"Tolerancja w polskiej piłce? Nie za mojego życia". Oto sport w Polsce widziany oczami piłkarza geja

Kacper Peresada
Jedenastu. To odpowiedź na pytanie ilu zawodowych piłkarzy zdecydowało się zrobić "coming out" i ogłosić, że są gejami. W piłce nożnej homoseksualizm to wciąż wielkie tabu.
Fot: Mahan Turga/Unsplash
W 2014 roku, pół roku po zakończeniu kariery piłkarskiej, Thomas Hitzlsperger, 52-krotny reprezentant Niemiec, zdobywca medali na Mistrzostwach Świata i Europy, przyznał, że jest gejem. Powiedział też, że przez lata nie tylko bał się mówić o swojej orientacji, ale też próbował zaprzeczać swojej orientacji.

– Pamiętam dokładnie dzień, gdy o tym przeczytałem – mówi Michał, mój rozmówca. Jako nastolatek kilka sezonów spędził w dużym polskim klubie piłkarskim. Kilka razy otarł się o kadrę seniorską, ale ostatecznie nigdy nie zadebiutował w lidze. – Byłem w szoku, gdy przeczytałem wyznanie Hitzlspergera, ale czułem też ekscytację – przyznaje.


Słowa niemieckiego piłkarza były dla niego ważne, bo Michał, tak jak Thomas Hitzlsperger, jest gejem. Po zakończeniu kariery stracił serce do piłki nożnej. Nie oglądał meczów w telewizji, nie grał w Fifę, nie czytał też wiadomości sportowych. Czasami jedynie chodził kopać piłkę ze znajomymi na pobliskim boisku.

Czytaj też: Gej w przedszkolu: Tak wygląda praca homoseksualnego wychowawcy kilkulatków. Czego tu się bać?

– Gdy rzuciłem piłkę, całkowicie odciąłem się od tego świata. Jednym z powodów, dla których rozstał się z futbolem, był homofobia wśród piłkarzy i trenerów. Chciałem być sobą – tłumaczy. – Gdybym miał zostać w tym środowisku, byłbym skazany na udawanie kogoś, kim nie jestem.

Thomas Hitzlsperger to najbardziej znany piłkarz, który zdecydował się na "coming out". W rozmowie z dziennikiem "Die Zeit" były zawodnik Aston Villi i Vfb Stuttgart, powiedział, że chciał przerwać zmowę milczenia wokół temat homoseksualizmu w piłce nożnej.

Przyznał też, że szatnia piłkarska nie jest miejscem, w którym można szukać akceptacji. "Wyobraźcie sobie 20 facetów, którzy siedzą przy stole i piją. Starasz się po prostu nie zwracać uwagi na chamskie żarty i komentarze" – mówił w rozmowie z "Die Zeit".

– Gdy grałem, marzyłem, że jakaś gwiazda powie głośno o swojej orientacji – mówi Michał w rozmowie ze mną. Wierzył, że taka otwartość ze strony kogoś znanego pomoże takim chłopakom, jak on.

Homofobia w szatni

– Przykład Hitzlspergera pokazuje, jak ciężko być gejem w piłkarskiej szatni. On miał na koncie ponad 50 występów w reprezentacji Niemiec, a i tak zaczekał do zakończenia kariery, aby ujawnić swoją orientację. Jeśli ktoś taki jak on bał się, co powiedzą inni, to jak mieli się czuć piłkarze tacy jak ja? – pyta Michał.

Gdy Michał trafił do klubu, wiedział, że nie interesują go dziewczyny. – Miałem 14 lat. Nie umiałem zaakceptować siebie, a przebywanie z kolegami na treningach tylko pogarszało sprawę – przyznaje.

Na meczach i treningach homofobiczne teksty były na porządku dziennym. – Podczas przerw padały teksty w rodzaju: "dojadę tego pedała, jak wrócimy na boisko". Pytam go, czy rozważał przyznanie się przed kolegami i trenerami, że jest gejem. – Nawet mi to przez myśl nie przeszło – odpowiada bez zastanowienia.

– Chciałbym móc powiedzieć, że w piłkę grają ludzie otwarci, którzy akceptują inność, ale tak niestety nie jest – rozkłada ręce Michał. – Z trenerami nie jest lepiej, oni często mają przestarzałe myślenie, uważają, że przeciwników trzeba obrzucać stekiem wyzwisk, bo wtedy twoi piłkarze lepiej grają.

Lepiej nie ryzykować

Pytam go o przykłady homofobii w polskiej piłce. Michał przywołuje cykl wywiadów na jednym z popularnych internetowych serwisów sportowych. Jedno z pytań w ankiecie do zawodników dotyczy ich stosunku do obecności piłkarza-geja w szatni. Najlepsze odpowiedzi to krótkie nie", ale zdarzają się też dużo ostrzejsze. Niektórzy zawodnicy plotą coś o "sterczących kuśkach" i o tym, co zrobiliby z gejem w szatni.

– Jeśli zawodowi sportowcy z uśmiechem na twarzy opowiadają o tym, że "sprzedadzą plaskacza" gejom, to o jakiej akceptacji mówimy? – pyta Michał.

– O niektórych trenerach w Polsce mówi się, że są gejami – dodaje. Proszę o przykład. Pada nazwisko jednego z najbardziej rozpoznawalnych szkoleniowców w polskiej piłce. – Ten człowiek ma takie osiągnięcia, że nikt nie odważy się powiedzieć nic oficjalnie. Za plecami ludzie nieustannie go obgadują – przyznaje Michał. – Żarty o tym, jak wybiera piłkarzy do drużyny albo jak dobiera asystentów, są na porządku dziennym.

Angielska Premier League od kilku lat angażuje się w akcje wspierania osób LGBT. Kluby piłkarskie zmieniają w social mediach herby na tęczowe, a kapitanowie zakładają tęczowe opaski. Pytam Michała, czy coś takiego jest możliwe w Polsce. Patrzy na mnie z pobłażaniem.

Jego zdaniem ultrasi każdej drużyny w Polsce odwróciliby się od swojego klubu i robiliby wszystko, by osoby odpowiedzialne za akcję wsparcia dla osób LGBT straciły pracę. Prawda wygląda tak, że kluby w Polsce trzymają sztamę z grupami kibicowskimi. – Jeśli jesteś uzależniony od opinii łysego typa z młyna, to wolisz nie ryzykować – przyznaje Michał.

Wolę być sobą niż udawać

Michał złapał poważną kontuzję w wieku 18 lat i wtedy zaczął się zastanawiać, co dalej. – Zacząłem pytać sam siebie, czy chcę wiązać swoją przyszłość ze środowiskiem, które sprawi, że będę musiał ukrywać to, kim jestem.

Zdawał sobie sprawę, że powrót do grania kosztowałby go dużo wysiłku, ale nie chodziło o kwestie kondycji fizycznej. – Czułem, że załamię się psychicznie, jeśli będę musiał dalej to wszystko znosić – przyznaje.

Zdaniem Michała w szatniach piłkarskich nic się nie zmieniło od lat. Takich chłopaków jak on, jest wielu. – Nie spotkały mnie nigdy żadne ataków, bo nikt nie wiedział, że jestem gejem, ale słyszałem opowieści o tym, jak koledzy z drużyny spotkali "pedałów" i powiedzieli im, co o nich sądzą.

W końcu się poddał. Wolał być sobą niż udawać.

Pytam go, w którym momencie piłkarz powinien zrobić "coming out". Protestuje. Jego zdaniem to nie fair, że presja przerzuca się na osoby homoseksualne.

– To kluby i media powinny pracować nad stworzeniem atmosfery, w którym osoby homoseksualne czułyby się komfortowo w świecie piłki. To nie zależy od tego czy innego piłkarza, ale od całego środowiska – podkreśla.

Dopóki jednak futbolem rządzić będą sponsorzy, rodziny królewskie z Bliskiego Wschodu, a w wypadku Polski kibole, marzenia o akceptacji dla homoseksualnych piłkarzy można włożyć między bajki.

– Przyjdzie taki czas, że nastoletni piłkarze będą zapraszać na mecze swoich chłopaków – mówi Michał. – Obawiam się tylko, że mogę tego nie dożyć.