli zmagaliśmy się z przemocą w dzieciństwie, możemy nie zauważać niepokojących sygnałów, ze strony własnej lub partnera, które mogą świadczyć o tym, że w naszym związku rozwija się układ przemocowy.
Czy wspólne mieszkanie jest niezbędne, aby poznać się nawzajem?
Nie. Wystarczy wymagać od siebie zaangażowania i współpracy takiej, jakiej oczekujemy wtedy, kiedy dzielimy ze sobą mieszkanie. Jeśli partner ma nawyk sprzątania i uczestniczenia w pracach domowych, to w momencie zamieszkania ze sobą nie straci tej umiejętności, o ile nie zostanie z niej zwolniony.
Jeśli chcemy partnerskiej relacji, to musimy ją aktywnie tworzyć od początku, a nie oczekiwać, że druga strona się domyśli. Często na wczesnym etapie relacji kobiety nie pozwalają mężczyznom się wykazać.
Pakują się w pudełko z ładną kokardką, ale nie pokazują, co jest w środku. Chcą robić wszystko same. Mężczyźni przyzwyczajają się do takiego stanu rzeczy, a potem okazuje się, że nagle ich partnerka ma pretensje. Taki układ zdarza się również w odwrotnych rolach.
Jak rozmawiać o swoich potrzebach?
Kobiety żyją relacjami, mężczyźni wyzwaniami. Podczas gdy panowie mogą wyjść na piwo z kolegami i ani razu nie wspomnieć o życiu intymnym, niemal każde kobiece spotkanie zaczyna się i kończy rozmowami o związkach, emocjach i problemach.
By komunikacja w związku działała, kobiety często muszą być dla swoich partnerów przewodnikami po świecie emocji.
Kobiety rzadziej oczekują od mężczyzn rozwiązywania problemów, a raczej uważnego ich wysłuchania i akceptacji towarzyszących im uczuciom. Bywa, że panie manifestują jakąś potrzebę emocjonalną, na przykład narzekając na brudną łazienkę.
Mężczyzna od razu rzuca się, żeby ją posprzątać, a ona nadal nie jest zadowolona. Ona tymczasem się złości, bo w ogóle nie o to jej chodziło. Chciała być wysłuchana, przytulona.
Nie zmienia to faktu, że bardzo ważne jest konkretyzowanie potrzeb. Miałam na terapii parę, która była ze sobą 14 lat.
Od 11 lat wychowywali razem córkę i kobieta nie mogła się doczekać ślubu. Tymczasem on się nie oświadczał, bo na początku ustalili, że ślub nie jest im do niczego potrzebny.
Jeśli dla kobiety ważne jest sformalizowanie związku, powinna o tym powiedzieć i dać czas na realizację zamierzeń mężczyźnie.
Jeśli po upływie ustalonego terminu nie staną na ślubnym kobiercu, wówczas pojawia się przestrzeń do podjęcia decyzji, czy rezygnuje ze swojej potrzeby, ale bierze odpowiedzialność za własne samopoczucie w takim układzie, czy rezygnuje ze związku.
Brak zgody na życie w nieformalnym związku, przy jednoczesnym braku poszanowania własnych granic i oczekiwaniu "że się stanie", może doprowadzić głównie do frustracji i wypalenia.
Pamiętajmy przy tym, że każdy ma prawo odmówić. Jednak wtedy warto zapytać "dlaczego?". Jeśli odpowiedzią jest "bo cię nie kocham", to lepiej usłyszeć to wcześniej, niż latami trwać w nieszczęśliwym związku.
Dojrzałość emocjonalna wiąże się z tym, że akceptujemy odmowy. To wcale nie jest prosta sprawa, bo wymaga oswojenia lęku przed odrzuceniem.
Często kobiety mówią "Raz go poprosiłam, ale tego nie zrobił, więcej prosić nie będę". To zła postawa, bo podsyca poczucie, że kobieta jest dla swojego partnera nieważna. Prośmy kolejny raz, bo raz odmówi, ale następnym razem już posprząta, zrobi obiad.
Może za pierwszym razem nie usłyszał albo uznał, że sprawa nie była wysokiej wagi, skoro prośba nie została ponowiona? Mówmy wprost o swoich potrzebach, również tych emocjonalnych. Jeśli nasze prośby i potrzeby nie są zaspokajane, nie odpuszczajmy.
A jeśli odpuszczamy, to weźmy odpowiedzialność za nasze emocje i nie wpuszczajmy do naszych myśli poczucia krzywdy. W przeciwnym wypadku zaczynamy brać mentalny rozwód z partnerem. Kobiety mentalnie rozstają się z mężczyzną zwykle kilka lat wcześniej, zanim zakomunikują tę decyzję wprost.
Co kryje się pod hasłem "komunikacja w związku"?
W związku kluczowa jest asertywność. Często źle ją rozumiemy, jako pozbawioną empatii odmowę czy agresję.
Tymczasem asertywność wynika z rozumienia własnych potrzeb i przejawia się w komunikowaniu oraz chronieniu własnych granic, z jednoczesnym poszanowaniem granic partnera.
Chodzi o to, by adekwatnie i na bieżąco reagować na drobne sytuacje, które dzieją się w codziennym życiu i tym sposobem uczyć się siebie nawzajem. Bez domysłów i oczekiwania, że ktoś się domyśli lub zakładania, że skoro się nie domyślił, to znaczy, że nie kocha.
Brak szacunku dla własnych potrzeb i spełnianie oczekiwań drugiej osoby w obawie przed porzuceniem prędzej czy później rodzi frustrację.
Odmawiamy sobie mleka do kawy, bo nie wystarczy go dla naszego partnera czy partnerki, choć sami nienawidzimy czarnej. Czym innym jest chęć podzielenia się czymś z drugą osobą w poczuciu wewnętrznej wolności, a czym innym wewnętrzny przymus rezygnowania z własnych potrzeb z obawy przed odrzuceniem.
Wewnętrzna wolność nie rodzi frustracji i nie generuje poczucia niedosytu, natomiast wewnętrzny przymus rodzi poczucie krzywdy i oczekiwanie rekompensaty, która wychodzi na jaw często w najmniej spodziewanych sytuacjach. "Ja się dla ciebie tak poświęcam, a ty dla mnie nic nie robisz". Tylko, czy partner rzeczywiście prosił o to poświęcenie i czy w ogóle był jego świadomy?
Przed ślubem ludzie nie rozmawiają o pieniądzach ani o wychowywaniu dzieci, a potem to właśnie te tematy najbardziej zaskakują i powodują największe konflikty. Jak o tym rozmawiać?
Trzeba rozmawiać o pieniądzach. Częsta sytuacja przelewania pieniędzy na wspólne konto proporcjonalnie do zarobków każdego z partnerów, nie sprawdza się, gdy na świat przychodzi dziecko.
Kobiety, które zwykle zostają z dziećmi w domu i wydają wspólne pieniądze na pieluszki czy inne artykuły, mają poczucie, że nie wystarcza pieniędzy na ich potrzeby.
Dlatego lepiej uznać, że obie pensje są wspólne. To będzie znaczyło, że już się dogadaliśmy, ufamy sobie i pieniądze nie mają znaczenia. Znaczenie ma związek. Jeżeli natomiast szarpiemy się o pieniądze, to rozmowę należy przekierować na poczucie bezpieczeństwa i poziom zaufania w związku.
Jeśli wyobrazimy sobie, że w czasie trwania związku robimy zapasy i odkładamy pieniądze na wypadek, gdyby nam się nie udało, to zadziała to, jak samospełniająca się przepowiednia.
Chroniąc się za pomocą pieniędzy, ukrywamy fakt, że boimy się bliskiej relacji i czujemy się w niej bezbronni. To zwykle pokazuje, że wzorce relacji, które wynieśliśmy z domów rodzinnych, nie były bezpieczne i być może właśnie nadszedł czas, żeby je skorygować.
Jeśli chodzi o dzieci, to koniecznie trzeba się umówić na podział obowiązków. Choć po porodzie zwykle bywa, że kobiety nie dopuszczają do dziecka mężczyzn, a oni sami czują się odsunięci na bok.
Podczas gdy kobiety niemal od razu po narodzinach dziecka zalewane są hormonami przywiązania, pokochanie dziecka przez ojców to proces trwający około roku.
Nie należy odsuwać mężczyzn, a bywa i tak, że dziecko śpi z matką, a mężczyzna na kanapie, i trwa to nawet 10 lat.
W związku nie ma seksu. Czasem nie ma go już na etapie ciąży, bo kobiety czują się nieatrakcyjne, a mężczyźni boją się współżyć z ciężarną. Trzeba o tym rozmawiać. Tam, gdzie nie ma bliskości, czai się zdrada. A tymczasem narodziny dziecka powinny być wydarzeniem łączącym rodzinę.