Czekasz aż dzieci pójdą spać? To bez sensu, powiem ci, jak to zmienić

Kacper Peresada
"Niech oni już pójdą spać..." - zdarza ci się tak myśleć, prawda? Jeśli nie codziennie, to pewnie przynajmniej kilka razy w tygodniu. Po całym dniu bycia tatą i pracownikiem w końcu chcesz pobyć sobą. Czekaj... a czy nie możesz pobyć sobą przy dzieciach?
Codziennie czekasz aż dzieci pójdą spać? To bez sensu fot. Derek Owens / Unsplash
Poczucie winy to niestety uczucie, które dotyka wielu rodziców. Wielu z nas stara się skupiać na wychowaniu, chcemy spędzać z naszymi dziećmi więcej czasu, zapewniać im rozrywki, pomóc w odpowiednim rozwoju i dać szansę na świetlaną przyszłość. Czasami jesteśmy tak skupieni na naszych dzieciach, że zapominamy o nas samych.

Czekam, aż dziecko zaśnie

Zachowania, w których rezygnujemy z naszego człowieczeństwa na rzecz bycia rodzicem, są zauważalne najczęściej w skali marko. Jednak problematyka ta wynika tak naprawdę głównie z codziennego przebywania z naszymi dziećmi. Boimy się być sobą w obecności naszych dzieci i uważamy, że powinniśmy dzielić czas na ten z dzieciakami i ten bez nich.


Czytaj także: Czekali na nie po 3 miesiące, płacą pół pensji. Rodzice oszaleli na punkcie rowerków Woom


Sam jestem ofiarą takiego podejścia. Od narodzin mojego starszego syna zawsze chciałem być bardzo aktywnym ojcem. Robiliśmy wspólnie wszystko, ale w dużym stopniu, aby zapewnić mu rozrywkę, rezygnowałem z tego, co ja sam lubiłem.

Tak więc gdy chciałem poczytać książkę, obejrzeć serial albo pograć w grę czekałem zawsze do momentu, gdy mój syn zaśnie. Większość naszych codziennych zajęć była podporządkowana pod jego wychowanie.

Jesteś ojcem, ale musisz być sobą

Oczywiście część z nich była normalnymi obowiązkami domowymi. Chodziliśmy razem do sklepu, wspólnie sprzątaliśmy czy opiekowaliśmy się naszymi zwierzętami.

Jednak w trakcie codziennych zajęć nigdy nie próbowałem znaleźć czasu na własne hobby, to na co ja i tylko ja miałem ochotę porobić. Czas "dla mnie" oznaczał, czas wyjęty z życia dziecka.

Nie ograniczałem się jako człowiek w swoich rozrywkach, ale zawsze były one oddzielone od Włodka i Zygmunta. Z czasem okazało się, że takie podejście doprowadziło do niezdrowej sytuacji, w której moje dzieci nie rozumieją, że tata ma prawo porobić to, na co ma ochotę w ciągu dnia. I nie musi non stop zajmować się nimi.

Oczywiście nie naprawię tego, co zrobiłem i ma to też swoje pozytywy. Cieszę się również, że moi synowie tak bardzo uwielbiają spędzać ze mną czas, że czasami mam ich dość. Jednak zdarzają się momenty, gdy wściekłość bierze nade górę, bo nie mogę na spokojnie usiąść i po prostu poczytać przy nich książek, ponieważ ciągle oczekują mojego zainteresowania.

Jak być super tatą i mieć czas dla siebie?

Jak więc poradzić sobie z łączeniem bycia "super tatą" z byciem sobą. Bo nie zawsze rozrywka z dzieciakami będzie dla was wystarczająca. Zresztą nie działa to tylko w jedną stronę. Przyjdzie taki czas, że nasze dzieci będą chciały świętego spokoju, czasu dla siebie i my też będziemy musieli umieć sobie z tym poradzić.

Masz prawo czasami powiedzieć dzieciom, żeby dały ci spokój.

Millenialsi to najlepsi ojcowie w historii. Wskazują na to badania.

Bierzemy czynny udział w życiu naszych dzieci i w dużym stopniu jest to związane z tym, że mamy świadomość niedociągnięć naszych własnych rodziców. Gdy nasi ojcowie rzadko poświęcali nam uwagę, my staramy się być ich przeciwieństwami. Jednak tego typu podejście może doprowadzić do problemów.

Warto więc spróbować stworzyć granice, które pozwolą wam na znalezienie chwili spokoju w ciągu dnia. Jeśli spędziliście właśnie 2 godziny na zabawie z dziećmi, zajmijcie się sobą.

I nie mówię tu o sytuacji "tatuś potrzebuje czasu dla siebie”. Nie, chodzi o to, abyście robili w ich obecności też to, na co macie ochotę. Jest to jedyny sposób, aby dzieci zrozumiały, że my też mamy prawo do własnego życia.

Jest to tworzenie pewnej równowagi w waszej relacji. Oczywiście wasze dzieci muszą mieć świadomość, że czasami potrzebuje od nich odpocząć, ale muszą też widzieć, że istnieje życie poza waszym domem. Czasami macie ochotę przy nich być, ale niekoniecznie robić coś z nimi.

W ten sposób pokazujecie, że bliskość nie musi wynikać tylko i wyłącznie z robienie czegoś wspólnie. Bliskość równie dobrze może oznaczać po prostu przebywanie w jednym miejscu i zajmowanie się swoimi sprawami.

Bliskość niejedno ma imię

Wydaje mi się, że ten typ bliskości jest zwłaszcza ważny, gdy mówimy o kobietach. Mężczyźni często z natury chcą przebywać z ludźmi, których kochają, ale nie mają koniecznie potrzeby robić wspólnie tego samego. Sam się łapię na tym, że grając w gry, chcę, aby moja dziewczyna siedziała ze mną w pokoju, ale nie potrzebuję, by też grała. Po prostu chce porobić swoje i być przy okazji blisko niej.

Tego samego staram się nauczyć moje dzieci. Wspólne przebywanie z bliskimi, nie musi ograniczać się do wspólnych rozrywek. Czasami ważniejsze jest siedzenie, nieodzywanie się do siebie i zajmowanie się własnymi sprawami.

Moje dzieci dopiero ostatnio zaczynają rozumieć ten koncept, ponieważ przez lata uważałem, że gdy są obok mnie, muszę być skupiony na nich. Nie muszę. Gdy dorosną, nie będą w centrum uwagi swojego świata. Nauczmy ich cieszyć się i korzystać z tego faktu.

A ja w tym czasie w spokoju obejrzę swój serial. Oni niech pobawią się Lego.
Czytaj także: Te zakupy to misja dla taty! 5 rzeczy, za które twoja partnerka ci podziękuje