W czasie kwarantanny zostałem e-sportowcem. Ten sport zasługuje na to, by traktować go jak futbol

Kacper Peresada
Ludziom wydaje się, że to głupota, ale my tak tego nie traktujemy – wyjaśnia mi 17-letni Kuba, który od 2 lat udziela się w amatorskim e-sporcie. – Przed zawodami trenujemy przez kilka tygodni. Czasami masz już dość, a i tak dalej trenujesz, bo chcesz dobrze wypaść w kolejnym meczu.
Fot: Fredrick Tendong/Unsplash
Miesiąc temu, gdy zacząłem grać w "Call of Duty", chodziło mi tylko o zabawę. Jednak z każdą kolejną rozgrywką poznawałem nowe osoby i zaczynaliśmy rozmawiać. Najpierw przez czat w grze, potem przez PlayStation, następnie założyliśmy grupę na Facebooku. Postanowiliśmy poprawiać swoje umiejętności.

Nie jestem dobrym graczem, ale granie sprawia mi przyjemność. Dlatego, gdy moi znajomi zaproponowali, abym dołączył do jednego z teamów i brał udział w zawodach, od razu się zgodziłem.

Na początku po prostu się bawiliśmy, ale im bliżej było dnia naszego debiutanckiego meczu, tym koncentracja była coraz większa. Szukaliśmy wspólnego języka i staraliśmy się opracować taktykę, która pozwoli wykorzystać nasze umiejętności.

Dotrwać do końca znaczy: wygrać

– Gramy głównie w "Call of Duty: Warzone" – opowiada mi Filip, mój kolega z gry. – Zespoły liczą trzy osoby. Niestety Activision, które stworzyło tę grę, nie umożliwiło zakładania prywatnych serwerów, więc szukamy innych sposobów na to, jak liczyć punkty.

Czytaj też: Sięgasz po pada do konsoli i się zaczyna... Dlaczego kobiety tak się uwzięły na grających facetów?

"CoD: Warzone" to gra typu Battle Royal. Na dużej mapie pojawia się 150 graczy podzielonych na zespoły. Mapa co kilka minut się zmniejsza. Gracze muszą więc cały czas się przemieszczać, walczyć z przeciwnikami i i starać się przeżyć. Wygrywają ci, którzy dotrwają do końca.

– Za "killa" są 3 punkty, za wykonanie kontraktu jeden punkt, za wyższe miejsca są dodatkowe punkty, a więc zwycięzca dostaje 50, a 50. zawodnik – jeden punkt.

– Nie jest to idealny system, ale wystarczający, aby zainteresować graczy – dodaje Kuba. Jego oddział wystawił w naszych ostatnich zawodach dwa trzyosobowe zespoły. Najmłodszym graczem był 14-latek, najstarszy miał 31 lat. To ja.

– Wszyscy mają doświadczenie w graniu. Niektórzy wcześniej tłukli w "Fortnite’a", inni w "Apex Legends", a jeszcze inni w "CS:Go" – wyjaśnia mi Kuba. Wszystkim chodzi z grubsza o to samo, chcą wygrywać.
E-sport to fenomen ostatnich lat. Rośnie liczba zawodników na całym świecie, ale przybywa też fanów, dzisiaj to setki milionów osób, które w swoich domach, albo na żywo w wielkich halach, oglądają zmagania ulubionych teamów.

W "Call of Duty: Warzone" gra ponad 60 milionów osób. Nie dziwi więc że fani chętnie oglądają zmagania najlepszych zawodników. Młodzi ludzie widzą, jakie kariery robią najbardziej utalentowani gracze i chcą iść ich śladem.

– Nikt z nas nie uważa, że mógłby zostać zawodowym graczem – przyznaje Filip, mój kolega z gry. – Dlatego wybraliśmy rozgrywki amatorskie. Filip jest nastolatkiem, gdy dorośnie, chce być pilotem. 11 najlepszych polskich gier dekady, które nie są "Wiedźminem]Gry to dla niego rozrywka, ale podchodzi do niej poważnie.

Oskar, który niebawem kończy 18 lat, do zawodów przygotowywał się przez dwa tygodnie. – Codziennie ćwiczyliśmy razem z dwiema osobami z teamu. Ludziom wydaje się, że to zabawa, ale gdy podchodzisz do czegoś na poważnie i naprawdę się do tego przykładasz, przestaje być to łatwe.

Oskar od lat trenuje boks i, jak mówi, nie widzi wielkiej różnicy, między tym, jak trenuje do zawodów e-sportowych i jak się przygotowuje do walki na ringu. – Dwa tygodnie po kilka godzin dziennie z tymi samymi ludźmi. Nie wyłączasz gry, starasz się wyrobić powtarzalność ruchów. Wymyślasz taktykę, próbujesz poznać mocne i słabe strony kolegów, aby się do nich i wspólnie osiągnąć najlepszy wynik.

Każdego dnia trochę lepszy/h2]
Codziennie pracowałem do 17:00, a potem siadałem do PlayStation, aby zgrać się z moimi kolegami z zespołu. Fakt, że byli dużo młodsi, nie miał znaczenia, bo jeśli czegoś nauczyłem się o graniu to tego, że różnice wiekowe nie mają żadnego znaczenia.

Pomysł, by trenować, wydawał mi się zabawny, ale nie było łatwo. Zdarzały się momenty, gdy miałem dość, chciałem wyłączyć konsolę i odpuścić. Z drugiej strony, naprawdę chciałem dobrze wypaść w zawodach.

Nie mogłem już patrzeć na pada do konsoli, a mimo to starałem się doskonalić technikę. Tak jak przeciętny zawodnik w piłkarskiej B-klasie przychodzi na treningi, choć czasami ma ich dość, tak ja siadałem przed konsolą, aby stać się lepszym graczem i dać wsparcie moim kolegom podczas zawodów.

Gdy powiedziałem mojemu 7-letniemu synowi, że wezmę udział w zawodach e-sportowych, był wniebowzięty. Chciał mi kibicować, ale niestety "CoD" jest tak krwawym tytułem, że chociaż rozgrywka była streamowana na Twitchu, nie pozwoliłem mu tego oglądać.

Wczoraj zagraliśmy debiutanckie mecze. Pierwszy poszedł marnie, ale w drugim i trzecim znaleźliśmy się na podium.

Niestety popełniłem błąd przy zapisywaniu wyniku, z tego powodu nasz zespół został zdyskwalifikowany. To nas jednak nie martwi. Będziemy pracować i wrócimy lepsi w kolejnym turnieju.[h2]To nie piłka nożna - i całe szczęście

Okres kwarantanny zmienił podejście wielu osób do e-sportu. Profesjonalni piłkarze pojawiają się na Twitchu, pokazując swoje skillsy w Fifie 20. Koszykarze stają w szranki w NBA 2k20. Z powodu braku "prawdziwego sportu" w telewizji, coraz więcej osób zaczyna patrzeć na e-sport jako coś naturalnego.

Zresztą w ostatnich latach spotkania online’owych teamów przyciągały nawet 500 milionów fanów przed ekranami komputerów. Zwycięzcy walczą o miliony dolarów. Jednak siłę e-sportu pokazuje to, że ludzie na całym świecie chcą być częścią tego zjawiska, bo po prostu kochają grać.

Sukces w zawodach jest czymś niesamowitym. Człowiek czuje dumę i radość, ma ochotę trenować jeszcze więcej. Nie ma żadnej różnicy między strzeleniem gola w ostatniej minucie meczu piłkarskiego a wyeliminowaniem ostatniego przeciwnika podczas Battle Royal w "Call of Duty".

Wielu sportowców wyśmiewa graczy, nazywając ich "amatorskimi zawodnikami". Jestem tego najlepszym przykładem. Od 8 lat z grupą kilku facetów chodzę na mecze Legii Warszawa. Gdy wspominam o tym, że gry komputerowe to sport, słyszę drwiny. Zawsze pada ten sam argument: klikanie myszką to żadne wyzwanie.

Kiedy ludzie zrozumieją, że dyscyplina, która wymaga dużych umiejętności, długiego treningu i wielu wyrzeczeń, zasługuje na szacunek? Kiedy skończą się żarty w rodzaju: "Piłka nożna to to nie jest"? Owszem, nie jest i całe szczęście. E-sport to coś zupełnie innego, ale równie wyjątkowego.