Gdy miał jeszcze obie nogi, był tancerzem. Po wypadku motocyklowym, w którym stracił jedną z nich, został kapitanem polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Nie gra jednak w drużynie razem z Lewandowskim czy Milikiem. W rozmowie z dadHERO Przemysław Świercz opowiada o Amp Futbolu, sporcie dla osób po amputacjach kończyn, o podróżowaniu w czasie, rozmowach z przedszkolakami - a także o tym, jak to jest ograć Francję 5:0, a Włochów pokonać trzy do zera.
Polscy piłkarze są w światowej czołówce. Wreszcie. Mówimy jednak o Amp Futbolu, a więc o zawodnikach, którzy po boisku biegają o kulach. O was nie sposób powiedzieć, że macie jakąkolwiek niepełnosprawność. Jesteście sportowcami pełną gębą.
Jako reprezentacji Polski mamy trochę sukcesów na koncie, ale wierzę że te największe są jeszcze przed nami. Na razie naszym największym osiągnięciem jest brązowy medal Mistrzostw Europy oraz czwarte miejsce na Mistrzostwach Świata. Sukcesem sportowym było też zwycięstwo w ostatniej edycji zawodów AMP Futbol Cup, które odbyły się w Warszawie. To turniej towarzyski, ale w Europie cieszy się on renomą, biorą w nim udział najlepsze drużyny z całego świata.
Nie tyle wygrywacie, co deklasujecie rywali. Także bardzo znanych.
Francję zwyciężyliśmy 5:0, z Gruzją było 7:0, a z Włochami - 3:0. W finale turnieju pokonaliśmy Rosję 3:2. Ale nie chodzi jedynie o wyniki. Gramy naprawdę fajny futbol.
Jaka była pierwsza myśl, która przyszła ci do głowy, gdy obudziłeś się w norweskim szpitalu po wypadku motocyklowym w 2009 roku?
Powiedziałem sobie: "Fajnie, że żyję". Lekarze powiedzieli, że amputowano mi nogę, ale mimo to moja radość z tego, że przeżyłem wypadek, była ogromna. Powiedziałem im, że to nic wielkiego, że straciłem jedynie kawałek nogi, ale drugą mam sprawną, podobnie jak kręgosłup, głowę i serce, więc dam sobie radę.
Z czasem zaczęły pojawiać się myśli o tym, by najszybciej wrócić do pracy i normalnego życia. Od razu zakiełkowała też w mojej głowie pewna myśl. Pomyśłałem, że skoro nie udało mi się zostać reprezentantem Polski w piłce nożnej gdy miałem obie nogi, to może uda mi się to po amputacji? Zacząłem szukać dyscypliny, w której mógłbym mógłbym się przebić.
Na początku nie był to wcale futbol. Zacząłem od startu w zawodach pływackich dla osób po amputacji. Później próbowałem grać w koszykówkę na wózkach. Myśli wędrowały jednak ciągle w stronę piłki nożnej. W 2011 zebrali się ludzie, którzy stworzyli drużynę Amp Futbolu. Dołączyłem do niej błyskawicznie, bo wiedziałem, że to jest to, czego szukam.
Piłka nożna to kontaktowy, chwilami brutalny sport. Jaki jest Amp Futbol?
Gramy fair, mamy szacunek dla przeciwnika, ale na boisku jest walka. Zdarza się, że czasami ktoś przekroczy przepisy. Zdarza się, że kule zahaczą o siebie - lub o nogę przeciwnika. W ostatnim meczu z Turcją złamałem kule, tak ostro walczyłem z rywalem o piłkę. W czasie meczu musisz pokazać charakter, zaangażowanie, dlatego czasami jest ostro.
Czym różni się Amp Futbol od piłki nożnej, którą znamy z transmisji telewizyjnych?
Jesteśmy zawodnikami po amputacji lub z wadą kończyny dolnej, a w przypadku bramkarzy - kończyny górnej. Poruszamy się na boisku o kulach. Drużyny liczą siedmiu zawodników łącznie z bramkarzem. Mecze trwają 50 minut. Pozostałe przepisy praktycznie nie różnią się od tych, które znasz z Ekstraklasy.
Jesteś kapitanem polskiej reprezentacji? Dlaczego ty?
Kilka miesięcy po utworzeniu reprezentacji pojechaliśmy na turniej do Manchesteru. Tzeba było podjąć decyzję, kto będzie kapitanem. Trener Marek Dragosz postanowił, że ja mam wziąć to zadanie na siebie. W 2018 roku, przed wyjazdem na Mistrzostwa Świata, zrobiliśmy demokratyczne wybory kapitana i koledzy uznali, że to ja powinienem nim być. To bardzo miłe, że mi ufają.
Jakie cechy musi mieć kapitan?
To zależy od zespołu i charakteru danej osoby. Moją rolą jest słuchanie i obserwowanie, co się dzieje w zespole. Staram się budować pewność siebie u kolegów, a także świadomość i odpowiedzialność u każdego z zawodników. Chciałbym żeby każdy z nich był liderem, czuł się odpowiedzialny za zespół, żeby był gotowy w zgodzie ze swoim stylem pociągnąć zespół. Taką moc każdego zawodnika chcę budować. To moja wizja drużyny, jak na razie się sprawdza.
Kim byłeś przed wypadkiem? Z czym musiałeś się rozstać na zawsze?
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy to taniec ludowy. 20 lat tańczyłem w zespołach, najpierw w Ostrołęce, moim mieście rodzinnym, a później w Warszawie. Po wypadku nie wróciłem do tego. Może to zabrzmi nieskromnie, ale chyba doszedłem do wniosku, że jako tancerz osiągnąłem tak wysoki poziom, że po wypadku nie było do czego wracać. Być może to przekonanie wciąż tkwi w mojej głowie i dlatego nie chcę wracać do tańca.
Dałbym wprawdzie radę nadal zatańczyć polkę czy oberka, ale nie byłbym w stanie trenować kilka razy w tygodniu. Być może gdyby nie Amp Futbol, rozważałbym powrót do tańca, ale teraz nie mam takiej potrzeby.
Chciałbyś cofnąć czas?
Nie, z wielu względów. Nie mówię jedynie o wypadku, ale o wszystkim co wydarzyło się w moim życiu i przed nim i po nim. Moje małżeństwo, rodzina i to, kim jestem, kształtowało się przez wiele lat. Być może gdyby nie tamten wypadek, na innej trasie uderzyłbym w drzewo i w efekcie nie rozmawialibyśmy dzisiaj.
Gdybym cofnął czas, nie przeżyłbym fantastycznej przygody z Amp Futbolem, nie byłoby koszulki reprezentacji, orzełka na piersi, gry dla kibiców. To cudowne uczucie. W życiu wszystko się dzieje z jakiegoś powodu. Gdybym usunął jeden element układanki, wszystko potoczyłoby się inaczej i na pewno dzisiaj byśmy nie rozmawiali.
Czego nauczyło cię to nowe życie?
Cierpliwości, pokory, wytrwałości. Nowa sytuacja pomogła mi też skupić się na rozwoju duchowym. Po wypadku poszedłem na studia podyplomowe, skończyłem też akademię trenera biznesu. Daleki jednak jestem od tego, żeby przypisywać to wszystko wypadkowi i amputacji. W moim życiu po prostu zaszły zmiany.
Różnisz się w jakiś sposób od innych ojców?
Myślę, że tak, ale to wynika raczej z różnic charakteru. Każdy z nas jest przecież inny, nie ma dwóch takich samych osób. Będąc ojcem jestem przede wszystkim sobą. Mój charakter i wartości przekazuję córkom. Obserwuję też innych ojców, zarówno pozytywne jak i nienajlepsze przykłady. Z jednych i drugich biorę coś dla siebie.
Jakie wartości wpajasz córkom?
Przede wszystkim postawiłem sobie taki cel, że chcę być dla nich przykładem, ale nie po to, żeby mnie kopiowały. Lepszy efekt wychowywczy osiągnę nie poprzez mówienie, ale poprzez pokazanie im tego na własnym przykładzie. Pokazuję im więc, że każdy człowiek jest inny. Chcę żeby wiedziały, że każdy z nas ma potrzeby, uczucia i każdemu należy się szacunek. Uczę je tego, żeby nie oceniały innych.
Myślisz, że twoja niepełnosprawność ma wpływ na to, kim stają się twoje córki?
Tak. Bardzo się z tego cieszę i to kolejna dobra rzecz, która mnie spotkała po wypadku, Mogę moim dzieciom na własnym przykładzie pokazać, że ludzie są różni. Niektórzy nie mają nogi lub ręki, inni nie widzą albo nie słyszą. Są ludzie, którzy funkcjonują inaczej niż większość społeczeństwa, ale każdy z nas może być szczęśliwy, mieć marzenia, pasje i sukcesy.
Moja starsza córka bardzo chciała żebym odwiedzał jej grupę w przedszkolu, a teraz zaprasza mnie do zerówki. Zależy jej żebym opowiedział o tym co mi się przydarzyło, opowiedział o grze w piłkę i o tym jak strzelam gole. Chce się tym pochwalić, po części dlatego, że widzi jaką radość daje mi to, co robię.
Jak reagują dzieci?
Różnie. Od lekkiego strachu w oczach, poprzez fascynację, aż po nieoczekiwane sytuacje. Padają pytania o to, kiedy odrośnie mi noga. Dzięki dotykają mojej protesy, są nią zafascynowane. Choć na początku trochę się boją, bo jednak jest to coś, z czym nie stykają się na co dzień.
Twój najtrudniejszy moment w życiu?
Wyzwaniem był wypadek, ale też śmierć mojego taty. CIężko przeżyłem też wyjazd na studia z rodzinnego miasta. No i zmiana pracy dwa lata temu, gdy musiałem wyjść ze swojej strefy komfortu i odnaleźć się w nowej sytuacji.
Najważniejszy mecz i najważniejsza porażka – co z nich wyniosłeś?
Porażka to złe słowo, bo nas blokuje. Do gorszych momentów zaliczyłbym niedawny wyjazd do Turcji i dwie wysokie przegrane z gospodarzami. To mi dało do myślenia, dlaczego zagraliśmy tak słabo? Takie sytuacje bolą, ale to dobrze, bo zmuszają też do refleksji.
Twój najważniejszy sukces – sportowy i życiowy?
Mam nadzieję, że te największe sukcesy sportowe jeszcze przede mną. A w życiu? Było ich bardzo wiele. Mój rodzinny dom, rodzice i rodzeństwo. To, że jestem tu, gdzie jestem i że mam wspaniałą żonę i córki. Jestem szczęśliwym człowiekiem.