Czy dzieci powinny znaleźć pod choinką po tyle samo prezentów? "Równość nie znaczy sprawiedliwość"

Aneta Zabłocka
Chcesz jak najlepiej dla swoich dzieci, więc każdemu z nich dajesz 3, 4 prezenty od Mikołaja. Masz pomysł na podarunek dla małej Zosi, ale zupełnie nie wiesz, co dać Borysowi. Żeby żadne dziecko nie czuło się poszkodowane, kupujesz im to samo lub coś podobnego. Ważne, żeby pakunków było pod choinką po równo.
Czy rodzeństwo musi dostać tyle samo prezentów pod choinkę? Niekoniecznie Fot. Kadr z filmu "Best Christmas Ever SNL"
Tylko po co?

Chyba każdy rodzic zna ten koszmar. Kupujesz lizaki, dla każdego po jednym, ale o różnych smakach. I nagle radosna zabawa zamienia się w bitwę. Bo tylko jeden był o smaku coli...

Te doświadczenia mogą sprawić, że drżysz na myśl, że pod choinką dla dzieci nie będzie po równo. Niesłusznie.

Równość to nie to samo co sprawiedliwość

Prawda jest taka, że im więcej pierdół nakupisz, tym bardziej będziesz na siebie zły przez wydane pieniądze, a dzieciaki nie zachwycą się twoją łaską dobroci.

O wiele lepiej celować w prezenty spersonalizowane przez zainteresowania i wiek twoich dzieci.


– Moja córka lubi rysować – mówi Michał ojciec 13-letniej Asi. – Zamówiliśmy z żoną dla niej tablicę kreślarską i zestaw ołówków, zakreślaczy i tych innych rzeczy, na których zupełnie się nie znam. Nie powiem nawet, ile nas kosztował ten prezent, ale widzimy w młodej zacięcie do tworzenia dużych wielopoziomowych ilustracji – opowiada Michał.

Jego syn, 7-latek znajdzie pod choinką kilka samochodów. – Wyraźnie poprosił w liście o konkretne modele – mówi Michał. Tłumaczy, że jego córka jest na tyle duża, żeby nie obrażać się o to, że Maks dostanie w sumie kilkanaście prezentów od rodziców i dziadków, a ona jeden, ale konkretny.

Wartość pieniądza

– Chyba właśnie o to chodzi. Młoda zna już wartość pieniądza i wie, że urządzenie jej pokoju w stylu pracowni ilustratorskiej to niemały wydatek – tłumaczy tata artystki.

Dzieci 5 i 6-letnie przekonane są, że o wartości pieniądza decyduje ich wielkość i kolor. Im banknot większy i bardziej złoty, tym więcej warty. Dlatego dzieci uwielbiają groszówki, a nie złotówki.

Rok później dzieci wiedzą, że liczy się nominał, a nie kolor. Jednak bywają jeszcze nie do końca przekonane czy papierek jest bardziej wartościowy, niż dzwoniąca złotem moneta.

Dlatego jeśli kupisz przedszkolakowi wielki plastikowy samochód będzie przekonany, że jego prezent jest o wiele więcej wart, niż wieczne pióro, które dziadek znalazł pod choinką.

Wielorodzinne święta

– Dzielenie się świętami z byłymi partnerami to groza – mówi Andrzej, 36-letni marketingowiec. Zarówno on jak i jego partnerka mają dzieci z poprzedniego związku. Przy każdych świętach zaczynają kartkować kalendarze i wyznaczać logistykę i liczbę prezentów.

– Dla dzieciaków, które spędzają święta z naszymi byłymi partnerami, kupujemy tylko po jednej rzeczy – mówi Andrzej. – To proste. Dzieciaki są zalewane prezentami przez rodziców i wszystkich przyjezdnych gości. Nie ma sensu, żeby jeszcze u nas w domu leżała góra paczek do odpakowania.

Często umawia się ze swoją byłą żoną, że złożą się wspólnie na jeden duży prezent dla dziecka. – Nie bijemy się o to, w którym domu zostanie on wręczony, bo to bez znaczenia – wyjaśnia.

Jego zdaniem obdarowywanie dzieci niemożliwą liczbą prezentów jest kręceniem na siebie bicza. – Mamy w sumie trójkę dzieci. Zdarzało się tak, że syn mojej partnerki dostawał od jej byłego i jego rodziny niemal 20 paczek. Czasami z pierdołami, byle tylko dać. Wyobrażasz sobie, że każde z naszych dzieci miałoby ich tyle dostawać? – pyta Andrzej. – To obłęd.

Jest przekonany, że żadne z jego dzieci i pasierb nie czuje się pokrzywdzone, gdy dostaje mniej prezentów, niż rodzeństwo.

– Do cholery, przecież w święta nie chodzi tak naprawdę o prezenty, a kremowe ciasto miodowe, które co roku robi moja partnerka. I wtedy porcje odmierzane są z matematyczną precyzją – śmieje się Andrzej.