"Miły, ale za niski": jeśli nie masz 180 centymetrów, w oczach kobiet jesteś tylko namiastką faceta

Kacper Peresada
Jeśli korzystacie z Tindera, zapewne zdarzyło wam się widzieć komentarze kobiet oczekujących, że partner będzie miał co najmniej 180 centymetrów wzrostu. Mężczyzn atakuje się za ocenianie kobiet przez pryzmat ich wagi czy rozmiaru piersi, natomiast dyskryminacja mężczyzn ze względu na wzrost uchodzi płazem. Dla wielu kobiet niski facet to marna namiastka mężczyzny. Takie zjawisko ma nawet naukową nazwę.
"Koszykarzem to ty nie będziesz" – nadal wiele osób uważa, że taki tekst w stosunku do mężczyzny nie jest niestosowny Fot: Markus Spiske/Unsplash
"Heightism" to pojęcie stworzone przez amerykańskiego socjologa Saula Feldmana, w który w swojej pracy z 1971 roku opisał problemy, z którymi muszą mierzyć się niscy mężczyźni.

Feldman skupił się też na tym, jak społeczeństwo postrzega niskich mężczyzn. Według niego wzrost ma nie tylko wpływ na zainteresowanie płci przeciwnej, ale również na zarobki, i karierę zawodową.

Wzrost to pieniądz

Badania przeprowadzane w ostatnich kilkunastu latach wskazują na to, że niscy mężczyźni zarabiają mniej, a jedynie 3% prezesów ma mniej niż 170 centymetrów wzrostu. Z kolei 90% szefów ma więcej niż średni wzrost w danym kraju. W USA 58% prezesów firm z listy "Fortune 500" ma ponad 184 cm wzrostu


Dwa lata temu w badaniu przeprowadzonym w Nowym Jorku 98% kobiet przyznało, że nie poszłoby na randkę z mężczyzną, który ma mniej niż 175 cm wzrostu.

Badacze z amerykańskiego Duke University zdecydowali się zadać kobietom pytanie o to, ile mężczyzna powinien zarabiać, aby były nim zainteresowane, zarazem pytając ich o wzrost potencjalnego partnera.

Czytaj też: O tej sprawie wszyscy milczą, a to jeden z wielkich męskich kompleksów. Zacznijmy o tym rozmawiać

Okazało się, że każdy cal (ok. 2,5 centymetra) mniej, wart jest dla nich od 15 do 40 tysięcy dolarów. Mężczyźni o wzroście poniżej 165 cm musieliby zarabiać ok. 240 tysięcy dolarów rocznie więcej od facetów mierzących 185 cm, by kobiety uznały ich za atrakcyjnych.

Mężczyzna idealny, czyli wysoki

– W Stanach magiczną wartością jest "6 stóp", czyli 180 cm – mówi mi Michał, który ma 173 centymetrów wzrostu. Pogodzenie się z tym, że nie jest wysoki, zajęło mu kilka lat. Przyznaje, że niechętnie rozmawia o swoim wzroście, bo nie chce brzmieć jak incel, który narzeka na zły świat. Ale zarazem przyznaje, że nauczył się myśleć, iż jest kimś gorszym.

– Moje ciotki zawsze zachwycały się siatkarzami i koszykarzami, powtarzały, że są przystojni i do tego tacy wysocy – opowiada. Chociaż przez lata wydawało mu się, że nie ma to na niego żadnego wpływu, czasami marzył, aby mieć kilka centymetrów więcej.

– Gdy jesteś chłopcem, chcesz być taki duży jak twój tata – dodaje Michał. – On zawsze wydaje ci się gigantem i najfajniejszym facetem na świecie. Potem, gdy dorastasz, okazuje się, że ojciec ma 175 cm w kapeluszu, podobnie jak ty – śmieje się.

Ostatnie lata, zwłaszcza na serwisach randkowych, sprawiły, że wzrost mężczyzny stał się czymś w rodzaju fetyszu. Ludzie lubią okrągłe liczby, którymi można opisać drugą osobę. Dlatego na profilach wielu kobiet można zauważyć informację, że są zainteresowane facetami, którzy np. mają minimum 180 centymetrów wzrostu.

Nisko, coraz niżej

Wielu mężczyzn nie ma problemu z tym, że kobiety nie chcą spotykać się z niższymi facetami. – Nie ma nic złego w preferencjach. Jeśli ktoś ci się podoba to super, jeśli nie to bez znaczenia. Problem zaczyna się, gdy robimy żarty z tego, ile ktoś ma wzrostu, gdy pokazujemy to w sieci, dając do zrozumienia młodym chłopakom, że jeśli nie są wysocy, to nie są mężczyznami – tłumaczy Michał.

Wskazuje też, że w ostatnich latach kobiety coraz chętniej żartują sobie z niskich facetów. Sugestie, że jeśli masz mniej niż 175 centymetrów wzrostu, jesteś wybrakowanym egzemplarzem, są na porządku dziennym. – Nawet jeśli to żarty, właśnie w ten sposób tworzymy narrację, z którą w innych sytuacjach próbujemy zwalczać.

Michał podkreśla, że wiele kobiet nie uważa mówienia o wzroście mężczyzny za coś złego. – Gdyby jednak facet zasugerował, że według niego kobietą jest się do pewnej wagi albo od pewnego rozmiaru piersi, reakcja byłaby natychmiastowa i bezlitosna – zauważa. Podkreśla jednak, że nie chce abyśmy w rozmowie skupiali się tylko na temacie randkowania. – W ten sposób zawsze wpada się w pułapkę "incelstwa" – mówi.

Mój rozmówca chce po prostu podkreślić, że niski wzrost bywa kojarzony z cechami negatywnymi, z przebiegłością czy brakiem honoru. W serialach i filmach niscy aktorzy są często pokazywani jako czarne charaktery albo postacie, które starają się zdobyć dziewczynę spoza ich "ligi", tylko dlatego, że są od niej niżsi.

Niski wzrost to męski kompleks

Mój rozmówca ma świadomość, że internet wyciąga z ludzi to, co najgorsze. Anonimowość i fakt, że nie musisz czegoś mówić drugiemu człowiekowi w twarz, ułatwia bycie palantem. Pytam go, dlaczego w ogóle obchodzi go opinia kobiet, których nigdy nie pozna na Tinderze. W najgorszym wypadku nie będą żyli długo i szczęśliwie.

Jego zdaniem normalizacja takiego podejścia do tematu wzrostu prowadzi do pogłębienia problemu wśród młodych mężczyzn. Wiele osób zapomina o tym, że chłopcy muszą mierzyć się z kompleksami wynikającymi z narzucanych im norm społecznych.

Michał podkreśla też, że często rozmowa o dyskryminacji na temat wzrostu zamienia się w niezdrowy mizoginistyczny dyskurs, w którym kobiety są atakowanie za "powierzchowność" i niechęć do niskich mężczyzn.

– W wielu wypadkach, zamiast dyskutować o tym, co nas dotyka, wolimy atakować tych, którzy w naszej opinii są wrogami – zwraca uwagę Michał. Podobnie, jak w wielu tematach damsko–męskich, zamiast szukać rozwiązania, wolimy obwiniać siebie nawzajem, doprowadzając do niezdrowych i ekstremalnych sytuacji.

A wystarczyłoby uczyć ludzi, że nie ma znaczenia czy lubisz kolor różowy, czy grasz w piłkę nożną, czy jesteś drwalem z brodą, albo czy masz 168 centymetrów wzrostu. Jesteś mężczyzną i tyle.