Nigdy nie mów: "dziewczynek się nie bije". Tak wychowujemy pokolenie agresywnych seksistów

Kacper Peresada
Nigdy w życiu się nie biłem. Jestem spokojnym człowiekiem, który zawsze unikał konfrontacji. Nie chcę wyrządzać innym ludziom krzywdy, nie chcę też być krzywdzonym. Tak byłem uczony od najmłodszych lat, nie mam zamiaru tego zamieniać i tak zamierzam wychować swoje dzieci. Jednak nigdy nie powiem synom: "dziewczynek nie bije się nawet kwiatkiem". Oto mój powód.
Nigdy nie powiem synowi, że dziewczynek się nie bije. Oto mój powód fot. Unsplash
Chłopcy czasami się biją, dla wielu rodziców to nic dziwnego. W końcu "chłopcy zawsze będą chłopcami" i muszą się wyszaleć. Pozwalamy im na to, a nawet zachęcamy ("jak cię uderzymy, to mu oddaj"), a jednocześnie powtarzamy: "dziewczynek się nie bije, nawet kwiatkiem".

W ten sposób wysyłamy jasny komunikat: bicie chłopaków to o wiele mniejsze wykroczenie, a czasami nawet coś, co "się należy".

Osobiście przez życie idę, unikając wybuchów agresji. Zdarzało mi się przepychać z jakimiś dziwnymi typami, głównie gdy grałem w kosza i starałem się kogoś sprowokować, ale bójki to po prostu nie mój klimat.


Nigdy nie chciałem udowadniać swojej przewagi fizycznej nad innymi. Było mi to obojętne i nadal jest. Zresztą nie jestem fanem bólu i nie chce, żeby cokolwiek mnie bolało. Czy to ręka od źle wymierzonego ciosu, czy twarz od dobrze przyjętego.

Przez całe życie zastanawiam się jednak, dlaczego rodzice mówią swoim synom, aby nie bili dziewczynek. Nigdy tego nie rozumiałem i nadal jest to dla mnie tajemnica.

Gdy miałem 9 lat, niektóre koleżanki z klasy były ode mnie dwa razy większe. Gdybym lubił bójki, nie stawałbym z nimi "w szranki" nie dlatego, że były delikatnymi kwiatkami, a dlatego, że dostałbym potężne lanie. Nie czułbym zażenowania, że pobiła mnie dziewczyna, bo niektóre z nich były naprawdę silne i zapewne jeden prawy prosty rzuciłby mnie na deski.

Gdy ktoś dorosły mówi, że "nie wolno podnosić ręki na kobietę", zastanawiam się, czy wtedy w myślach dopowiada sobie: "ale jeśli chodzi o chłopaka, możesz mu przylać". Serio? Kobiety nie wolno, bo się nie obroni, faceta wal śmiało, bo tak się po męsku "załatwia sprawy"?

"Chłopcy lubią się bić"

Gdy urodził się mój pierwszy syn, starałem się już na początku zerwać ze wszystkimi seksistowskimi bzdurami, które wciskamy dzieciom do głów.

Nie jest to łatwe, zwłaszcza gdy dziecko ma kontakt z babciami, ciociami, wujkami i dziesiątkami dorosłych, którzy, zamiast pomagać w wychowywaniu, wolą skupiać się na powielaniu znanych porzekadeł i mądrości ludowych.

W XXI wieku nadal obowiązuje przekonanie, że chłopcy to chłopcy i dlatego lubią się bić. Chętnie rozwiązują problemy za pomocą pięści, gdy wyczerpią możliwości polubownego załatwienia sprawy.

Wciąż wiele osób uważa, że w takich fizycznych konfrontacjach między chłopcami nie ma nic złego, bo w końcu na tym polega bycie facetem, a chłopcy powinni być wierni wzorcowi maczo. Mężczyźni jedzą czerwone mięso, piją piwo i tłuką się po gębach – tak myśli wiele osób.

Zarazem w tym modelu myślowym bycie maczo oznacza również ochronę słabych kobiet, które bez prawdziwego mężczyzny nie dadzą sobie rady w życiu. Nie wolno naruszać nietykalności cielesnej kobiety, bo to istoty słabe. Uderzenie kobiety jest nie tylko złe, ale w pewnym stopniu uwłacza mężczyźnie.

W ten sposób uczymy chłopców od najmłodszych lat, aby patrzeć na kobiety jako gorszy gatunek człowieka. Nie osoby im równe, ale takie, które trzeba wspierać i którym trzeba pomagać, bo bez prawdziwego faceta sobie nie poradzą. Nie tłumaczymy, że bijąc, sprawiają ból, co jest najprostszym argumentem przecie przemocy w ogóle. Tylko wtłaczamy im do głów różnice między "męskimi mężczyznami" i "słabymi kobietkami".

Seksistowskie normy

Oczywiście, w żadnym razie nie próbuję zasugerować, że mężczyźni powinni bić kobiety. Nie, absolutnie nie. Uważam, że nikt nie powinien nić nikogo.

Żadna sytuacja tego nie usprawiedliwia i płeć osoby bitej czy bijącej nie ma tu znaczenia. Przemoc fizyczna jest po prostu z natury zła, a wychowywanie chłopców w przekonaniu, że agresja jest okej, pod warunkiem, że zostanie skierowana do określonej grupy ludzi, jest czymś, co mnie przeraża.

Nie ma znaczenia, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną. Przede wszystkim jesteś człowiekiem. Zadaniem rodziców powinno być wychowywanie ludzi, którzy będą unikać krzywdzenia innych. To założenie powinno obowiązywać zawsze i wszędzie, bez względu na to, jakiego wyznania jest ta druga osoba, jakiego jest wzrostu, jaki ma kolor skóry, jaką fryzurę, czy wreszcie – jaką płeć.

W wielu popularnych filmach, gdy kobieta bije faceta, jest to gag. A dawanie tzw. plaskaczy nie jest niczym dziwnym, a raczej czymś, na co bohater filmu zasłużył swoim zachowaniem.

Wiele kobiet słyszy od dziecka, że prawdziwy facet nie może bić dziewczynek. Rzadko kiedy rodzice mówią podobne rzeczy dziewczynkom, aby nigdy nie podnosić ręki na drugą osobę. Gdy byłem nastolatkiem, dostałem kilka razy kopa w jaja od koleżanek, które uznawały to za komiczne. Nikt im nie powiedział, że atakowanie chłopaków jest czymś złym.

One też słyszały od dziecka, że chłopcy nie mogą bić dziewczynek. I korzystały z tego, uważały, że nie spotka ich za to kara, bo uderzenie chłopca jest czymś normalnym, a uderzenie dziewczynki czymś obrzydliwym i strasznym.

Moi synowie nigdy nie usłyszą ode mnie, że nie wolno bić dziewczynek. Wyjaśnię im za to, że nie wolno stosować przemocy wobec innych ludzi. Po prostu – nie bijmy. Dzięki temu świat będzie odrobinę lepszy.