Ludziom znudziło się posiadanie dzieci, są na to twarde dane. To co, giniemy jako gatunek?

Andrzej Chojnowski
Mamy sezon ogórkowy, ale ten tytuł to nie oszustwo. Mieszkańcom Ziemi naprawdę znudziło się rozmnażanie. Będzie nas coraz mniej, aż w końcu być może w ogóle wyginiemy. Z liczbami dyskutują tylko idioci, a z danych wynika jednoznacznie: jako ludzkość straciliśmy zainteresowanie posiadaniem dziećmi i będzie nas coraz mniej. Karaluchy już zacierają łapki z radości.
W filmie "Ludzkie dzieci" ludzkości groziła zagłada z powodu powszechnej bezpłodności. Rzeczywistość w 2020 roku wygląda inaczej: możemy mieć dzieci, ale nie chcemy ich mieć. Fot: kadr z filmu "Ludzkie dzieci"/UIP
W filmie "Ludzkie dzieci" (2006 r.) przedstawiającym świat w 2027 roku, dzieci miały się nie rodzić z powodu powszechnej bezpłodności. Taka była wizja przyszłości. Przy czym z takimi wizjami zawsze jest ten problem, że mają się nijak do rzeczywistości.

Dla przykładu według filmu "2001: Odyseja kosmiczna" Stanleya Kubricka, na początku tego stulecia mieliśmy odbywać wyprawy załogowe w okolice Jowisza. Z kolei w "Łowcy Androidów" Ridleya Scotta w 2019 roku mieliśmy mieć na Ziemi latające samochody, a także androidy, którą od ludzi można było odróżnić jedynie dzięki zaawansowanym testom.


No i co? No i nic się nie zgadza. Androidy to telefony z funkcją robienia coraz lepszych zdjęć, a typa, który chce niebawem wysłać misję na Marsa, wielu ludzi uważa za niebezpiecznego świra (hint: mowa o Elonie Musku).

Czytaj też: "Nie chcę dzieci. Wolę być szczęśliwy". Ludzie, którzy rezygnują z ojcostwa, chcą, by dać im spokój

Połowa roku 2020 za nami (swoją drogą, ktoś kiedyś nakręci o nim film), tymczasem kobiety wciąż są płodne, mężczyźni również. Nie nastąpił żaden kataklizm. Po prostu jako ludzie nie chcemy mieć dzieci.

"Gdzie są wszyscy?"

Zacząłem od danych, więc pora na liczby. Prestiżowy magazyn "Lancet" opublikował właśnie wyniki badań dotyczących dzietności na świecie i wynika z nich niezbicie, że wymieramy jako ludzkość.

Najpierw informacje podstawowe: żebyśmy mogli się rozwijać, tak zwany wskaźnik dzietności musi być wyższy niż 2,1. Jeśli będzie niższy, oznacza to, że liczba ludzi na Ziemi maleje.

Badacze z amerykańskiego University of Washington, których analizy cytuje "Lancet", przyjrzeli się wskaźnikowi dzietności w różnych krajach i na tej podstawie stworzyli prognozy dotyczące liczby ludzkości w 195 krajach świata w najbliższych 8 dekadach. Wnioski? Ludzi będzie coraz mniej w 183 na 195 krajów świata, a populacja w 23 krajach do 2100 roku zapewne zmniejszy się o połowę, a może nawet bardziej.

W gronie państw, które najbardziej ucierpią, znajdą się między innymi Japonia (spadek ze 128 milionów o 53 milionów mieszkańców w 2100), Włochy (z 61 do 28 milionów) czy Chiny (z 1,4 miliarda do 730 milionów). W niektórych krajach (Hiszpania, Portugalia, Korea, Tajlandia) spadki będą jeszcze większe.

Polska: biało-czerwona, ale pusta

A co z tą Polska? Mamy 500+, więc będziemy sobie spokojnie rosnąć w siłę i patrzeć, jak inne społeczeństwa na świecie się starzeją i obumierają? Otóż nie. Według raportu opublikowanego w "Lancet" do 2100 roku populacja Polski skurczy się o więcej niż połowę. W najlepszym scenariuszu będzie nas niespełna 15,5 miliona.

A gdzie przybędzie mieszkańców? W krajach Afryki. Tam też przewidywany jest spadek liczby ludności, ale przyjdzie później i będzie wolniejszy. W 2100 roku w Afryce łącznie będzie ponad trzy miliardy ludzi. Jest oczywiste, że wszyscy nie będą tam mieszkać. Czeka nas migracja na skalę globalną, która nie ominie żadnego z pustoszejących krajów. Rasiści znajdą dla siebie miejsce już chyba tylko w podziemiu.

Myślicie sobie, że to w sumie całkiem okej, skoro będzie nas mniej, będziemy mniej zanieczyszczać środowisko. To prawda, ale zanieczyszczenie środowiska w 2100 roku nie będzie najważniejszym problemem dzieci, które dzisiaj przychodzą na świat.

Wtedy będą one emerytami żyjącymi w świecie, w którym żadnego państwa nie będzie stać będzie na wypłatę emerytur, bo ludzi starych będzie po prostu za dużo.

Z raportu opublikowanego w "Lancet" wynika, że w 2100 roku liczba dzieci w wieku poniżej 5 lat spadnie do 400 milionów w stosunku do 681 milionów dzisiaj. Wzrośnie za to liczba 80-latków, z 141 milionów w 2017 roku do 866 milionów w 2100 roku.

Lepiej już było

Myślicie sobie: co mnie to obchodzi, w 2100 roku będę jedynie wyblakłą fotografią na czyimś kominku. Niby tak, ale jeśli macie dzieci (a skoro to czytacie, to zapewne je macie, albo chcecie je mieć), to ten temat ma dla was znaczenie. Teraz już wiecie, że jesień życia spędzą one w świecie całkowicie innym od tego, który teraz widać za oknem. Do tego przyjdzie im żyć za pieniądze, przy których dzisiejsze głodowe emerytury będą uznawane za luksus.

I jeszcze jedno: dzisiejsze dzieci są całkowicie nieprzygotowane na to, co nastąpi. To oczywiste, że jako rodzice powinniście uczyć ich jazdy na rowerze, plucia na odległość i chodzenia po drzewach. Czy powinniście także tłumaczyć im, że nigdy nie będą miały tak dobrze, jak pokolenie ich rodziców oraz że świat w przyszłości stanie się bardzo nieprzyjaznym miejscem do życia?

Sami odpowiedzcie sobie na te pytania.

Cały raport do przeczytania na stronie "Lancet"