Tak rodzice w białych rękawiczkach niszczą dzieci. Oto co czuje ofiara kazirodztwa emocjonalnego
Rodzic w dzisiejszych czasach nie chce być jedynie tatą albo mamą. Wielu z nas marzy o bardziej złożonej relacji z dzieckiem, które opiera się tak samo mocno na rodzicielskiej miłości, jak i na zaufaniu i przyjaźni. Niestety w wypadku niektórych rodziców granice między tym, co odpowiednie, a co nie zacierają się, doprowadzając do sytuacji, w której między rodzicem a dzieckiem może dochodzić do emocjonalnego kazirodztwa.
Czym jest emocjonalne kazirodztwo
— Zrozumiałam, że coś było nie tak, dopiero gdy miałam 20 lat — mówi Ania. Jej matka rozstała się z ojcem, gdy córka miała 5 lat. — Nigdy w życiu nie dotknęła mnie w nieodpowiedni sposób, ale nasz związek był po prostu strasznie dziwny.Emocjonalne kazirodztwo zawsze ma swój początek w nieszczęściu i poczuciu osamotnienia osoby dorosłej. Gdy narastające w jej życiu problemy coraz bardziej ją przygniatają, osoba ta stara się znaleźć kogoś, z kim mogłaby o nich porozmawiać. Jeśli powodem problemów jest partner, szukają wtedy najbliższej sobie osoby, którą często okazuje się dziecko. Jeśli samotnie zajmują się córką albo synem, droga jest jeszcze krótsza.
W rozmowach z nimi dorosły zaczyna mówić o swoich przeżycia, emocjach i smutkach. Często opowiada historie ze swojego życia, starając się je roztrząsać, jak w rozmowie z terapeutą czy bliskim przyjacielem. Traktuje dziecko, jak osobę dorosłą, która mogłaby pomóc mu zrozumieć i rozwiązać swoje kłopoty.
Gdy dziecko przestaje być dzieckiem
— O jej życiu seksualnym zaczęłyśmy rozmawiać, gdy miałam 11 lat — Ania przyznaje, że uważała, że to dziwne i chociaż mówiła to matce wielokrotnie, nie powstrzymywało jej to przed opowiadaniem, że mężczyzna, z którym się spotykała, nie zaspokajał jej potrzeb.Oprawca uwiązuje w ten sposób dziecko, robiąc z niego swego rodzaju opiekuna. Osobę, która jest współodpowiedzialna za dbanie o stan psychiczny rodzica. W końcu jest jej przyjacielem i partnerem, który musi trzymać pieczę nad samopoczuciem dorosłego. Zabiera w ten sposób dziecku czasu, który powinien zostać przeznaczony na pracę nad własnymi problemami, powstrzymując zarazem jego rozwój psychiczny.
Pierwszy raz sformułowanie "emocjonalna kazirodztwo" zostało użyte przez dr Kennetha Adamsa, który opisał w ten sposób sytuacje, w których rodzic patrzy na dziecko jak na zastępczego partnera. Podobnym problemem jest parentyfikacja, jednak w tym przypadku rodzic stara się zamienić rolami ze swoim dzieckiem. Tutaj oprawca nie ma najczęściej oczekiwań co do opiekuńczości, chce jedynie móc przelać swoje kłopoty emocjonalne na ofiarę.
Przekraczanie granic
— Najgorszy w tym wszystkim był moment przebudzenia — wyjaśnia Ania. — Moment, w którym nagle coś się przestawia się w twojej głowie i uświadamiasz sobie, że osoba, która cię podobno kocha, którą wielbiłaś, krzywdziła cię przez całe życie.Bycie blisko ze swoim dzieckiem to oczywiście rzecz, o której marzy każdy rodzic. O "emocjonalnym kazirodztwie" mówi się wtedy, gdy osoba dorosła przestaje filtrować tematy poruszane z dzieckiem. Do tego typu zachowań może dochodzić najczęściej w rozpadających się rodzinach. Gdy jeden albo oboje rodziców starają się przeciągnąć dziecko na swoją stronę, pokazując złe zachowania tego drugiego.
Najgorsze w takich sytuacjach jest całkowita nieświadomość dziecka, że wyrządzana jest mu szkoda. Często jest wręcz przeciwnie i młodzi ludzi czują się wyjątkowi i docenieni, gdy są postrzegani przez rodziców, jako całkowicie równi sobie.
Czasami chcesz po prostu pomóc
— Oczywiście czujesz, że coś jest nie tak. Masz takie poczucie obrzydzenia, gdy patrzysz na to, co się wokół ciebie dzieje — mówi Ania i zarazem podkreśla, że mimo wszystko dominujące jest uczucie, że chcesz, żeby rodzic z tobą rozmawiał, wiedział, że jesteś i zawsze przy nim będziesz. — Gdy ktoś ci bliski jest smutny, chcesz mu po prostu pomóc. Nawet jeśli wydaje ci się to dziwne.W opinii Ani jej matka uważała, że rozmawiając o tym ze swoją córką, jest po prostu wyzwolona. — Nie rozumiała, że to coś złego, że mnie to obrzydza.
Wiele osób, które musiały sobie radzić z emocjonalnym kazirodztwem, podkreśla, że gdy myślą o tym, co je spotkało, czują wstyd. Uważają, że to oni byli odpowiedzialni za to, co się stało.
Wspomniany wcześniej Kenneth Adams w swoje książce o emocjonalnym kazirodztwie wyjaśnia, że "nie ma niczego dobrego w bliskich związkach między rodzicem a dzieckiem, jeśli wspierają one jedynie potrzeby rodzica, a nie dziecka".
Rodzice nie powinni, więc rezygnować z rozmów i szczerości ze swoim dzieckiem, ale nauczyć się, że to nie oni się tutaj liczą. Oczywiście my też potrzebujemy wsparcia, jednak nie od osoby, którą mamy chronić i wspierać przez całe jej życie.
Może cię zainteresować także: "Wszyscy się śmiali, że będziemy małżeństwem". Czy istnieje przyjaźń damsko–męska?