Przez rok kwarantanny poznaliśmy lepiej siebie. Niektórych rzeczy wolelibyśmy nie wiedzieć

Aneta Zabłocka
W czasie kwarantanny mamy więcej czasu na to, żeby pomyśleć nad sobą, nad życiem i relacjam, w których jesteśmy. Jakie wyciągaliśmy wnioski? Nie wszystkie są optymistyczne.
Fot. Tamas Tuzes/Unsplash
Spójrzmy prawdzie w oczy: po dwutygodniowym urlopie z rodziną, wiele osób ma ochotę rzucić wszystko i uciekać. Nawet po wspólnych świętach z bliskimi czasem w duchu powtarzamy, że raz w roku to w tym przypadku i tak za często.

Tymczasem wkroczyliśmy w kolejny rok kwarantanny, większość z nas spędza ją z rodziną, z którą tak trudno nam wytrzymać na wakacjach.

Czego się dowiedzieliśmy o sobie? Co zrozumieliśmy? Co nas zaskoczyło, a co zasmuciło? Zapytałam kilku mężczyzn o to, jak wygląda teraz ich życie i jakie wnioski wyciągnęli po miesiącach izolacji.


Czytaj też: "Nie kąpałem się od tygodnia". Ich życie zmieniło się nie do poznania od początku kwarantanny

Tomek, dziennikarz: dobrze mi w pojedynkę

Już wcześniej zdawałem sobie sprawę, że jestem nieco aspołeczny. Dziś ze zgrozą stwierdzam, że w sumie to w tej pandemii jest mi całkiem dobrze. Właściwie to nawet lepiej niż było. Godziny spędzane na zebraniach, chwilowo mnie nie dotyczą.

To, co wcześniej trzeba było ustalać podczas długich spotkań, teraz da się załatwić kilkoma mailami. Dzięki temu nie muszę spotykać się z ludźmi, nie muszę się uśmiechać czy kłócić.

Trochę mnie to spostrzeżenie przeraża. Człowiek jest istotą stadną. Potrzebujemy siebie. Okazało się, że ja nie potrzebuję, poza osobami z mojego najbliższego kręgu.

Przeraża mnie też to, jak bardzo podobny do mnie okazuje się mój syn. Z ulgą zostawił szkołę, lekcje zdalne mu wystarczają. Widzę, że jest spokojniejszy i bardziej szczęśliwy.

Najbardziej przeraża mnie to, że ten stan nie będzie przecież trwać wiecznie i dawne życie, prędzej czy później, powróci, choć pewnie nic już nie będzie takie samo.

Marcin, project manager: nie mam żadnych zainteresowań

Przed pandemią, gdy rozmawiałem z ludźmi, wydawało mi się, że mam szerokie horyzonty. Uważałem się za oczytanego i osadzonego w aktualnych tematach. Teraz, gdy jestem w domu, uświadomiłem sobie, że nic mnie nie interesuje.

Wszystkie rzeczy, o których zdarzyło mi się rozmawiać z ludźmi, dotąd same wpadały do mojej "bańki informacyjnej", nie czytałem tekstów, wystarczały mi nagłówki, do tego, by mieć gotową opinię na dany temat.

Teraz przeglądam internet i nie jestem w stanie się skupić na niczym, nic mnie nie wciąga. Gdy na początku pandemii wszyscy znajomi ogłaszali, że będą nadrabiali zaległości książkowe czy robili internetowe szkolenia, ja planowałem odpoczynek. Teraz dotarło do mnie, że jestem osobą bez jakichkolwiek zainteresowań.

Adam, handlowiec: nie potrzebuję seksu

Jestem przerażony tym wnioskiem, ale to prawda. Facet, który nie potrzebuje seksu? Dość długo jestem sam, czasami umawiałem się z kobietami, ale nigdy nie przeradzało się to w stały związek.

Gdy wybuchła pandemia myślałem, że będzie mi brakowało seksu. Na początku byłem sfrustrowany, że nie mogę się z nikim spotkać. Widzę, że niektórzy znajomi zaczynają znowu chodzić na randki, a ja nie mam takiej potrzeby. Co więcej, zaczynam popadać w stan, w którym wydaje mi się, że nikt nie jest mi potrzebny do szczęścia .

Paweł, marketingowiec: przestałem rozumieć swoją żonę

Jestem głównym żywicielem rodziny. Moja żona pracuje, ale niewiele dorzuca do domowego budżetu.

Na mnie spoczywa obowiązek opłacenia rachunków i zarobienia na jedzenie. Teraz stało się to cholernie trudne, kosztuje mnie to dużo więcej wysiłku, chodzę zestresowany i ciągle myślę o nowych klientach.

Tymczasem moja żona paraduje po domu i zastanawia się, kiedy będzie mogła pójść "na paznokcie". Wściekam się, tłumaczyłem jej wiele razy, że najważniejsze teraz to przetrwać kryzys, jeśli nie zdobędę nowych zleceń, czeka nas zaciskanie pasa. Ona to lekceważy.

Nie wiem, czy zawsze była tak beztroska, czy też przywykła do wygodnego życia za moje pieniądze i przestała się zastanawiać, skąd się biorą?

Mariusz, nauczyciel: lubię spędzać czas ze swoimi dziećmi

Okres pandemii to dla mnie czas spędzony z dziećmi. Wykorzystuję go na rozmowy, czasem na bardzo poważne tematy. Mogę poznać swoje dzieci bliżej, zrozumieć ich obawy, lęki i fascynacje. Dotąd o nich nie wspominały, a teraz zdarza im się o nich wspominać, a ja słucham uważnie.

Nie chcę wysyłać ich ponownie do szkoły. W przeciwieństwie do wielu rodziców nie mam dość swoich dzieci. Spędzam z nimi te dobre i te gorsze chwile. Zdarzają się i radości, i kłótnie, Moim obowiązkiem jest rozwiązywać problemy.

Nie zawsze jest to proste. Czasem mam zły dzień, mam do tego prawo i tłumaczę to swoim dzieciom. Wtedy nie ma głaskania. Zdarza mi się podnieść głos, ale po chwili emocje opadają i tłumaczę, że stres u każdego może wywołać emocje.

Zwłaszcza teraz w czasie pandemii nasze dzieci boją się wszystkiego, co je otacza. Boją się przez nas dorosłych. To my wprowadziliśmy te wszystkie obostrzenia i zakazy nie tłumacząc im tego, dlaczego jest tak, jak jest.

Rodzice zazwyczaj mówią: musisz to czy tamto, bez dyskusji. Teraz mamy szansę nawiązać więź z naszymi dziećmi, która zaowocuje w przyszłości.

Wielu z nas ma pretensje do własnych rodziców, że nie mieli dla nas czasu. Teraz my mamy czas, który możemy poświęcić dzieciom. Tylko czy umiemy to wykorzystać?