"Obiad zawsze na stole". Polska jak Włochy, mężczyźni wracają do rodziców. Podziękujmy pandemii

Aneta Zabłocka
Gdy trwoga, to do rodziców. Po wybuchu pandemii studenci machnęli ręką na samodzielność i wrócili do rodzinnych domów. Do rodziców wracają też młode małżeństwa, a nawet rozwodnicy. Dawno nic nas tak nie zbliżyło jak koronawirus.
Fot: Cristofer Jeschke/Unsplash
Złośliwy żart głosi, że mężczyźni w Hiszpanii i Włoszech mieszkają z rodzicami, dopóki sami nie dorobią się dzieci. W Polsce tak nie jest, ludzie od dawna woleli mieszkać "na swoim", ale czasami dzieją się rzeczy nieprzewidziane, które powodują, że zaczynamy myśleć o tym, co do tej pory wielu osobom wydawało się niewyobrażalne.

Kobiety uwielbiają narzekać, że polscy mężczyźni kochają życie z mamusią. Teraz mają większe prawo do narzekania, bo Polacy rzeczywiście wracają do domów rodzinnych, a do rachunku doliczmy także tych, którzy, choć są samodzielni finansowo, nigdy się nie wyprowadzili od rodziców.


Czytaj też: Zanim staniesz się mężczyzną, najpierw jesteś chłopcem – a to droga przez mękę. Powiem wam dlaczego

Według badań CBOS z 2017 roku blisko 38 procent dorosłych Polaków twierdzi, że w ich najbliższej rodzinie jest przynajmniej jedna pełnoletnia osoba, która nadal mieszka pod jednym dachem z rodzicami. Większość z nich to mężczyźni.

Czemu tak jest? Z wygody. Wyjście w świat, znalezienie dobrej pracy, która pozwoli na samodzielne życie, nigdy nie było proste, a ostatnio stało się jeszcze trudniejsze.

Imprezuję za swoje

Być może winna jest też kultura w Polsce, która utrwala wzorzec matki dbającej o mężczyzn w rodzinie.

– Mieszkam z rodzicami do zawsze – śmieje się 29-letni Michał. – Nie mam zamiaru się wyprowadzać.

Michał kocha swój pokój. Od wielu lat nic w nim nie zmieniał. Nadal stoją tam nawet dwa łóżka, jedno z nich zajmowała jego siostra, gdy dzielili ten pokój jako nastolatki.

Pytam go, czy ma pracę i dziewczynę. Potwierdza. Teraz planuje służbę w wojsku, ale po jej zakończeniu zamierza wrócić do rodziców. – Matka się o wszystko czepia, ale jestem twardy. Poza tym wiem, że nie zamierza mnie stąd wyrzucać – mówi.

Jego dziewczyna namawiała go do wyprowadzki i wynajęcia mieszkania "na spółkę". Nie dał się przekonać. Michał uważa, że mieszkanie w domu rodzinnym mu się po prostu należy. Poza tym dzięki temu znacznie zmniejsza koszty utrzymania, bo nie kupuje jedzenia, ani nie płaci rachunków.

– Oprócz internetu – zastrzega – Kupuję papierosy, no i imprezuję za swoje. Samodzielne mieszkanie zjadłoby całą moją pensję, a tak udało mi się odłożyć na samochód – tłumaczy.

Większość tych, którzy mieszkają z rodzicami, jest niezależna materialnie, ale to nie oznacza, że dzielą się z nimi kosztami utrzymania. Zdarza się, że inwestują w unowocześnienie domów.

Michał wymienił rodzicom telewizor oraz komputer. Korzystają z nich wspólnie, ale to głównie dla nich pojawił się nowy sprzęt w domu.

Pandemia koronawirusa wzmogła popularność mieszkania z rodzicami. Ci, którzy żyli w tym modelu, pozostali w nim, ale doszli też nowi, których do domu rodzinnego przygnała kwarantanna w Polsce.

Pranie zrobione, obiad na stole

Według socjologów z Uniwersytetu Gdańskiego, którzy prowadzili badania w czasie pandemii wśród rodziców w wieku 45-64 lata, wielu młodych ludzi zdecydowało się na powrót do rodziców po wybuchu pandemii.

Powrót dzieci najczęściej jest dużym zaskoczeniem. Sporą grupę wracających stanowią studenci, którym zawieszono zajęcia na uczelniach oraz ci, którzy stracili pracę. W badaniach ujawniła się też grupa dorosłych, którzy do mamy i taty wrócili z partnerkami albo żonami.

Są też tacy, którzy dużo stracili na wybuchu pandemii, a ich oszczędności stopniały do zera. Jedna trzecia dorosłych mieszkających z rodzicami, według danych CBOS, ma od 25 do 34 lat, a więc to ludzie po studiach, którzy dopiero zaczynają się rozglądać na rynku pracy. Aż 12 procent, które wróciły do rodziców to osoby po 35. roku życia. Czemu wracają?

Rafał już raz mieszkał po ślubie z rodzicami, gdy urodził mu się syn. Przez rok z byłą obecnie żoną zajmowali piętro bliźniaka pod Warszawą. – Wyprowadziliśmy się, bo moja eks nie dogadywała się z moimi rodzicami. Potem okazało się, że ze mną też się nie dogaduje – śmieje się Rafał.

Dzielili się opieką. Rafał wynajmował trzypokojowe mieszkanie i pracował w branży eventowej. – To jedna z tych branż, która najbardziej dostała po tyłku w czasie pandemii. W ciągu jednego miesiąca straciłem cały zarobek – żali się.

Wrócił więc do rodziców i znów zajął piętro bliźniaka. – Dobiegam czterdziestki. Duże mieszkanie w Warszawie kosztuje kupę kasy, ale wcześniej nie musiałem się o to martwić. Do czasu pandemii. Jedyny pozytyw z tej sytuacji jest taki, że mój syn zaczął więcej czasu spędzać z dziadkami – dodaje.

Pytam go, jak to jest znów być na garnuszku mamusi. Zapewnia, że jest niezależny finansowo, ale ten garnuszek bardzo sobie chwali. – Jest świetnie. Codziennie mam gotowe jedzenie podane pod nos. Na początku sporo przytyłem, ale potem poprosiłem mamę o lżejszą dietę – żartuje.

Na razie nie zamierza się wyprowadzać. – Tak jest bezpieczniej też dla moich rodziców. Gdy moja branża wstanie z kolan i znów będę mógł pracować przy koncertach, wyprowadzę się – deklaruje.