Pozwólmy dzieciom być dziwakami. Gdy dorosną, będą musiały się dostosować do oczekiwań społeczeństwa

Kacper Peresada
Mój syn właśnie skończył przedszkole i pojechał na pierwsze w życiu kolonie. Pierwszy raz spędził tydzień będąc częścią zupełnie nowej grupy dzieci. Stało się to, co przewidywałem, szybko zyskał opinię "dziwaka".
Fot: TK Hammonds/Unsplash
Mój syn lubi przebywać w swoim świecie. Gdy ma ochotę odłączyć się od innych dzieci, po prostu odchodzi na bok i wyobraża sobie własną zabawę.

Nikt nie wie do końca, jak wygląda ten jego świat. To może być wizyta w Minecrafcie albo wyprawa do Hogwartu i nauka magii. Dzięki temu rytuałowi mój syn nabiera sił, by wrócić do zabawy z innymi dziećmi.

Niestety, jego rówieśnicy uważają, że zachowuje się dziwnie. Nie tylko zresztą dzieci, o tym, że mój syn lubi czasami przenieść się do świata fantazji, mówili mi też jego wychowawcy w przedszkolu. Nigdy oczywiście nikt nie wspomniał, co w tym złego.


Rzeczywiście, muszę przyznać, że wygląda to osobliwie. Gdy mój syn przenosi się do swojego świata, garbi się, podnosi dłonie w okolicę twarzy i wydaje dźwięki przypominające strzały. Niecodzienne? Na pewno, ale nie nazwałbym takiego zachowania dziwnym.

Czytaj też: Nastolatki zawsze robiły głupie rzeczy, ale dzisiaj mają gorzej, bo w internecie nic nie ginie

Z drugiej strony, nie miałbym nic przeciw temu, by nazwać zachowanie mojego syna dziwnym, gdyby nie to, że zostaliśmy nauczeni, iż dziwność jest zła.

Oczywiście jest możliwe, że niebawem ten “własny świat” mojego syna może stać się problemem. Jestem pewien, że w pierwszych miesiącach pobytu w podstawówce wiele razy usłyszę, że nie chciał on brać udziału w lekcji, a zamiast tego stał w rogu sali i "strzelał" sobie pod nosem.

To, co jednak martwi mnie najbardziej to fakt, że ulubioną zabawę mojego dziecka przedstawiano jako coś dziwnego już na początku przedszkola, sugerując przy okazji, że jest to powód do niepokoju.

Dorośli ludzie uważali, że 3-letni chłopiec, który raz na jakiś czas lubi bawić się w swoim świecie jest dziwny. A przecież przedszkole powinno wspierać dzieci w byciu sobą, bo w tym wieku nic innego nie mają one do roboty.

Dlaczego miałbym walczyć z czymś, co sprawia, że mój syn jest szczęśliwy tylko dlatego, że za 20 lat pójdzie do pracy i już nie będzie mógł sobie pozwolić na życie we własnym świecie?

Wspieram mojego syna w jego "dziwności", ale staram się też nauczyć go, kiedy warto być dziwnym, a kiedy trzeba wyluzować. Chcę, by zrozumiał, że nie ma nic złego w byciu dziwnym. Jest dzieckiem i bardzo chce być członkiem grupy kolegów, powinien być dumny z tego, kim jest. Jeśli jego dziwactwa nikogo nie krzywdzą, dlaczego miałbym próbować go zmieniać?

Wiele razy pisałem o tym, że rodzice w dzisiejszych czasach starają się już w dzieciństwie formować idealnego dorosłego. Uczą swoje dzieci kilku języków, dbają o to, by miały średnią 5,6, potem doktorat i pensję na poziomie minimum 20 tysięcy miesięcznie. Dlatego starają się wciskać je w ramy normalności.

Też chciałbym, aby mój syn zarabiał 20 koła miesięcznie i mógł mnie utrzymywać, gdy okaże się, że moja emerytura to marne 500 złotych. Fakt, że jako ośmiolatek będzie trochę dziwny, na pewno mu w tym nie przeszkodzi.